26-11-2013, 00:09
Rain wraz z Iron udały się w stronę ogniska, pozostając tam i czekając na następne wydarzenia, jakiekolwiek by one nie miały być. Medyk, a także najwyraźniej nowy przywódca karawany, zniknął gdzieś. Pozostawało mieć nadzieję, że szybko wróci. Wyraźnie widoczny był także brak innych kucyków: Blue, Starweave, a także dwóch ogierów. Nie pozostawało im nic prócz czekania, jeżeli mieli w planie słuchać nowego przywódcy.
Sharp tymczasem przypomniał sobie o nowym urządzeniu na swojej nodze oraz o tym, co dodawało one do jego wzroku. Zamiast szukać po kolei pod każdym wozem, od razu wszedł pod właściwy, korzystając z dobrodziejstw systemu EFS. Pod wozem nie było zbyt wiele miejsca. Na pewno nie było wystarczająco przestrzeni, by normalnie chodzić, co wymuszało na kucyku ruch przypominający raczej niezdarne skradanie się niż po prostu chód. Na pewno nie wyglądało to za poważnie, ale nie było innej możliwości. Zwłaszcza, że zbyt gwałtowne poruszanie kopytami powodowało wzbijanie się w powietrze pyłu, co pod wozem było dość problematyczne.
W końcu ogier dotarł do swojego celu: spokojnie leżących najemników. Cały czas był pełen wątpliwości co do tego, czy dobrze robi, wciągając ich to, ale podjął już decyzję. Obaj drzemali. Spróbował zbudzić starszego. Gdy w końcu powiodło się to, zaczęła się ta trudna część: przekonanie go do współpracy.
Chwilę potem, Sharp wylazł spod wozu. Podążało za nim dwóch najemników, przy czym młodszy ukrywał się wciąż za starszym, idącym wciąż niepewnie, ale jednak z wyprostowaną głową. Uważny obserwator mógł zauważyć wyraźny, świeży ból w oczach starszego ogiera. Mimo tego, szedł ku ognisku.
Podczas gdy medyk ruszył bezpośrednio ku ognisku, kuce ziemne zatrzymały się w pewnym oddaleniu od reszty grupy.
Xander zauważył jedno czy dwa podejrzliwe spojrzenia rzucone w jego stronę przez starszego najemnika, jednakowoż nic po za tym się nie wydarzyło, aż do przyjścia medyka do ogniska. Sharp westchnął, kręcąc głową i rzucił okiem na ciemniejące niebo, by po chwili z powrotem spojrzeć na grupę.
- Może się to niektórym nie podobać, ale musimy doprowadzić tę karawanę do celu. O powodach nie ma sensu wspominać, znacie je doskonale. Zanim cokolwiek w tym kierunku zrobimy, musimy przetrwać noc. A to oznacza podział wart i obowiązków. - ogier spojrzał chłodnym wzrokiem na grupę - Ja i Starweave obejmiemy pierwszą wartę. Potem, kolejno, Rainfall i Iron. Jutro ruszamy w stronę najbliższej osady. Wszyscy się zgadzają? - zakończył bardzo krótkie podsumowanie planu, spoglądając po grupie.
Specjalne pominął kilka, a nawet wiele kwestii, chcąc, by wypowiedziała się reszta. Jeżeli da się im trochę swobody i możliwość wypowiedzenia, to, teoretycznie, powinni być bardziej skłonni do zaakceptowania nowego przywódcy...
Cholera, nie nadaję się do tego, stwierdził jednorożec.
Sharp tymczasem przypomniał sobie o nowym urządzeniu na swojej nodze oraz o tym, co dodawało one do jego wzroku. Zamiast szukać po kolei pod każdym wozem, od razu wszedł pod właściwy, korzystając z dobrodziejstw systemu EFS. Pod wozem nie było zbyt wiele miejsca. Na pewno nie było wystarczająco przestrzeni, by normalnie chodzić, co wymuszało na kucyku ruch przypominający raczej niezdarne skradanie się niż po prostu chód. Na pewno nie wyglądało to za poważnie, ale nie było innej możliwości. Zwłaszcza, że zbyt gwałtowne poruszanie kopytami powodowało wzbijanie się w powietrze pyłu, co pod wozem było dość problematyczne.
W końcu ogier dotarł do swojego celu: spokojnie leżących najemników. Cały czas był pełen wątpliwości co do tego, czy dobrze robi, wciągając ich to, ale podjął już decyzję. Obaj drzemali. Spróbował zbudzić starszego. Gdy w końcu powiodło się to, zaczęła się ta trudna część: przekonanie go do współpracy.
Chwilę potem, Sharp wylazł spod wozu. Podążało za nim dwóch najemników, przy czym młodszy ukrywał się wciąż za starszym, idącym wciąż niepewnie, ale jednak z wyprostowaną głową. Uważny obserwator mógł zauważyć wyraźny, świeży ból w oczach starszego ogiera. Mimo tego, szedł ku ognisku.
Podczas gdy medyk ruszył bezpośrednio ku ognisku, kuce ziemne zatrzymały się w pewnym oddaleniu od reszty grupy.
Xander zauważył jedno czy dwa podejrzliwe spojrzenia rzucone w jego stronę przez starszego najemnika, jednakowoż nic po za tym się nie wydarzyło, aż do przyjścia medyka do ogniska. Sharp westchnął, kręcąc głową i rzucił okiem na ciemniejące niebo, by po chwili z powrotem spojrzeć na grupę.
- Może się to niektórym nie podobać, ale musimy doprowadzić tę karawanę do celu. O powodach nie ma sensu wspominać, znacie je doskonale. Zanim cokolwiek w tym kierunku zrobimy, musimy przetrwać noc. A to oznacza podział wart i obowiązków. - ogier spojrzał chłodnym wzrokiem na grupę - Ja i Starweave obejmiemy pierwszą wartę. Potem, kolejno, Rainfall i Iron. Jutro ruszamy w stronę najbliższej osady. Wszyscy się zgadzają? - zakończył bardzo krótkie podsumowanie planu, spoglądając po grupie.
Specjalne pominął kilka, a nawet wiele kwestii, chcąc, by wypowiedziała się reszta. Jeżeli da się im trochę swobody i możliwość wypowiedzenia, to, teoretycznie, powinni być bardziej skłonni do zaakceptowania nowego przywódcy...
Cholera, nie nadaję się do tego, stwierdził jednorożec.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.