29-12-2013, 11:36
Iron zdecydowała się wziąć szturmem drzwi położone naprzeciw pomieszczenia, w którym aktualnie była. Klacz podeszła do metalowej bariery i otwarła ją. Była gotowa na atak, celowała prosto w nowo otwarte przejście. Zza drzwi nic jednak nie zaatakowało. Spojrzenie do środka ujawniło, że za drzwiami mieściło się średniej wielkości, prostokątne pomieszczenie. Drzwi umieszczone były na krótszym boku prostokąta, co nadawało pomieszczeniu wygląd poszerzonego korytarza.
Oświetlenie pokoju dawała niewielka lampa nad drzwiami. Pozostałe wyglądały na zepsute.
Pod ścianami po obu stronach stały metalowe łóżka piętrowe o bardzo prostym i podstawowym wyglądzie. Oczywisty fakt, iż były skonstruowane z myślą o praktycznym zastosowaniu, już mógł dawać trochę do myślenia o przeznaczeniu pomieszczenia. Łóżek stało po 4 po każdej stronie, co dawało łącznie 16 miejsc do spania. Przy każdym meblu stała szafka przedzielona na 2 identyczne części, każda z osobnymi drzwiczkami. Większość szafek było zniszczonych, porozrywanych, lub po prostu przerdzewiałych. Trzecie łóżko po prawej stronie zawaliło się pod ciężarem czegoś niewidocznego pośród metalowych rurek w tym oświetleniu.
Na końcu pokoju, za łóżkami, stał metalowy stolik i kilka krzeseł. W rogu niedaleko stała lodówka. Na ścianie nad stolikiem wisiał niewielki kawałek tekturowej karty. Jedynym dającym się rozpoznać słowem było "Plan".
Sharp powrócił do obozu za Xanderem. Nie miał ochoty siedzieć przy ognisku. Najchętniej by poszedł na któryś wóz i poczytał książkę najbliższe parę godzin, ale wiedział doskonale, że w takiej sytuacji nie było miejsca na podobne zachcianki. Miał nawet bardzo konkretny pomysł, którą książkę by czytał... musiał fizycznie pokręcić głową, żeby skupić się na ważnych sprawach.
Położył się pod barykadą, obserwując w ciszy kuce przy ognisku.
Których było zdecydowanie za mało.
- A tamte gdzie znowu zniknęły? - mruknął pytanie w powietrze. Nie oczekując od powietrza odpowiedzi, doszedł do wniosku, że jest wiele powodów, dla których kuc mógł oddalić się od obozu na krótką chwilę. Powodów, dla których dwa kuce miałyby się od obozu oddalić, było mniej, ale wciąż jakieś istniały. A póki wrócą całe i zdrowe, żeby pełnić wartę w wyznaczonych godzinach, a potem pracować w dzień, nie powinno go to w zasadzie obchodzić.
Upłynęła mu chwila czasu na rozmyślaniu, gdy podeszło do niego dwóch najemników, którzy zaoferowali zaopiekować się brahminami. Efektem podejścia była krótka rozmowa między trzema ogierami. Dokładniej rzecz ujmując, rozmawiali we dwóch, a młodszy z ocalałych "ochroniarzy" karawany w ogóle się nie odzywał.
Po chwili najemnicy odeszli w kierunku swojego miejsca pod wozem, po drodze zaglądając na jeden z wozów i porywając jakieś bliżej niezidentyfikowane toboły. Sharp obserwował, jak odchodzili. Jemu też przydałby się sen. Ale na to jeszcze nie mógł sobie pozwolić.
Ściemniało się szybko, ognisko pośrodku obozu zaczynało być jedynym źródłem światła. To stawiało ich przed dylematem. Ogień w nocy zazwyczaj trzymał większość zwierząt z daleka, ale mógł przyciągnąć inne kucyki, niekoniecznie o pokojowych zamiarach. Medyk szczerze wątpił, żeby na środku pustyni znalazła się tak szybko kolejna grupa bandytów... ale optymizm był chorym sposobem myślenia i każdy, kto trochę pożył na pustkowiach doskonale to wiedział. A atak w środku nocy na to obozowisko skończyłby się masakrą.
