White ni stąd, ni zowąd dostała dość mocnego napadu kaszlu. Ciągnął się on jakiś czas, a skutkiem było wylanie wypuszczenie butelki, i wylanie się jej zawartości, oraz poplamienie samej siebie. Szczerze, to teraz jej to jako tako zwisało, ale kto wie co będzie potem. Zaczęła się więc tępo wpatrywać w pustą butelkę po trunku, która leżała na ziemi.
- Może to i lepiej? - pomyślała sobie, a następnie stwierdziła, iż to wali. Aczkolwiek nawet teraz, już cząstkowo wiedziała, że raczej alkoholu już nie weźmie... ale co ona tam wie. Jest jeszcze młoda, głupia i niedoświadczona. Swe życie zawdzięcza swojemu szczęściu, PipBuckowi oraz tej grupie, bez której pewnie dalej by się szwendała po pustkowiach, lub w tej właśnie chwili gryzła piach, albo robiła za zabawkę bandytów.
White pokiwała głową, aby odepchnąć dziwne myśli. Skutkiem było to, iż logicznie zaczęło jej się kręcić w głowie, więc się upadła na zadek. Rozejrzała się jeszcze raz dookoła, a wtedy zobaczyła, że jest niemal sama. Gdzieś tam w oddali chyba widziała kuce, ale pewna tego nie była. Obok niej też leżało wiadro, którego... wcześniej tu nie było. A może go po prostu nie zauważyła? To też było możliwe.
Kolejna partia myśli została odepchnięta po przez solidne kręcenie głową. Wyglądało to głupio i komicznie, a sposób to też najlepszy nie był. Jeszcze raz spróbowała się przyjrzeć kucykom, które stały w oddali. Nie zauważyła nic ciekawego, więc zostawiła ich samych sobie.
- I tak pewnie nie będą chcieli ze mną rozmawiać - burknęła sobie pod nosem, następnie położyła się, i ponownie zaczęła się gapić w górę. Po chwili wpadł jej pomysł, aby ponownie chwycić ukulele, i coś sobie pobrzdąkać. Była jednak pod wpływem, więc wszystko co próbowała zagrać wychodziło jej inaczej. Dźwięki byłe trochę mocniejsze. Zignorowała ten fakt, i zaczęła coś w miarę głośno brzdąkać, uśmiechając się przy tym szeroko. Szykowała się dla niej długa noc... a najlepsze pewnie było jeszcze przed nią.
(God dammit son. To już 500 post.)
- Może to i lepiej? - pomyślała sobie, a następnie stwierdziła, iż to wali. Aczkolwiek nawet teraz, już cząstkowo wiedziała, że raczej alkoholu już nie weźmie... ale co ona tam wie. Jest jeszcze młoda, głupia i niedoświadczona. Swe życie zawdzięcza swojemu szczęściu, PipBuckowi oraz tej grupie, bez której pewnie dalej by się szwendała po pustkowiach, lub w tej właśnie chwili gryzła piach, albo robiła za zabawkę bandytów.
White pokiwała głową, aby odepchnąć dziwne myśli. Skutkiem było to, iż logicznie zaczęło jej się kręcić w głowie, więc się upadła na zadek. Rozejrzała się jeszcze raz dookoła, a wtedy zobaczyła, że jest niemal sama. Gdzieś tam w oddali chyba widziała kuce, ale pewna tego nie była. Obok niej też leżało wiadro, którego... wcześniej tu nie było. A może go po prostu nie zauważyła? To też było możliwe.
Kolejna partia myśli została odepchnięta po przez solidne kręcenie głową. Wyglądało to głupio i komicznie, a sposób to też najlepszy nie był. Jeszcze raz spróbowała się przyjrzeć kucykom, które stały w oddali. Nie zauważyła nic ciekawego, więc zostawiła ich samych sobie.
- I tak pewnie nie będą chcieli ze mną rozmawiać - burknęła sobie pod nosem, następnie położyła się, i ponownie zaczęła się gapić w górę. Po chwili wpadł jej pomysł, aby ponownie chwycić ukulele, i coś sobie pobrzdąkać. Była jednak pod wpływem, więc wszystko co próbowała zagrać wychodziło jej inaczej. Dźwięki byłe trochę mocniejsze. Zignorowała ten fakt, i zaczęła coś w miarę głośno brzdąkać, uśmiechając się przy tym szeroko. Szykowała się dla niej długa noc... a najlepsze pewnie było jeszcze przed nią.
(God dammit son. To już 500 post.)