26-08-2013, 00:48
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-08-2013, 01:18 przez SHERMAN222.)
Klacz poczuła na sobie spojrzenie Medyka, po chwili w jej głowie narodziła się barwna wizja: W tym wyimaginowanym świecie wstała i szybko zabrała broń po czym wystrzeliła w niego tak że się nawet nie zorientował. Chwile potem jego głowa była nieco zdeformowana a sama Iron była w tym czasie niewiarygodnie szybka.
Ale od początku. Najpierw niczym w zwolnionym tempie wstała i zgrabnym ale zwolnionym przez imaginację klaczy ruchem zgarnęła odbezpieczony karabin, wycelowała i uśmiechnęła się pewna strzału, po naciśnięciu spustu karabin wystrzelił a z zamka wyskoczyła łuska, po niej następna i następna.
Wszystkie spadły na ziemię i odbiły się a tymczasem trzy śmiertelnie niebezpieczne naboje kalibru 5,56 x 45 mm pomknęły w stronę medyka wbijając się w jego głowę, oko i szyję co zmieniło go i jego spojrzenie na kolor jej włosów. Jeszcze przez chwilę podziwiała jak ogier pada.
Otrząsnęła się z takowej przyjemnej wizji rozwiewając ją po zakamarkach umysłu i zajęła się twórczym opieprzaniem.
Nudzing został urozmaicony dziwną paradą zakładania siodła bojowego.
Iron po raz pierwszy od zabicia ostatniego przeciwnika szczerze się śmiała. Był to raczej chory i cichy rechot psychola niż zwykły śmiech ale był. Śmiech śmierci i zepsucia, wojny i męki. Śmiech Iron Scale aka Iron Maiden, dawnej władczyni świata i morderczyni... to ostatnie się nie zmieniło.
Dziwne manewry chwilę trwały dostarczając rozrywki znającemu się na rzeczy obserwatorowi. Gdy i jednak takowe skończyły się a dzień był w fazie wczesnego popołudnia pozostała tylko wszędobylska nuda... "meh pierdolenie..." pomyślała klacz i rozejrzała się po swoim "gniazdku".
- Wszystko chyba jest... - mruknęła do siebie i wstała, rozglądnęła się i zabrała to co do niej należy. Chwilę dreptała w miejscu co musiało komicznie wyglądać ale nie przejęła się tym, osiągnęła to co chciała, była rozgrzana i przypomniała sobie różne pierdoły użyteczne w dalszej fazie tego co chce zrobić.
Zabrała karabin, sprawdziła broń i całą resztę, następnie skierowała się do wyjścia z obozu nucąc.
Teoretycznie nie była pewna co ma zamiar zrobić. Zastanowiła się i zwolniła.
"Co ja chcę zrobić? hmm... idę na zwiad..." Na chwilkę na jej oblicze stało się frasobliwe ale po chwili wróciło do miny zawodowego żołnierza. Sprawdziła dokładnie skąd nadjechała i gdzie prawdopodobnie zmierzała karawana i udała się na nie istniejące teraz czoło karawany. Gdyby to było normalne krzyknęła by: Przygoda! i ruszyła przed siebie ale to wymagało powagi, teraz każdy czynnik mógł uczynić ją zimną ale i na to się przygotowała. Będąc pewna że za nią nie ma nic co by żałowała ruszyła naprzód nadal nucąc swoją filozoficzną melodię.
Przekażcie wieść dalej, szczur opuścił na jakiś czas obóz. Wróci tu jeszcze przed nocą chyba że coś ją zatrzyma na dłużej, albo na zawsze. Klacz idąc obiecała sobie że tu wróci ale będzie jeszcze bardziej zła niż przedtem. Zwłaszcza gdy jej zwiad nie ukaże nic ciekawego.
Ale od początku. Najpierw niczym w zwolnionym tempie wstała i zgrabnym ale zwolnionym przez imaginację klaczy ruchem zgarnęła odbezpieczony karabin, wycelowała i uśmiechnęła się pewna strzału, po naciśnięciu spustu karabin wystrzelił a z zamka wyskoczyła łuska, po niej następna i następna.
Wszystkie spadły na ziemię i odbiły się a tymczasem trzy śmiertelnie niebezpieczne naboje kalibru 5,56 x 45 mm pomknęły w stronę medyka wbijając się w jego głowę, oko i szyję co zmieniło go i jego spojrzenie na kolor jej włosów. Jeszcze przez chwilę podziwiała jak ogier pada.
Otrząsnęła się z takowej przyjemnej wizji rozwiewając ją po zakamarkach umysłu i zajęła się twórczym opieprzaniem.
Nudzing został urozmaicony dziwną paradą zakładania siodła bojowego.
Iron po raz pierwszy od zabicia ostatniego przeciwnika szczerze się śmiała. Był to raczej chory i cichy rechot psychola niż zwykły śmiech ale był. Śmiech śmierci i zepsucia, wojny i męki. Śmiech Iron Scale aka Iron Maiden, dawnej władczyni świata i morderczyni... to ostatnie się nie zmieniło.
Dziwne manewry chwilę trwały dostarczając rozrywki znającemu się na rzeczy obserwatorowi. Gdy i jednak takowe skończyły się a dzień był w fazie wczesnego popołudnia pozostała tylko wszędobylska nuda... "meh pierdolenie..." pomyślała klacz i rozejrzała się po swoim "gniazdku".
- Wszystko chyba jest... - mruknęła do siebie i wstała, rozglądnęła się i zabrała to co do niej należy. Chwilę dreptała w miejscu co musiało komicznie wyglądać ale nie przejęła się tym, osiągnęła to co chciała, była rozgrzana i przypomniała sobie różne pierdoły użyteczne w dalszej fazie tego co chce zrobić.
Zabrała karabin, sprawdziła broń i całą resztę, następnie skierowała się do wyjścia z obozu nucąc.
Teoretycznie nie była pewna co ma zamiar zrobić. Zastanowiła się i zwolniła.
"Co ja chcę zrobić? hmm... idę na zwiad..." Na chwilkę na jej oblicze stało się frasobliwe ale po chwili wróciło do miny zawodowego żołnierza. Sprawdziła dokładnie skąd nadjechała i gdzie prawdopodobnie zmierzała karawana i udała się na nie istniejące teraz czoło karawany. Gdyby to było normalne krzyknęła by: Przygoda! i ruszyła przed siebie ale to wymagało powagi, teraz każdy czynnik mógł uczynić ją zimną ale i na to się przygotowała. Będąc pewna że za nią nie ma nic co by żałowała ruszyła naprzód nadal nucąc swoją filozoficzną melodię.
Przekażcie wieść dalej, szczur opuścił na jakiś czas obóz. Wróci tu jeszcze przed nocą chyba że coś ją zatrzyma na dłużej, albo na zawsze. Klacz idąc obiecała sobie że tu wróci ale będzie jeszcze bardziej zła niż przedtem. Zwłaszcza gdy jej zwiad nie ukaże nic ciekawego.