25-08-2013, 20:52
Sharp czekał na jakąkolwiek odpowiedź ze strony White. Cały czas popijał herbatę, nie zwracając na to żadnej uwagi. Napój był świetny jak zawsze. Nigdy nie mógł go dorwać nigdzie, po za zapasami Blue. Wielokrotnie zastanawiał się, skąd ona bierze coś tak rzadkiego w niemalże przemysłowych ilościach. Wniosek był zawsze jeden i ten sam: musiała herbatę wyczarowywać z powietrza. Nie było to aż tak nieprawdopodobne, istniały zaklęcia tworzące rzeczy z czystego powietrza, jednak nigdy nie były one trwałe, a same zaklęcia nie należały do łatwych.
Usłyszał lakoniczne potwierdzenie jego słów przez kucyka ze Stajni. Liczył na coś więcej, ale, cóż: najwyraźniej nie chciała z nim rozmawiać. Nie miał jej tego za złe. Nie był pewien, czy chce prowadzić konwersację z kucykiem w takiej sytuacji. Jedno złe słowo i mogłaby całość się źle skończyć.
Jednorożec wziął kolejny łyk herbaty ze swojego starego, blaszanego kubka. Ten kubek więcej z nim przeszedł niż niejeden kucyk. W zasadzie... tak jak większość moich rzeczy, pomyślał medyk. Uderzyła go ta myśl, jak to na Pustkowiach trwalsze i bardziej zaufane są zwykłe przedmioty materialne niż inni przedstawiciele własnego gatunku. Westchnął cicho, wpatrując się wciąż w ten nieszczęsny kubek, który go skłonił do takich rozmyślań.
Spojrzał w dal przez jedną z przerw w barykadzie. Południe minęło już jakiś czas temu. Nie było sensu wyruszać teraz, zaraz, jeżeli nie mieli zamiaru maszerować w nocy. Nie wiedział jak inni, ale on na pewno takiego zamiaru nie miał. Lepiej by było przespać noc tutaj, co z kolei powodowało konieczność wystawienia wart... ale tak będzie w zasadzie wszędzie. Rano wyruszą. Sharp miał nadzieję, że znajdzie kogoś do ciągnięcia pierwszego wozu. Pozostałe brahminy wyglądały na w pełni zdrowe. O ile można tak powiedzieć o kimkolwiek na Pustkowiach.
Były to zadziwiające stworzenia. Po odpięciu od uprzęży, znalazły sobie jakimś cudem jedzenie i przebywały w pobliżu. Kucyki zazwyczaj traktowały je jak zwierzęta. Co ciekawe, posiadały zdolność mowy, ale niewiele więcej. Sharpowi przypomniały się pewne mądre słowa, które usłyszał gdzieś, ale nie był pewien gdzie: "Umiejętność mówienia nie czyni inteligentnym". I to właśnie przedstawiały brahminy. Porozmawiać się z nimi nie dało o niczym, najwyżej wymienić kilka słów. Miały proste umysły, bliżej im było do zwierząt niż kucyków. Z tym, że były bardziej zaradne i więcej rzeczy rozumiały niż przeciętne zwierze. Może to była kwestia dwóch głów.
Sharp niemalże podskoczył, zaskoczony nagłym dotykiem kopyta z boku. Wyrwany natychmiast ze swojego zamyślenia, spojrzał w kierunku intruza. A tymże właśnie intruzem okazała się klacz jednorożca; Starweave, jak sobie przypomniał. Otworzył szerzej oczy z zaskoczenia, a w jego głowie telepało się pytanie, czego ona może niby od niego chcieć. Nie wyglądała na spanikowaną, więc nic poważnego się nie stało. Tyle dobrze, pomyślał medyk, spoglądając na kucyka, który przerwał mu bezcelowe wpatrywanie się w przestrzeń i rozmyślanie.
- Chciała bym cię poprosić, kiedy tylko będziesz miał chwilę. Nie musisz się speszyć, to może poczekać - Ciekawe o co jej chodzi... znowu, pomyślał jednorożec, przypominając sobie, jak, w zasadzie przez "sugestię" tego właśnie kuca, wybrał się w poszukiwaniu niezwykle zaawansowanego i profesjonalnego sprzętu wymaganego do rozpalenia ogniska i nie spalenia przy tym całego obozu, czyli patyków i kamieni. Wycofał się myślami z tamtych chwil i wrócił do teraźniejszości.
