02-09-2013, 09:23
- Podróżowaliśmy razem trochę czasu po pustkowiach z karawanami, zwiedziliśmy ładny kawałek pustkowi i mieliśmy razem kilka przygód. Jest on chyba jedynym kucem któremu ufam i jestem w stanie bezgranicznie zaufać. - Taką odpowiedź, młodzik otrzymał od Blue. Nie jest specjalnie długa, ale jak na mój gust wystarczająca. Zresztą, czy ja bym chciał zdradzać szczegóły ze swojego życia komuś obcemu? Raczej nie. Ale z drugiej strony, To chyba właśnie o nią chodziło Sharpowi. Znają się jakiś czas, wspólnie podróżowali i pewnie walczyli ramie w ramie. Ona mu ufa i to bezgranicznie, jak sama twierdzi. Więc mogę założyć że i on ufa bezgranicznie jej. Szlag, nie cierpię zakładać czegoś z góry, bo zazwyczaj nie wychodzi to najlepiej. Rozważania młodzika przerwały kolejne słowa niebieskiej klacz.
- A z okazji tego że zaczęliśmy w siebie rzucać pytaniami, można wiedzieć skąd jesteś? - Xander ponownie musiał zejść do martwej przestrzeni swojej pamięci i wygrzebywać truchło bolesnych wspomnień. Gdyby tylko mógł zostawił by te spaczone przez czas wspomnienia, lecz nie potrafił zapanować nad własną podświadomością. Zamkną jedynie oczy, odwrócił głowę i zacisną zęby ze słyszalnym zgrzytnięciem. Obrazy i dźwięki powoli wypełniały umysł zebry, niczym gangrena boleśnie trawiąca ciało kawałek po kawałku. Mroczne wynaturzenie będące wspomnieniem dawnego życia i tego jak mu je odebrano, wycisnęły z pod powiek młodzika kilka łez, które niezauważalnie wsiąknęły w jego futro. Najgorszym wspomnieniem była noc wygnania, tuż przed jego urodzinami. Albo raczej dniem kiedy znalazł się pod drzwiami swoich przybranych rodziców. Od tamtej pory co rok obchodzi bolesną rocznicę własnej śmierci dla miasta Grayhoof.
Gdy Xander zdołał co nieco się pozbierać, ponownie zwrócił wzrok na swoją rozmówczynie. - Mieszkałem w małym miasteczku. Było tam całkiem znośnie ,ale pewnej nocy mieszkańcy postawili na mnie krzyż. Od tamtej pory moim domem był i są ruiny przedwojennych miast. - Młodzik wypowiadał swoje słowa powoli i z wyraźnie wyczuwalnym bólem, stanowiły one dla niego spory ciężar. Gdy skończył zapadła długa chwila ciszy. Odwrócił głowę w kierunku horyzontu, spokojne podmuchy powietrza przesączały się przez otwory w masce i muskał delikatnie jego sierść. Dało mu to nieco ukojenia i pozwoliło ponownie pogrzebać upiora przeszłości w najgłębszych odmętach pamięci. Wziął parę głębszych oddechów i z powrotem zwrócił się w kierunku Blue. Czy powinienem był o tym mówić, ehh. Co się stało to się nie odstanie trzeba iść naprzód. - To miasteczko, to było Grayhoof.
Nastała kolejna chwila wahania. Młodzik ponownie zwrócił twarz w kierunku bezkresnej dali i zastanawiał się nad ewentualnym pytaniem. - A ty skąd pochodzisz? - Rzucił krótko spoglądając na niebieską klacz.
- A z okazji tego że zaczęliśmy w siebie rzucać pytaniami, można wiedzieć skąd jesteś? - Xander ponownie musiał zejść do martwej przestrzeni swojej pamięci i wygrzebywać truchło bolesnych wspomnień. Gdyby tylko mógł zostawił by te spaczone przez czas wspomnienia, lecz nie potrafił zapanować nad własną podświadomością. Zamkną jedynie oczy, odwrócił głowę i zacisną zęby ze słyszalnym zgrzytnięciem. Obrazy i dźwięki powoli wypełniały umysł zebry, niczym gangrena boleśnie trawiąca ciało kawałek po kawałku. Mroczne wynaturzenie będące wspomnieniem dawnego życia i tego jak mu je odebrano, wycisnęły z pod powiek młodzika kilka łez, które niezauważalnie wsiąknęły w jego futro. Najgorszym wspomnieniem była noc wygnania, tuż przed jego urodzinami. Albo raczej dniem kiedy znalazł się pod drzwiami swoich przybranych rodziców. Od tamtej pory co rok obchodzi bolesną rocznicę własnej śmierci dla miasta Grayhoof.
Gdy Xander zdołał co nieco się pozbierać, ponownie zwrócił wzrok na swoją rozmówczynie. - Mieszkałem w małym miasteczku. Było tam całkiem znośnie ,ale pewnej nocy mieszkańcy postawili na mnie krzyż. Od tamtej pory moim domem był i są ruiny przedwojennych miast. - Młodzik wypowiadał swoje słowa powoli i z wyraźnie wyczuwalnym bólem, stanowiły one dla niego spory ciężar. Gdy skończył zapadła długa chwila ciszy. Odwrócił głowę w kierunku horyzontu, spokojne podmuchy powietrza przesączały się przez otwory w masce i muskał delikatnie jego sierść. Dało mu to nieco ukojenia i pozwoliło ponownie pogrzebać upiora przeszłości w najgłębszych odmętach pamięci. Wziął parę głębszych oddechów i z powrotem zwrócił się w kierunku Blue. Czy powinienem był o tym mówić, ehh. Co się stało to się nie odstanie trzeba iść naprzód. - To miasteczko, to było Grayhoof.
Nastała kolejna chwila wahania. Młodzik ponownie zwrócił twarz w kierunku bezkresnej dali i zastanawiał się nad ewentualnym pytaniem. - A ty skąd pochodzisz? - Rzucił krótko spoglądając na niebieską klacz.