28-10-2013, 20:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-10-2013, 20:06 przez Kingofhills.)
Reakcja na wywód dotyczące prawdopodobnego pochodzenia Rusty'ego była dość... specyficzna. Być może to Rainfall była nie na czasie, być może nie była dostatecznie inteligentna, by dostrzec żart... ale być może ogier zwyczajnie miał nieco inne poczucie humoru. W każdym razie żart prawdopodobnie nie został zrozumiany tak, jak powinien.
Następne w kolejce było stwierdzenie, że Rusty jest "ścigany listem gończym wystawionym przez pustkowia w dniu moich narodzin". Zaraz... kurwa, że co? Zastanawiała się chwilę klacz, ale po chwili dała z tym spokój. Uznawszy, że to nie na jej głowę, słuchała dalej. "Potem ścigali mnie chyba za to że zabijałem tych którzy mnie ścigali. I tak oto zamknąłem pieprzone koło i stworzyłem perpetuum mobile", stwierdził ogier. Aha. Czyli walczyć i przeżyć umie. A poza tym - standardowa potrawka z Pustkowi w sosie o smaku "porządny kop w dupę".
Ciemnoniebieska bez większych emocji przyjęła do siebie wiadomość o tym, że do tej pory przybysz zdołał poznać zaledwie dwie osoby. Nie było w tym nic specjalnego - w końcu był tu od niedawna. Zgadzała się również co do poglądu, jakoby i medyk, i klacz z pipbucikiem byli "w porządku". Chyba za łatwo ufam kucom, ale co poradzić, podsumowała w myślach.
Następnie padło pytanie. "A ty? Może opowiesz coś o sobie? Wiem że czasem fajnie jest słuchać, ale też chciałbym coś więcej usłyszeć," oznajmił ogier. Niebieski kucyk uśmiechnął się w myślach.
- Ja? Nic specjalnego. Oprócz tego, że mam nieco za dużą masę jak na swoją płeć, nie wyróżniam się niczym szczególnym. Czasem szczęście się do mnie uśmiechnie, ale nic więcej - powiedziała zdawkowo. - Jak miałam 14 lat, to rodzice sobie postanowili zniknąć. Od tamtej pory radziłam sobie sama. Zazwyczaj w nie do końca legalny sposób, ale jakoś żyć trzeba. I od razu mówię, żebyś nie patrzył na mnie jak na jakąś kryminalistkę - dodała szybko, - jeśli już coś robiłam, to kradłam mniejsze rzeczy. Z głodu. - Przerwała na chwilę, by odetchnąć i znów obejrzeć się w stronę obozowiska. Po chwili kontynuowała wątek.
- Jakiś czas potem znalazłam to cacuszko, które mam teraz na grzbiecie - uśmiechnęła się, na wpół z dumy, na wpół do wspomnień. - Potem kontrakty, jakieś roboty... no i w końcu wpadłam do tej karawany. Nic specjalnego, jak mówiłam - zakończyła wywód.
No i brakuje mi tematów do rozmowy. Iście zajebiście. Klacz zastanawiała się chwilę, a następnie rzuciła krótkie, zdawkowe pytanie, - A jak radzisz sobie w boju?
Następne w kolejce było stwierdzenie, że Rusty jest "ścigany listem gończym wystawionym przez pustkowia w dniu moich narodzin". Zaraz... kurwa, że co? Zastanawiała się chwilę klacz, ale po chwili dała z tym spokój. Uznawszy, że to nie na jej głowę, słuchała dalej. "Potem ścigali mnie chyba za to że zabijałem tych którzy mnie ścigali. I tak oto zamknąłem pieprzone koło i stworzyłem perpetuum mobile", stwierdził ogier. Aha. Czyli walczyć i przeżyć umie. A poza tym - standardowa potrawka z Pustkowi w sosie o smaku "porządny kop w dupę".
Ciemnoniebieska bez większych emocji przyjęła do siebie wiadomość o tym, że do tej pory przybysz zdołał poznać zaledwie dwie osoby. Nie było w tym nic specjalnego - w końcu był tu od niedawna. Zgadzała się również co do poglądu, jakoby i medyk, i klacz z pipbucikiem byli "w porządku". Chyba za łatwo ufam kucom, ale co poradzić, podsumowała w myślach.
Następnie padło pytanie. "A ty? Może opowiesz coś o sobie? Wiem że czasem fajnie jest słuchać, ale też chciałbym coś więcej usłyszeć," oznajmił ogier. Niebieski kucyk uśmiechnął się w myślach.
- Ja? Nic specjalnego. Oprócz tego, że mam nieco za dużą masę jak na swoją płeć, nie wyróżniam się niczym szczególnym. Czasem szczęście się do mnie uśmiechnie, ale nic więcej - powiedziała zdawkowo. - Jak miałam 14 lat, to rodzice sobie postanowili zniknąć. Od tamtej pory radziłam sobie sama. Zazwyczaj w nie do końca legalny sposób, ale jakoś żyć trzeba. I od razu mówię, żebyś nie patrzył na mnie jak na jakąś kryminalistkę - dodała szybko, - jeśli już coś robiłam, to kradłam mniejsze rzeczy. Z głodu. - Przerwała na chwilę, by odetchnąć i znów obejrzeć się w stronę obozowiska. Po chwili kontynuowała wątek.
- Jakiś czas potem znalazłam to cacuszko, które mam teraz na grzbiecie - uśmiechnęła się, na wpół z dumy, na wpół do wspomnień. - Potem kontrakty, jakieś roboty... no i w końcu wpadłam do tej karawany. Nic specjalnego, jak mówiłam - zakończyła wywód.
No i brakuje mi tematów do rozmowy. Iście zajebiście. Klacz zastanawiała się chwilę, a następnie rzuciła krótkie, zdawkowe pytanie, - A jak radzisz sobie w boju?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!