02-12-2013, 19:11
Medyk czekał na odpowiedź Rain. Albo na odpowiedź kogokolwiek, mając nadzieję, że wraz z pytaniem o Rusty'ego skończyła się runda idiotycznych pytań, a zaczęła runda tych produktywnych. W jakikolwiek sposób.
Na co bardziej prawdopodobne pytania miał przygotowane odpowiedzi, ale, jak przed chwilą się przekonał, nie da się przewidzieć wszystkiego. W zasadzie dobrze, że coś mu o tym przypomniało.
Rain kontynuowała.
I tym razem przynajmniej zadała pytanie, na które ogier był w stanie bardzo prosto odpowiedzieć.
- To także ich karawana. No i ktoś musi zająć się brahminami - ogier wskazał głową w kierunku półinteligentnych, dwugłowych stworów koło wozów - oni zaoferowali się tym zająć. Oczywiście, dwa brahminy straciliśmy, toteż dwójka z nas będzie musiała ciągnąć czwarty wóz, ale to możemy chyba ustalić rano - dokończył.
Medyk nie wiedział zbyt wiele o brahminach. Owszem, wiedział jak się nimi zająć, zwłaszcza, że nie było to zbytnio skomplikowane: były dość samodzielne. No a każdy, kto pracował w karawanie, co najmniej raz musiał się nimi zajmować: w końcu ktoś to musiał robić, a nie można było zawsze mieć szczęścia przy losowaniu nieszczęśnika do tej niezbyt miłej roboty.
To, że dwaj "najemnicy" zgłosili się na ochotników oznaczało mniej więcej tyle co prośbę o nie dawanie im żadnej pracy związanej z walką czy jej możliwością. Sharp i bez tego by im takich działań nie powierzył, ale takie proste wskazania były zawsze swoistym uprzejmym gestem w stronę dowódcy.
- A, zabierz ktoś broń White, zanim sama sobie krzywdę zrobi - dodał na koniec. Wolał nie mieć w karawanie kuca świeżo ze stajni, uzbrojonego w broń tak samo zabójczą jak każda inna, ale nie mającego zielonego pojęcia o jej używaniu.
Na co bardziej prawdopodobne pytania miał przygotowane odpowiedzi, ale, jak przed chwilą się przekonał, nie da się przewidzieć wszystkiego. W zasadzie dobrze, że coś mu o tym przypomniało.
Rain kontynuowała.
I tym razem przynajmniej zadała pytanie, na które ogier był w stanie bardzo prosto odpowiedzieć.
- To także ich karawana. No i ktoś musi zająć się brahminami - ogier wskazał głową w kierunku półinteligentnych, dwugłowych stworów koło wozów - oni zaoferowali się tym zająć. Oczywiście, dwa brahminy straciliśmy, toteż dwójka z nas będzie musiała ciągnąć czwarty wóz, ale to możemy chyba ustalić rano - dokończył.
Medyk nie wiedział zbyt wiele o brahminach. Owszem, wiedział jak się nimi zająć, zwłaszcza, że nie było to zbytnio skomplikowane: były dość samodzielne. No a każdy, kto pracował w karawanie, co najmniej raz musiał się nimi zajmować: w końcu ktoś to musiał robić, a nie można było zawsze mieć szczęścia przy losowaniu nieszczęśnika do tej niezbyt miłej roboty.
To, że dwaj "najemnicy" zgłosili się na ochotników oznaczało mniej więcej tyle co prośbę o nie dawanie im żadnej pracy związanej z walką czy jej możliwością. Sharp i bez tego by im takich działań nie powierzył, ale takie proste wskazania były zawsze swoistym uprzejmym gestem w stronę dowódcy.
- A, zabierz ktoś broń White, zanim sama sobie krzywdę zrobi - dodał na koniec. Wolał nie mieć w karawanie kuca świeżo ze stajni, uzbrojonego w broń tak samo zabójczą jak każda inna, ale nie mającego zielonego pojęcia o jej używaniu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.