16-09-2013, 19:31
P-pomożecie nam? T-tam są dzieci... moja młodsza s-siostra... – usłyszała Starweave, po czym obserwowała jak leżący naprzeciw niej jednorożec, powoli się załamuje. Jego słowa były wyjątkowo bolesne. W pełni rozumiał ona teraz jego ból oraz smutek. Jednoróżka położyła swoje uszy i stała tak przez parę chwil. Poczęła rozmyślać o jego wcześniejszych słowach. ”Czybym miała racje? Bardzo prawdopodobnym jest, że ta karawana była przeznaczona dla tamtej właśnie osady. A nawet jeśli nie, to możliwe że miała tam mieć chwilowy postój. To jest to, ktoś się musiał nas spodziewać, inaczej te pierdolce nie wzięły by ze sobą mięsa armatniego.
Starweave zaobserwowała kolejne objawy skrajnej rozpaczy. Ten kucyk nie tylko okazał się normalną czującą istotą, ale także miał dobre serce. W obecnej sytuacji, będąc w jego sierści, Starweave martwiła by się i wyłącznie o siebie. A może to dla tego, że jeszcze do tej pory, nie pozyskała w sowim życiu nic bezcennego? Jednoróżka na te myśl spochmurniała jeszcze bardziej. Jednak najbardziej dołującą dla niej rzeczą, nie był nie tyle dramat młodego ogiera, a brak możliwości udzielenia mu odpowiedzi. Nie mogła mu powiedzieć „tak”, ale nie była też w stanie otwarcie przyznać prawdy. Co gorsza nie wiedziała, co w ogóle mogła by mu powiedzieć. To była dosyć przygnębiająca sytuacja, przez którą zrobiło jej się jeszcze bardziej żal młodego jednorożca. Starweave może nawet była by skłonna go przytulić, gdyby tylko tak nie śmierdział.
- Ja... – zaczęła. Na pyszczek klaczy cisnęło się tylko jedno słowo, „jak?”, lecz nie mogła go wypowiedzieć. Perspektywa gnębienia źrebiąt dla własnej kosmicznej hecy, była dla niej nie do zniesienia. ”Ale co ja mogę zrobić? Co ja mam zrobić?” Kłóciła się z myślami, opadając na zad. Z każdą chwilą, gdy coraz intensywniej o tym myślała, coraz bardziej zbierało jej się na płacz. Mimo tego nie rozkleiła się. Inne myśli zapobiegły temu, które na czele rozsądku, wtargnęły do jej głowy. ”To wciąż może być podstęp, próba wciągnięcia nas w pułapkę, oraz zaimponowania swoim kompanom. Mógłby spokojnie powiedzieć, że dostarczył nas na srebrnym talerzu i tym „wyjść spod kibla.” – Klacz zastanawiał się jeszcze przez chwilę, druga wersja wydała się dosyć mało prawdopodobna, ale i tak nie miało to większego znaczenia. Starweave spojrzała na brązowego jednorożca i sekundę potem na wciąż lewitowana przez niego broń. Dała mu wymowny znak, aby ja schował, po czym zwróciła się bezpośrednio do niego.
- Świadek jest wasz panie Sharp – powiedziała beznamiętnym głosem.
Starweave zaobserwowała kolejne objawy skrajnej rozpaczy. Ten kucyk nie tylko okazał się normalną czującą istotą, ale także miał dobre serce. W obecnej sytuacji, będąc w jego sierści, Starweave martwiła by się i wyłącznie o siebie. A może to dla tego, że jeszcze do tej pory, nie pozyskała w sowim życiu nic bezcennego? Jednoróżka na te myśl spochmurniała jeszcze bardziej. Jednak najbardziej dołującą dla niej rzeczą, nie był nie tyle dramat młodego ogiera, a brak możliwości udzielenia mu odpowiedzi. Nie mogła mu powiedzieć „tak”, ale nie była też w stanie otwarcie przyznać prawdy. Co gorsza nie wiedziała, co w ogóle mogła by mu powiedzieć. To była dosyć przygnębiająca sytuacja, przez którą zrobiło jej się jeszcze bardziej żal młodego jednorożca. Starweave może nawet była by skłonna go przytulić, gdyby tylko tak nie śmierdział.
- Ja... – zaczęła. Na pyszczek klaczy cisnęło się tylko jedno słowo, „jak?”, lecz nie mogła go wypowiedzieć. Perspektywa gnębienia źrebiąt dla własnej kosmicznej hecy, była dla niej nie do zniesienia. ”Ale co ja mogę zrobić? Co ja mam zrobić?” Kłóciła się z myślami, opadając na zad. Z każdą chwilą, gdy coraz intensywniej o tym myślała, coraz bardziej zbierało jej się na płacz. Mimo tego nie rozkleiła się. Inne myśli zapobiegły temu, które na czele rozsądku, wtargnęły do jej głowy. ”To wciąż może być podstęp, próba wciągnięcia nas w pułapkę, oraz zaimponowania swoim kompanom. Mógłby spokojnie powiedzieć, że dostarczył nas na srebrnym talerzu i tym „wyjść spod kibla.” – Klacz zastanawiał się jeszcze przez chwilę, druga wersja wydała się dosyć mało prawdopodobna, ale i tak nie miało to większego znaczenia. Starweave spojrzała na brązowego jednorożca i sekundę potem na wciąż lewitowana przez niego broń. Dała mu wymowny znak, aby ja schował, po czym zwróciła się bezpośrednio do niego.
- Świadek jest wasz panie Sharp – powiedziała beznamiętnym głosem.