Ogier zdecydował, że zostawi tę decyzję kucom i zebrze pozostającym przy ognisku. Noc zapadała szybko, a to oznaczało, że trzeba obudzić Blue. Dalej mu się nie podobał ten plan, ale klacz pewnie i tak ustawiła sobie system budzący na swoim PipBucku, a wolał ją zbudzić osobiście i przedyskutować parę rzeczy. A zwłaszcza kwestię Xandera i jego roli w planie. Dodatkowo jego przyjaciółka mogła wiedzieć, gdzie podziała się Starweave, której od jakiegoś czasu nie widział. A z jakiegoś powodu wątpił, żeby oddaliła się od obozowiska sama i jeszcze nie wróciła, mimo zapadających szybko ciemności.
Podchodząc do wozu, na którym była Blue, rzucił okiem na White leżącą na ziemi. Nie chciałby być na jej miejscu. Zwłaszcza następnego ranka. Jeżeli ona ma jutro coś zrobić, to muszę znaleźć to zaklęcie, przemknęło ogierowi przez głowę. A potem dotarł do wozu i wszedł do środka.
W tymże środku znalazł nie jednego, a dwa kucyki. Zorientował się, że mógł to sprawdzić za pomocą EFSa, ale kompletnie zapomniał o jego istnieniu podczas rozmowy z zebrą. Niezależnie od tego, jak bardzo by teraz oskarżał się o głupotę, cały czas istniał następujący problem: Blue leżała przytulona do Starweave. Przynajmniej nie trzeba będzie szukać tej drugiej.
Sharp pokręcił tylko głową i stwierdził, że musi zaryzykować zbudzenie też drugiej klaczy. I tak ma pełnić z nim pierwszą wartę. Co prawda zbudzenie jej z czegoś, co wyglądało na głęboki sen raczej nie zapowiadało dobrych relacji w czasie wspomnianej warty, ale na Pustkowiach nic nie jest idealne.
Medyk szturchnął lekko kopytem leżącą klacz.
- Blue. Czas wstawać - powiedział tylko normalnym głosem. Gdy to nie nagrodziło go zbudzeniem leżącego kucyka, powtórzył proces. I tak do skutku.
Oświetlenie pokoju dawała niewielka lampa nad drzwiami. Pozostałe wyglądały na zepsute.
Pod ścianami po obu stronach stały metalowe łóżka piętrowe o bardzo prostym i podstawowym wyglądzie. Oczywisty fakt, iż były skonstruowane z myślą o praktycznym zastosowaniu, już mógł dawać trochę do myślenia o przeznaczeniu pomieszczenia. Łóżek stało po 4 po każdej stronie, co dawało łącznie 16 miejsc do spania. Przy każdym meblu stała szafka przedzielona na 2 identyczne części, każda z osobnymi drzwiczkami. Większość szafek było zniszczonych, porozrywanych, lub po prostu przerdzewiałych. Trzecie łóżko po prawej stronie zawaliło się pod ciężarem czegoś niewidocznego pośród metalowych rurek w tym oświetleniu.
Na końcu pokoju, za łóżkami, stał metalowy stolik i kilka krzeseł. W rogu niedaleko stała lodówka. Na ścianie nad stolikiem wisiał niewielki kawałek tekturowej karty. Jedynym dającym się rozpoznać słowem było "Plan".
Sharp powrócił do obozu za Xanderem. Nie miał ochoty siedzieć przy ognisku. Najchętniej by poszedł na któryś wóz i poczytał książkę najbliższe parę godzin, ale wiedział doskonale, że w takiej sytuacji nie było miejsca na podobne zachcianki. Miał nawet bardzo konkretny pomysł, którą książkę by czytał... musiał fizycznie pokręcić głową, żeby skupić się na ważnych sprawach.
Położył się pod barykadą, obserwując w ciszy kuce przy ognisku.
Których było zdecydowanie za mało.
