Starweave była dość mocno wyczulonym jednorożcem. Każdy, nawet najmniejszy rodzaj bodźca zewnętrznego mógł być powodem do przejścia w stan czuwania, lub upustu adrenaliny w jej układ krwionośny. Ciągły stres i świadomość bycia non stop w obliczu niebezpieczeństwa, sprawiły, że jej wstępna inicjacja w życie na pustkowiach, przebiegała dosyć „sprawnie”. Nie wiadomo w jakim stopniu, miał na to swój wpływ sposób jej egzystencji wewnątrz Stajni. Ale faktem było iż tamtego rodzaju zachowanie, (wtedy jeszcze bardziej zabawa) w pewnym stopniu miało tu swoje zasługi. Dzięki czemu była to kolejna rzecz dzięki której, ciemnogranatowa jednoróżka zawdzięczała posiadanie tylko jednego pęknięcia na swoim zadzie. Tego naturalnego rzecz jasna.
Podczas samotnych nocy na pustkowiach, których celem były zazwyczaj jakieś opuszczone obiekty, Starweave dosyć często się przebudzała. Podstawę stanowiła wtedy jej zdolność skanowania obszaru, oraz dobra kryjówka. Atramentowa potrafiła rozlokować się dosłownie wszędzie, gdzie żadnemu innemu kucykowi nie przyszło by nawet do głowy tam zajrzeć. A przynajmniej nie przyszło by zajrzeć w pierwszej kolejności, co już i tak stanowiło znaczną przewagę nad intruzem.
Choć było to w pewnym stopniu zależne od jej poziomu zmęczenia, klacz zazwyczaj nie łatwo było podejść. Oczywiście od każdej reguły, na każdym świecie istnieją wyjątki i takowy właśnie miał tu teraz miejsce. W tym konkretnym przypadku cała masa najróżniejszych czynników sprawiła, że Starweave spała jak zabita, głucha i niewrażliwa na otoczenie niczym ścięta kłoda. Najważniejszymi jednak z tych czynników, były tutaj ogólnie rzecz biorąc: ciężki dzień, a przede wszystkim obecność drugiego kucyka.
Podczas czasu spędzanego w samotności, mózg ciemnogranatowej klaczy zaczął wypracowywać sobie nowe wzorce zachowań, które dopracowane zostały później po wyjściu ze Stajni, a w skład których wchodziła właśnie między innymi agresywna reakcja, na jakąkolwiek aktywność otoczenia. Jednak słodka obecność drugiej klaczy sprawiła, że Starweave czuła się niczym małe źrebie wtulone w swoją opiekunkę.
I z tego właśnie tytułu narząd myślowy atramentowej skorzystał ze starej, stajennej konfiguracji kiedy to klacz jeszcze sypiała w swoim własnym łóżeczku; i zawsze był problem z jej dobudzeniem. W istocie, gdyby teraz na wóz dostała się jakaś czerwona kropka, (ta z systemu EFS) to Starweave niemal na pewno przypłaciła by to życiem, albo w najlepszym wypadku skończyła z wybuchową obrożą. Ni mniej jednak, był to problem przyszłej Starweave, bo ta teraźniejsza na chwile obecną miała absolutnie to wszystko w dupie.
Blue Jeśli była w stanie, raz czy dwa mogła poczuć niewielkie ruchy, którym towarzyszyły charakterystyczne dźwięki ciężko wydychanego powietrza. Atramentowa rzadko kiedy miała jakieś sny, albo po prostu ich nie pamiętała. Niekiedy to były koszmary, jeszcze rzadziej miały one coś wspólnego z rzeczywistością.
W swoim aktualnym śnie Starweave biegła przez „zaspy” pyłu i kurzu. Ale zaspy nie były ważne, nie pozostawiały żądnych śladów brudu na jej sierści, zdawało się, że nawet jej nie spowalniały. Star przedzierała się przez nie bez żadnych przeszkód, rozrzucając swoimi kopytami pył na wszystkie strony tak, jak gdy w ogóle nie posiadał żadnej masy. Całe otoczenie było dość mocno ubogie, pyłowe zaspy i wystające z nich co w różnych odstępach uschnięte drzewa. Nie było ich sporo, nie można było nawet powiedzieć, że był to jakiś zagajnik czy lasek. Cokolwiek znajdowało się na horyzoncie, tego Jednoróżka już nie zarejestrowała.
Starweave była ściągana przez burzę piaskową, a raczej pyłową. Szara mglista nicość pochłaniała za nią wszystko, zdając się dość szybko przeć na przód. Atramentowa biegła i wiedziała, że musi biec. Jej celem były odległe zabudowania, do których sukcesywnie się przybliżała. Kiedy była już dosyć blisko, miedzy budynkami dostrzegła jakąś klacz w podeszłym wieku. W jej głosie można było wyrzuć strach. Klacz wołała do niej, oznajmiając jej, że ta musi się szybko schować i żeby pobiegła za nią. Starweave jednak tak nie zrobiła. Burza była już tuż za nią. W obawie przed tym, że nie zdąży dobiec do klaczy, Star zmieniała kierunek uderzając do najbliższego z budynków. Starsza klacz to dostrzegła i nie czekając na atramentową, zniknęła za jednym z budynków.