- A można wiedzieć, o co chodzi? - zapytał się bezpośrednio, biorąc kolejny łyk herbaty i przekrzywiając lekko głowę pytająco.
Usłyszał lakoniczne potwierdzenie jego słów przez kucyka ze Stajni. Liczył na coś więcej, ale, cóż: najwyraźniej nie chciała z nim rozmawiać. Nie miał jej tego za złe. Nie był pewien, czy chce prowadzić konwersację z kucykiem w takiej sytuacji. Jedno złe słowo i mogłaby całość się źle skończyć.
Jednorożec wziął kolejny łyk herbaty ze swojego starego, blaszanego kubka. Ten kubek więcej z nim przeszedł niż niejeden kucyk. W zasadzie... tak jak większość moich rzeczy, pomyślał medyk. Uderzyła go ta myśl, jak to na Pustkowiach trwalsze i bardziej zaufane są zwykłe przedmioty materialne niż inni przedstawiciele własnego gatunku. Westchnął cicho, wpatrując się wciąż w ten nieszczęsny kubek, który go skłonił do takich rozmyślań.
Spojrzał w dal przez jedną z przerw w barykadzie. Południe minęło już jakiś czas temu. Nie było sensu wyruszać teraz, zaraz, jeżeli nie mieli zamiaru maszerować w nocy. Nie wiedział jak inni, ale on na pewno takiego zamiaru nie miał. Lepiej by było przespać noc tutaj, co z kolei powodowało konieczność wystawienia wart... ale tak będzie w zasadzie wszędzie. Rano wyruszą. Sharp miał nadzieję, że znajdzie kogoś do ciągnięcia pierwszego wozu. Pozostałe brahminy wyglądały na w pełni zdrowe. O ile można tak powiedzieć o kimkolwiek na Pustkowiach.
Były to zadziwiające stworzenia. Po odpięciu od uprzęży, znalazły sobie jakimś cudem jedzenie i przebywały w pobliżu. Kucyki zazwyczaj traktowały je jak zwierzęta. Co ciekawe, posiadały zdolność mowy, ale niewiele więcej. Sharpowi przypomniały się pewne mądre słowa, które usłyszał gdzieś, ale nie był pewien gdzie: "Umiejętność mówienia nie czyni inteligentnym". I to właśnie przedstawiały brahminy. Porozmawiać się z nimi nie dało o niczym, najwyżej wymienić kilka słów. Miały proste umysły, bliżej im było do zwierząt niż kucyków. Z tym, że były bardziej zaradne i więcej rzeczy rozumiały niż przeciętne zwierze. Może to była kwestia dwóch głów.
Sharp niemalże podskoczył, zaskoczony nagłym dotykiem kopyta z boku. Wyrwany natychmiast ze swojego zamyślenia, spojrzał w kierunku intruza. A tymże właśnie intruzem okazała się klacz jednorożca; Starweave, jak sobie przypomniał. Otworzył szerzej oczy z zaskoczenia, a w jego głowie telepało się pytanie, czego ona może niby od niego chcieć. Nie wyglądała na spanikowaną, więc nic poważnego się nie stało. Tyle dobrze, pomyślał medyk, spoglądając na kucyka, który przerwał mu bezcelowe wpatrywanie się w przestrzeń i rozmyślanie.
- Chciała bym cię poprosić, kiedy tylko będziesz miał chwilę. Nie musisz się speszyć, to może poczekać - Ciekawe o co jej chodzi... znowu, pomyślał jednorożec, przypominając sobie, jak, w zasadzie przez "sugestię" tego właśnie kuca, wybrał się w poszukiwaniu niezwykle zaawansowanego i profesjonalnego sprzętu wymaganego do rozpalenia ogniska i nie spalenia przy tym całego obozu, czyli patyków i kamieni. Wycofał się myślami z tamtych chwil i wrócił do teraźniejszości.
- A można wiedzieć, o co chodzi? - zapytał się bezpośrednio, biorąc kolejny łyk herbaty i przekrzywiając lekko głowę pytająco.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.