02-09-2013, 23:45
Klacz z niecierpliwością wyczekiwała reakcji Sharpa. Wciąż uparcie wpatrywała się w jego oczy, które natomiast przez jakiś czas spoglądały w stronę wozu, tym samym zdradzając zamyślenie ich użytkownika. Rogata ewidentnie widziała, że jej koloryzowanie nie zrobiło na ogierze zbyt dużego wrażenia. ”A czego tak właściwie ja się spodziewałam?” Skarciła sama siebie w myślach. Przez jej głowę przemknęło coś jeszcze. Wyobraziła ona sobie sytuację w której ów medyk wytrwale operuje jakiegoś biedaka. Nagle zirytowany tupie mocno kopytem o podłogę, swoje narzędzia odrzuca na bok, a sam wypowiadając następujące słowa: „Nie kurwa, nic z niego nie będzie.” Następnie odwraca się i odchodzi tak jakby nigdy nic.
Starweave jako pierwsza opuściła stan swojego głębokiego zamyślenia. Zastanawiała się, z iloma kucykami Sharpowi zdarzyło się tak postąpić. ”Nie, on jest dobrym kucykiem, zawsze walczył do samego końca.” Chwile po tym usłyszał tak jakby wewnętrzny głos, a może to były jej własne myśli, które w jakiś sposób same się nasunęły. ”Głupia i naiwna, co ty możesz o nim wiedzieć?” To spowodowało, że klacz przez chwilę miała ochotę wycofać cały swój wcześniejszy monolog. Twarz ogiera byłą niezmienna, a on sam dalej przez cały czas wpatrywał się w wóz.
Dla Star stawało się to coraz bardziej nieznośne. Coraz bardziej była też ona pewna, że w jakiś sposób wyszła na idiotkę, a sam medyk skarci ją za durne pomysły. Coraz bardziej żałowała swoich słów, a co najgorsze nie miała pojęcia jak mogła by wybrnąć z takiej sytuacji. Nie wiedziała co mogła by jeszcze powiedzieć, jak dalej prosić. Po prostu z niecierpliwością wyczekiwała ona reakcji Jednorożca, nic więcej nie mogła zrobić.
- Wybudzić go mogę. Z opieką zobaczymy – To była pełna, niewygazowana butelka Sparkle-Coli i to oferowana Starweave w monecie kiedy ta była najbardziej spragniona. Jej uszy które z początku, tak samo jak pewność siebie, powoli zaczęły opadać, momentalnie całkowicie się wyprostowały. Star przez sekundę albo dwie sprawiała wrażenie zaszokowanej, potem szok ten przybrał postać normalnego zdziwienia. Chwilę po tym, klacz zdała sobie sprawę, że odniosła podwójne zwycięstwo. Medyk do tej pory nie wspomniał o ani jednym kapslu, a to było w tym wszystkim… no może nie najważniejsze, no ale... dość ważne. Klacz z uśmiechem na pyszczku wpatrywała się w ogiera, właściwie sama nie wiedziała kiedy pojawił się ten uśmiech.
Mijały kolejne chwile ciszy, a mimo wypowiedzianych słów Sharp nie podoił żadnej akcji. Jednoróżka troch się tym zmieszała, przez co jej uśmiech zmalał o połowę, ale tylko chwilowo, bo dość szybko wymusiła na nim jak najlepiej prezentujący się kształt. ”No fajnie i co teraz?” Myślała klacz, cały czas wpatrując się w niebieskie oczy. Wpatrywała się ona dość specyficznie, tak, że gdyby oczami można było mówić, Sharp usłyszał by pewnie coś w stylu: „No na co czekasz? Zakopyciaj tam i zrób to.”
- Eee… too… wspaniale, możesz zacząć od razu. Rainfall jest już w środku, w razie czego będzie czuwać nad nami. – Powiedziała to, po czym przy użyciu kopyt i strat czasowych, „teleportowała się” do wnętrza wozu. Na miejscu posłała głupkowaty uśmieszek Rain, tak jakby coś przeskrobała, po czym weszła w głąb wozu, robiąc tym samym miejsce dla medyka. Star miała nadzieję, że ten ruszy za nią w ślad i zaraz się pojawi.
Starweave jako pierwsza opuściła stan swojego głębokiego zamyślenia. Zastanawiała się, z iloma kucykami Sharpowi zdarzyło się tak postąpić. ”Nie, on jest dobrym kucykiem, zawsze walczył do samego końca.” Chwile po tym usłyszał tak jakby wewnętrzny głos, a może to były jej własne myśli, które w jakiś sposób same się nasunęły. ”Głupia i naiwna, co ty możesz o nim wiedzieć?” To spowodowało, że klacz przez chwilę miała ochotę wycofać cały swój wcześniejszy monolog. Twarz ogiera byłą niezmienna, a on sam dalej przez cały czas wpatrywał się w wóz.
Dla Star stawało się to coraz bardziej nieznośne. Coraz bardziej była też ona pewna, że w jakiś sposób wyszła na idiotkę, a sam medyk skarci ją za durne pomysły. Coraz bardziej żałowała swoich słów, a co najgorsze nie miała pojęcia jak mogła by wybrnąć z takiej sytuacji. Nie wiedziała co mogła by jeszcze powiedzieć, jak dalej prosić. Po prostu z niecierpliwością wyczekiwała ona reakcji Jednorożca, nic więcej nie mogła zrobić.
- Wybudzić go mogę. Z opieką zobaczymy – To była pełna, niewygazowana butelka Sparkle-Coli i to oferowana Starweave w monecie kiedy ta była najbardziej spragniona. Jej uszy które z początku, tak samo jak pewność siebie, powoli zaczęły opadać, momentalnie całkowicie się wyprostowały. Star przez sekundę albo dwie sprawiała wrażenie zaszokowanej, potem szok ten przybrał postać normalnego zdziwienia. Chwilę po tym, klacz zdała sobie sprawę, że odniosła podwójne zwycięstwo. Medyk do tej pory nie wspomniał o ani jednym kapslu, a to było w tym wszystkim… no może nie najważniejsze, no ale... dość ważne. Klacz z uśmiechem na pyszczku wpatrywała się w ogiera, właściwie sama nie wiedziała kiedy pojawił się ten uśmiech.
Mijały kolejne chwile ciszy, a mimo wypowiedzianych słów Sharp nie podoił żadnej akcji. Jednoróżka troch się tym zmieszała, przez co jej uśmiech zmalał o połowę, ale tylko chwilowo, bo dość szybko wymusiła na nim jak najlepiej prezentujący się kształt. ”No fajnie i co teraz?” Myślała klacz, cały czas wpatrując się w niebieskie oczy. Wpatrywała się ona dość specyficznie, tak, że gdyby oczami można było mówić, Sharp usłyszał by pewnie coś w stylu: „No na co czekasz? Zakopyciaj tam i zrób to.”
- Eee… too… wspaniale, możesz zacząć od razu. Rainfall jest już w środku, w razie czego będzie czuwać nad nami. – Powiedziała to, po czym przy użyciu kopyt i strat czasowych, „teleportowała się” do wnętrza wozu. Na miejscu posłała głupkowaty uśmieszek Rain, tak jakby coś przeskrobała, po czym weszła w głąb wozu, robiąc tym samym miejsce dla medyka. Star miała nadzieję, że ten ruszy za nią w ślad i zaraz się pojawi.