Starweave także w końcu dobiegła do jednego z nich, tego najbliższego i szybko zniknęła w jego wnętrzu, zatrzaskując solidne drzwi za sobą. Kiedy to się stało burza momentalnie przestała się rozprzestrzeniać.
Podczas samotnych nocy na pustkowiach, których celem były zazwyczaj jakieś opuszczone obiekty, Starweave dosyć często się przebudzała. Podstawę stanowiła wtedy jej zdolność skanowania obszaru, oraz dobra kryjówka. Atramentowa potrafiła rozlokować się dosłownie wszędzie, gdzie żadnemu innemu kucykowi nie przyszło by nawet do głowy tam zajrzeć. A przynajmniej nie przyszło by zajrzeć w pierwszej kolejności, co już i tak stanowiło znaczną przewagę nad intruzem.
Choć było to w pewnym stopniu zależne od jej poziomu zmęczenia, klacz zazwyczaj nie łatwo było podejść. Oczywiście od każdej reguły, na każdym świecie istnieją wyjątki i takowy właśnie miał tu teraz miejsce. W tym konkretnym przypadku cała masa najróżniejszych czynników sprawiła, że Starweave spała jak zabita, głucha i niewrażliwa na otoczenie niczym ścięta kłoda. Najważniejszymi jednak z tych czynników, były tutaj ogólnie rzecz biorąc: ciężki dzień, a przede wszystkim obecność drugiego kucyka.
Podczas czasu spędzanego w samotności, mózg ciemnogranatowej klaczy zaczął wypracowywać sobie nowe wzorce zachowań, które dopracowane zostały później po wyjściu ze Stajni, a w skład których wchodziła właśnie między innymi agresywna reakcja, na jakąkolwiek aktywność otoczenia. Jednak słodka obecność drugiej klaczy sprawiła, że Starweave czuła się niczym małe źrebie wtulone w swoją opiekunkę.
I z tego właśnie tytułu narząd myślowy atramentowej skorzystał ze starej, stajennej konfiguracji kiedy to klacz jeszcze sypiała w swoim własnym łóżeczku; i zawsze był problem z jej dobudzeniem. W istocie, gdyby teraz na wóz dostała się jakaś czerwona kropka, (ta z systemu EFS) to Starweave niemal na pewno przypłaciła by to życiem, albo w najlepszym wypadku skończyła z wybuchową obrożą. Ni mniej jednak, był to problem przyszłej Starweave, bo ta teraźniejsza na chwile obecną miała absolutnie to wszystko w dupie.
Blue Jeśli była w stanie, raz czy dwa mogła poczuć niewielkie ruchy, którym towarzyszyły charakterystyczne dźwięki ciężko wydychanego powietrza. Atramentowa rzadko kiedy miała jakieś sny, albo po prostu ich nie pamiętała. Niekiedy to były koszmary, jeszcze rzadziej miały one coś wspólnego z rzeczywistością.
W swoim aktualnym śnie Starweave biegła przez „zaspy” pyłu i kurzu. Ale zaspy nie były ważne, nie pozostawiały żądnych śladów brudu na jej sierści, zdawało się, że nawet jej nie spowalniały. Star przedzierała się przez nie bez żadnych przeszkód, rozrzucając swoimi kopytami pył na wszystkie strony tak, jak gdy w ogóle nie posiadał żadnej masy. Całe otoczenie było dość mocno ubogie, pyłowe zaspy i wystające z nich co w różnych odstępach uschnięte drzewa. Nie było ich sporo, nie można było nawet powiedzieć, że był to jakiś zagajnik czy lasek. Cokolwiek znajdowało się na horyzoncie, tego Jednoróżka już nie zarejestrowała.
Starweave była ściągana przez burzę piaskową, a raczej pyłową. Szara mglista nicość pochłaniała za nią wszystko, zdając się dość szybko przeć na przód. Atramentowa biegła i wiedziała, że musi biec. Jej celem były odległe zabudowania, do których sukcesywnie się przybliżała. Kiedy była już dosyć blisko, miedzy budynkami dostrzegła jakąś klacz w podeszłym wieku. W jej głosie można było wyrzuć strach. Klacz wołała do niej, oznajmiając jej, że ta musi się szybko schować i żeby pobiegła za nią. Starweave jednak tak nie zrobiła. Burza była już tuż za nią. W obawie przed tym, że nie zdąży dobiec do klaczy, Star zmieniała kierunek uderzając do najbliższego z budynków. Starsza klacz to dostrzegła i nie czekając na atramentową, zniknęła za jednym z budynków.
Starweave także w końcu dobiegła do jednego z nich, tego najbliższego i szybko zniknęła w jego wnętrzu, zatrzaskując solidne drzwi za sobą. Kiedy to się stało burza momentalnie przestała się rozprzestrzeniać.