15-09-2013, 21:45
Hilo pokiwał głową, gdy Starweave odpowiedziała, mówiąc o sześciu godzinach. Obraz sytuacji jakoś mu się w głowie składał. Oczywiście nie mógł wiedzieć, że Starweave go okłamała, nawet jeżeli nie było to zamierzone, w kwestii tego, kto przeżył bitwę.
Gdy klacz spytała się o lokalizację osady i motywy bandytów, uszy ogiera, po raz pierwszy od jego przebudzenia się, podniosły się. Powoli, jakby niepewnie, ale jednak.
- Chyba część chciała nas sprzedać do niewolnictwa, a inni... - przełknął ślinę i spojrzał na wyjście z wozu - zabić... c-chyba się o to pokłócili, a potem część wzięła młodsze o-ogiery z o-sady i... przyszli t-tu.
Podczas tej wypowiedzi ogier ze stanu promieniowania wręcz nadzieją wrócił do stanu poprzedniego, jakby sobie zdał z czegoś sprawę, bądź o czymś przypomniał. Pewnym było, że uznał, że jest wysokie prawdopodobieństwo wyjścia z tego, a może i uratowania jego osady.
Wtedy Starweave zadał kolejne pytanie. Spojrzał jej w oczy, zdezorientowany i zaskoczony.
- Nie wiem... J-ja tylko meble składam... - powiedział, wkładając widoczny wysiłek w kontrolowanie swojego głosu. Wziął głębszy oddech, jakby zbierał siły i zadał jedno pytanie, na które odpowiedź mogła zaważyć o jego dalszym życiu - p-pomożecie nam? T-tam są dzieci... moja młodsza s-siostra... - tego co miał powiedzieć dalej, nie powiedział. Z dość prostego powodu; zaczął bowiem ponownie szlochać cicho. Zacisnął powieki i odwrócił głowę od klaczy, kładąc uszy po sobie. Wyglądało, jakby próbował walczyć, ale przegrywał z niedawnymi wspomnieniami.
Iron niewiele zobaczyła, zrzucając prowizoryczną pochodnię na dół. Ot, fragment metalowej podłogi i sporo kurzu.
Gdy zlazła na dół, widok nie poprawił się jakoś specjalnie. Przed nią był krótki, podziemny korytarz, wiodący lekko w dół. Po lewej stronie korytarza leżało kilka sporych kawałków złomu, przypominających nieco szyny kolejowe, które, nawet po apokalipsie, można było zobaczyć tu i tam. W niektórych miejscach pustkowi cały czas jeździły po nich pociągi.
Po prawej stronie, na końcu korytarza, Iron mogła dostrzec zarys drzwi, jednakże słabo widoczny ze względu na ograniczone możliwości jej źródła światła.
Gdy klacz spytała się o lokalizację osady i motywy bandytów, uszy ogiera, po raz pierwszy od jego przebudzenia się, podniosły się. Powoli, jakby niepewnie, ale jednak.
- Chyba część chciała nas sprzedać do niewolnictwa, a inni... - przełknął ślinę i spojrzał na wyjście z wozu - zabić... c-chyba się o to pokłócili, a potem część wzięła młodsze o-ogiery z o-sady i... przyszli t-tu.
Podczas tej wypowiedzi ogier ze stanu promieniowania wręcz nadzieją wrócił do stanu poprzedniego, jakby sobie zdał z czegoś sprawę, bądź o czymś przypomniał. Pewnym było, że uznał, że jest wysokie prawdopodobieństwo wyjścia z tego, a może i uratowania jego osady.
Wtedy Starweave zadał kolejne pytanie. Spojrzał jej w oczy, zdezorientowany i zaskoczony.
- Nie wiem... J-ja tylko meble składam... - powiedział, wkładając widoczny wysiłek w kontrolowanie swojego głosu. Wziął głębszy oddech, jakby zbierał siły i zadał jedno pytanie, na które odpowiedź mogła zaważyć o jego dalszym życiu - p-pomożecie nam? T-tam są dzieci... moja młodsza s-siostra... - tego co miał powiedzieć dalej, nie powiedział. Z dość prostego powodu; zaczął bowiem ponownie szlochać cicho. Zacisnął powieki i odwrócił głowę od klaczy, kładąc uszy po sobie. Wyglądało, jakby próbował walczyć, ale przegrywał z niedawnymi wspomnieniami.
Iron niewiele zobaczyła, zrzucając prowizoryczną pochodnię na dół. Ot, fragment metalowej podłogi i sporo kurzu.
Gdy zlazła na dół, widok nie poprawił się jakoś specjalnie. Przed nią był krótki, podziemny korytarz, wiodący lekko w dół. Po lewej stronie korytarza leżało kilka sporych kawałków złomu, przypominających nieco szyny kolejowe, które, nawet po apokalipsie, można było zobaczyć tu i tam. W niektórych miejscach pustkowi cały czas jeździły po nich pociągi.
Po prawej stronie, na końcu korytarza, Iron mogła dostrzec zarys drzwi, jednakże słabo widoczny ze względu na ograniczone możliwości jej źródła światła.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.