27-10-2013, 21:51
Xander chwilę obserwował ognisko oraz siedzącą przy nim White, choć nie zwracał na to większej uwagi. Najzwyczajniej w świecie wolał cieszyć się muzyką z odtwarzacza. Dopiero gdy przy ognisku pojawiła się Blue i Sharp, wróciła na ziemię. Blue zaczęła gadać o czymś z White, a Sharp stał nieco z boku. Młodzik nie słyszał o czym rozmawiały klacze, ale wnioskują z gestykulacji chyba chodziło o te ich komputery, które miały na nogach. Potwierdzeniem jego podejrzeń było to, że biała klacz wyjęła kolejne takie ustrojstwo z juków i podała je Blue.
W następnej chwili wszystko wyglądało tak jak gdyby niebieska chciała założyć ten mały terminal Sharpowi. Sytuacja ta powoli zaczynała przyciągać coraz więcej uwagi zebry, ale wzbierające zaciekawienie prysło niczym bańka mydlana, gdy odezwała się do niej Ciemno niebieska klacz stojąca obok. - "Przydałoby się, skoro masz nam choć przez chwilę towarzyszyć, poznać się nawzajem. Jestem Rainfall" - Mówiła głośno, zakłócając młodzikowi odbiór jednej z jego ulubionych piosenek: "Mare In Black".
Trudno, później dokończę. pomyślał i wyłączył odtwarzacz. Zwrócił głowę na swoją rozmówczynię, którą okazała się być właścicielka działka wielolufowego. - "Jako że nic o tobie nie wiem, liczę na choć trochę wyczerpujące wypowiedzi" - Zależy na jakie pytania. - "Pytanie pierwsze: Jak masz na imię. Pytanie drugie: Czy masz jakiś konkretny powód, żeby zakrywać twarz. Pytanie trzecie: Jak tu trafiłeś?" - Trochę szorstkie przywitanie, ale z taką artylerią to kto by jej zabronił.
- Na pierwsze pytanie raczej nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Wołają na mnie Rusty. Chyba że chcesz poznać etymologię mojego imienia. - Ostatnie zdanie młodzik wypowiedział z lekkim uśmieszkiem ironii. - Co do twarzy... - Gdyby tu chodziło tylko o twarz. - Po prostu się ukrywam. Jakoś moją głupia morda nigdy w nikim nie wzbudzała sympatii. Na maskę reagują kapkę milej. A co do twojego ostatniego pytania... zależy jak rozumiesz "tutaj". Na świecie znalazłem się dzięki moim rodzicom. Na pustkowiach, ponieważ byłem sobą. A tutaj, w sensie karawany i was, dlatego że szedłem akurat tym samym traktem co wy. Dosyć proste nieprawdaż?
Xander na chwilę jeszcze odwrócił głowę w stronę ogniska by sprawdzić co się tam dzieje, by chwilę potem znów skierować ją na Rainfall. - Teraz ja mam pytanie. Zawsze tak wszystkich witasz? - Po tych słowach zrobił krótką pauzę. - Ale mniejsza z tym. Ładny kawał artylerii ze sobą nosisz, chyba trzeba mieć sporo krzepy by unieść taki cholerny kawał żelastwa co? Najpewniej wolałbym nie wdawać się z tobą w bójki, w strzelaniny z resztą też.- Tutaj ogier uciął swoją wypowiedź. I co ja mam dalej gadać? Coś mi się ta rozmowa nie klei, może ona to jakoś pociągnie.
W następnej chwili wszystko wyglądało tak jak gdyby niebieska chciała założyć ten mały terminal Sharpowi. Sytuacja ta powoli zaczynała przyciągać coraz więcej uwagi zebry, ale wzbierające zaciekawienie prysło niczym bańka mydlana, gdy odezwała się do niej Ciemno niebieska klacz stojąca obok. - "Przydałoby się, skoro masz nam choć przez chwilę towarzyszyć, poznać się nawzajem. Jestem Rainfall" - Mówiła głośno, zakłócając młodzikowi odbiór jednej z jego ulubionych piosenek: "Mare In Black".
Trudno, później dokończę. pomyślał i wyłączył odtwarzacz. Zwrócił głowę na swoją rozmówczynię, którą okazała się być właścicielka działka wielolufowego. - "Jako że nic o tobie nie wiem, liczę na choć trochę wyczerpujące wypowiedzi" - Zależy na jakie pytania. - "Pytanie pierwsze: Jak masz na imię. Pytanie drugie: Czy masz jakiś konkretny powód, żeby zakrywać twarz. Pytanie trzecie: Jak tu trafiłeś?" - Trochę szorstkie przywitanie, ale z taką artylerią to kto by jej zabronił.
- Na pierwsze pytanie raczej nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Wołają na mnie Rusty. Chyba że chcesz poznać etymologię mojego imienia. - Ostatnie zdanie młodzik wypowiedział z lekkim uśmieszkiem ironii. - Co do twarzy... - Gdyby tu chodziło tylko o twarz. - Po prostu się ukrywam. Jakoś moją głupia morda nigdy w nikim nie wzbudzała sympatii. Na maskę reagują kapkę milej. A co do twojego ostatniego pytania... zależy jak rozumiesz "tutaj". Na świecie znalazłem się dzięki moim rodzicom. Na pustkowiach, ponieważ byłem sobą. A tutaj, w sensie karawany i was, dlatego że szedłem akurat tym samym traktem co wy. Dosyć proste nieprawdaż?
Xander na chwilę jeszcze odwrócił głowę w stronę ogniska by sprawdzić co się tam dzieje, by chwilę potem znów skierować ją na Rainfall. - Teraz ja mam pytanie. Zawsze tak wszystkich witasz? - Po tych słowach zrobił krótką pauzę. - Ale mniejsza z tym. Ładny kawał artylerii ze sobą nosisz, chyba trzeba mieć sporo krzepy by unieść taki cholerny kawał żelastwa co? Najpewniej wolałbym nie wdawać się z tobą w bójki, w strzelaniny z resztą też.- Tutaj ogier uciął swoją wypowiedź. I co ja mam dalej gadać? Coś mi się ta rozmowa nie klei, może ona to jakoś pociągnie.