- A tamte gdzie znowu zniknęły? - mruknął pytanie w powietrze. Nie oczekując od powietrza odpowiedzi, doszedł do wniosku, że jest wiele powodów, dla których kuc mógł oddalić się od obozu na krótką chwilę. Powodów, dla których dwa kuce miałyby się od obozu oddalić, było mniej, ale wciąż jakieś istniały. A póki wrócą całe i zdrowe, żeby pełnić wartę w wyznaczonych godzinach, a potem pracować w dzień, nie powinno go to w zasadzie obchodzić.
Upłynęła mu chwila czasu na rozmyślaniu, gdy podeszło do niego dwóch najemników, którzy zaoferowali zaopiekować się brahminami. Efektem podejścia była krótka rozmowa między trzema ogierami. Dokładniej rzecz ujmując, rozmawiali we dwóch, a młodszy z ocalałych "ochroniarzy" karawany w ogóle się nie odzywał.
Po chwili najemnicy odeszli w kierunku swojego miejsca pod wozem, po drodze zaglądając na jeden z wozów i porywając jakieś bliżej niezidentyfikowane toboły. Sharp obserwował, jak odchodzili. Jemu też przydałby się sen. Ale na to jeszcze nie mógł sobie pozwolić.
Ściemniało się szybko, ognisko pośrodku obozu zaczynało być jedynym źródłem światła. To stawiało ich przed dylematem. Ogień w nocy zazwyczaj trzymał większość zwierząt z daleka, ale mógł przyciągnąć inne kucyki, niekoniecznie o pokojowych zamiarach. Medyk szczerze wątpił, żeby na środku pustyni znalazła się tak szybko kolejna grupa bandytów... ale optymizm był chorym sposobem myślenia i każdy, kto trochę pożył na pustkowiach doskonale to wiedział. A atak w środku nocy na to obozowisko skończyłby się masakrą.
Ogier zdecydował, że zostawi tę decyzję kucom i zebrze pozostającym przy ognisku. Noc zapadała szybko, a to oznaczało, że trzeba obudzić Blue. Dalej mu się nie podobał ten plan, ale klacz pewnie i tak ustawiła sobie system budzący na swoim PipBucku, a wolał ją zbudzić osobiście i przedyskutować parę rzeczy. A zwłaszcza kwestię Xandera i jego roli w planie. Dodatkowo jego przyjaciółka mogła wiedzieć, gdzie podziała się Starweave, której od jakiegoś czasu nie widział. A z jakiegoś powodu wątpił, żeby oddaliła się od obozowiska sama i jeszcze nie wróciła, mimo zapadających szybko ciemności.
Podchodząc do wozu, na którym była Blue, rzucił okiem na White leżącą na ziemi. Nie chciałby być na jej miejscu. Zwłaszcza następnego ranka. Jeżeli ona ma jutro coś zrobić, to muszę znaleźć to zaklęcie, przemknęło ogierowi przez głowę. A potem dotarł do wozu i wszedł do środka.
W tymże środku znalazł nie jednego, a dwa kucyki. Zorientował się, że mógł to sprawdzić za pomocą EFSa, ale kompletnie zapomniał o jego istnieniu podczas rozmowy z zebrą. Niezależnie od tego, jak bardzo by teraz oskarżał się o głupotę, cały czas istniał następujący problem: Blue leżała przytulona do Starweave. Przynajmniej nie trzeba będzie szukać tej drugiej.
Sharp pokręcił tylko głową i stwierdził, że musi zaryzykować zbudzenie też drugiej klaczy. I tak ma pełnić z nim pierwszą wartę. Co prawda zbudzenie jej z czegoś, co wyglądało na głęboki sen raczej nie zapowiadało dobrych relacji w czasie wspomnianej warty, ale na Pustkowiach nic nie jest idealne.
Medyk szturchnął lekko kopytem leżącą klacz.
- Blue. Czas wstawać - powiedział tylko normalnym głosem. Gdy to nie nagrodziło go zbudzeniem leżącego kucyka, powtórzył proces. I tak do skutku.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.