09-09-2013, 21:54
Starweave była zawiedziona reakcją jak i odpowiedzią jednorożca. Ogierowi w sumie już na niczym nie zależało, był przekonany, że po prostu przyjdzie mu niebawem umrzeć. W sumie Jednoróżka nie miała mu się co dziwić, kucyk autentycznie był w sytuacji bez wyjścia. Była na ich łasce i nie łasce, albo raczej łasce w niełasce, bo jedyne na co mógł obecnie liczyć, to jak najszybsza i bezbolesna śmierć. Star dobrze zdawała sobie sprawę, że nawet gdyby ona się zlitowała, pozostałe kucyki najprawdopodobniej nie były by już takie skore do tak olbrzymiego gestu, dla takiego zwyrodnialca.
Star podniosła się na wszystkie cztery nogi, po czym rozświetlając nieco jaśniej swój róg, rzuciła ogierowi pełne politowanie spojrzenie. – Wiesz, gdyby nasz szef wyszedł z tego cało, pewnie dawno byś już nie żył. Ba gdyby tu były inne kucyki, całe to przestawienie wyglądało by zupełnie inaczej, zapewniam cię. – Powiedziała dosyć poważnie, kładąc do połowy uszy. – Twoja sierść i skóra została by zdarta do gołych mięśni na żwirze i piachu. Każda większa kość została by złamana, a uszy i nie tylko, najprawdopodobniej wycięte do samej czaszki. – Star nie znała się zbytnio na torturach, ale czasami zdążało jej się słyszeć oszczerstwa swojego „kolegi” z pracy, który został oszukany przez innego kupca.
- Ty zostałeś opatrzony, wyleczony, ja jestem grzeczna i nikt cię nie krzywdzi. Naprawdę, ile kucyków jeszcze poza mną robi takie przesłuchania? – Star wiedziała, że aby przekonać tego jednoroga do prawdomówności, a właściwie do powiedzenia czegokolwiek, będzie musiała go ona przekonać iż wyjdzie z tego cało. To jednak nie wchodziło w grę, było zbyt trudne, wiązało się z przytulaniem i długim czasochłonnym pocieszaniem delikwenta. Jednoróżka nie była pewna czy ona faktycznie na to zasługiwał, a poza tym za bardzo śmierdział. Ale Starweave znalazła w swoim umyśle coś lepszego.
Klacz zdecydowała się dać mu coś zupełnie innego, nadzieję. Coś co zdeterminowało by go w pracowaniu swoim pyszczkiem, a jednocześnie nie było by stertą trudnych do przepchnięcia kłamstw.
Jednoróżka na chwile „wyłączyła światło” i aktywowała telekinezę którą przyciągnął poharatanego blisko siebie. Następnie nachyliła się ona nad głową ogiera i starając się ignorować alarmowe sygnały ze swojego nosa, przystawiła swój pyszczek do jego ucha. Z jego wnętrza wydobyły się szepty.
- Posłuchaj, to ja cię uratowałam i to ja będę odpowiedzialna za twoją egzekucję. Ja jestem dobrym kucykiem...”Cholera, ale ja mam o sobie wysokie mniemanie” ...jeśli powiesz mi prawdę, obiecuję, że wyceluję broń w niebo przed oddaniem strzału i pozwolę ci odejść wolno. – Star już miła się oddalić ale, przybliżyła pyszczek z powrotem do jego ucha. – Musisz mi zaufać. To jest twoja ostatnia szansa i naprawdę, nie masz wyboru. – Wyszeptała, po czym oddaliła głowę. Ponownie skąpała swoją jak i ogiera twarz w blasku światła magicznego rogu. Star zatopiła się swoim spojrzeniem w dwóch znajdujących się na przeciwko niej oczach. Kiwnęła ona swoją głową, utwierdzając ogiera w przekonaniu, aby uczynił jak prosiła.
Star podniosła się na wszystkie cztery nogi, po czym rozświetlając nieco jaśniej swój róg, rzuciła ogierowi pełne politowanie spojrzenie. – Wiesz, gdyby nasz szef wyszedł z tego cało, pewnie dawno byś już nie żył. Ba gdyby tu były inne kucyki, całe to przestawienie wyglądało by zupełnie inaczej, zapewniam cię. – Powiedziała dosyć poważnie, kładąc do połowy uszy. – Twoja sierść i skóra została by zdarta do gołych mięśni na żwirze i piachu. Każda większa kość została by złamana, a uszy i nie tylko, najprawdopodobniej wycięte do samej czaszki. – Star nie znała się zbytnio na torturach, ale czasami zdążało jej się słyszeć oszczerstwa swojego „kolegi” z pracy, który został oszukany przez innego kupca.
- Ty zostałeś opatrzony, wyleczony, ja jestem grzeczna i nikt cię nie krzywdzi. Naprawdę, ile kucyków jeszcze poza mną robi takie przesłuchania? – Star wiedziała, że aby przekonać tego jednoroga do prawdomówności, a właściwie do powiedzenia czegokolwiek, będzie musiała go ona przekonać iż wyjdzie z tego cało. To jednak nie wchodziło w grę, było zbyt trudne, wiązało się z przytulaniem i długim czasochłonnym pocieszaniem delikwenta. Jednoróżka nie była pewna czy ona faktycznie na to zasługiwał, a poza tym za bardzo śmierdział. Ale Starweave znalazła w swoim umyśle coś lepszego.
Klacz zdecydowała się dać mu coś zupełnie innego, nadzieję. Coś co zdeterminowało by go w pracowaniu swoim pyszczkiem, a jednocześnie nie było by stertą trudnych do przepchnięcia kłamstw.
Jednoróżka na chwile „wyłączyła światło” i aktywowała telekinezę którą przyciągnął poharatanego blisko siebie. Następnie nachyliła się ona nad głową ogiera i starając się ignorować alarmowe sygnały ze swojego nosa, przystawiła swój pyszczek do jego ucha. Z jego wnętrza wydobyły się szepty.
- Posłuchaj, to ja cię uratowałam i to ja będę odpowiedzialna za twoją egzekucję. Ja jestem dobrym kucykiem...”Cholera, ale ja mam o sobie wysokie mniemanie” ...jeśli powiesz mi prawdę, obiecuję, że wyceluję broń w niebo przed oddaniem strzału i pozwolę ci odejść wolno. – Star już miła się oddalić ale, przybliżyła pyszczek z powrotem do jego ucha. – Musisz mi zaufać. To jest twoja ostatnia szansa i naprawdę, nie masz wyboru. – Wyszeptała, po czym oddaliła głowę. Ponownie skąpała swoją jak i ogiera twarz w blasku światła magicznego rogu. Star zatopiła się swoim spojrzeniem w dwóch znajdujących się na przeciwko niej oczach. Kiwnęła ona swoją głową, utwierdzając ogiera w przekonaniu, aby uczynił jak prosiła.