14-09-2013, 21:38
Reakcja jednorożca była tak gwałtowana, że aż ciemnogranatowa klacz, początkowo się przestraszyła. Chwile po tym, naprawdę zrobiło jej się żal poharatanego ogiera. W tej chwili naprawdę chciała by dotrzymać swojego słowa. A nawet miała nadzieję zaoferować biedakowi coś więcej niż tylko wolność. W świetle swojego rogu, Star widziała blizny, a nawet całkowite braki sierści w pewnych miejscach. Widok ten nie pozostawiał wiele do myślenia.
” Więc napadli na osadę, a sądząc po jego bliznach i poziomie smrodu, było to tak dawno temu, że do tego czasu pewnie większość osadników została już zabita, ogiery zaszczute, a klacze rozepchane. Szlag, dlaczego ja jestem taką pesymistką w tej kwestii? Może to naturalne na pustkowiach? Star położyła uszy, zamykając oczy i spuszczając pyszczek w dół. ”Biedne kucyki. Nic im już nie pomoże, a finał tego najpewniej będzie taki, że ten tutaj zostanie jedynym ocalałym ze swojej osady.”
Klacz powoli otworzyła powieki, z wielkim bólem spoglądając na swojego rozmówcę. - Od jakiś sześciu godzin. Jest już popołudnie tego samego dnia, który przyniósł śmierć tak wielu kucykom. - Zrobiła krótką pauzę, nieco zmniejszając poziom mocy zaklęcia światła. Jednoróżka nigdy by tego otwarcie nie przyznała, ale maiła już dość czarowania na dzisiaj. Rozganianie mroku swoją magią nie było jakimś specjalnym wysiłkiem, ale jednak bitwa, sprzątanie zwłok, zabawa ze skrzynkami i w końcu stres pochodzący z całego dnia, odcisnęły na jej rogu swoje piętno. Klacz nie była w stanie jednoznacznie nazwać uczucia które towarzyszyło jej przeciążeniu magicznemu. Nie było ono na te chwilę nieprzyjemne i tak wyraźne jak zazwyczaj. Jednak Star już dobrze wiedziała, że tego dnia będzie spać wyjątkowo słodko, jak małe źrebie, o ile będzie taka możliwość.
- Wiesz czego chcieli bandyci? Potrafił byś wskazać położenie swojej osady. ”Dobrze było by to wiedzieć by przypadkiem nie władować się w jeszcze większe łajno. „ Starweave przez jakiś czas już nic nie mówiła, gdy nagle uderzyła ja złota myśl.
- Hilo, a czy przypadkiem to nie twoja osada spodziewała się naszej karawany i zaopatrzenia? – Zapytała szybko z nieukrywaną ciekawością, nim ogier zdążył zareagować na jej wcześniejsze pytanie.
” Więc napadli na osadę, a sądząc po jego bliznach i poziomie smrodu, było to tak dawno temu, że do tego czasu pewnie większość osadników została już zabita, ogiery zaszczute, a klacze rozepchane. Szlag, dlaczego ja jestem taką pesymistką w tej kwestii? Może to naturalne na pustkowiach? Star położyła uszy, zamykając oczy i spuszczając pyszczek w dół. ”Biedne kucyki. Nic im już nie pomoże, a finał tego najpewniej będzie taki, że ten tutaj zostanie jedynym ocalałym ze swojej osady.”
Klacz powoli otworzyła powieki, z wielkim bólem spoglądając na swojego rozmówcę. - Od jakiś sześciu godzin. Jest już popołudnie tego samego dnia, który przyniósł śmierć tak wielu kucykom. - Zrobiła krótką pauzę, nieco zmniejszając poziom mocy zaklęcia światła. Jednoróżka nigdy by tego otwarcie nie przyznała, ale maiła już dość czarowania na dzisiaj. Rozganianie mroku swoją magią nie było jakimś specjalnym wysiłkiem, ale jednak bitwa, sprzątanie zwłok, zabawa ze skrzynkami i w końcu stres pochodzący z całego dnia, odcisnęły na jej rogu swoje piętno. Klacz nie była w stanie jednoznacznie nazwać uczucia które towarzyszyło jej przeciążeniu magicznemu. Nie było ono na te chwilę nieprzyjemne i tak wyraźne jak zazwyczaj. Jednak Star już dobrze wiedziała, że tego dnia będzie spać wyjątkowo słodko, jak małe źrebie, o ile będzie taka możliwość.
- Wiesz czego chcieli bandyci? Potrafił byś wskazać położenie swojej osady. ”Dobrze było by to wiedzieć by przypadkiem nie władować się w jeszcze większe łajno. „ Starweave przez jakiś czas już nic nie mówiła, gdy nagle uderzyła ja złota myśl.
- Hilo, a czy przypadkiem to nie twoja osada spodziewała się naszej karawany i zaopatrzenia? – Zapytała szybko z nieukrywaną ciekawością, nim ogier zdążył zareagować na jej wcześniejsze pytanie.