30-12-2013, 11:47
Barykada okazała się jedynie stertą podrdzewiałego metalu. Nie znajdując tam nic ciekawego, klacz otwarła drzwi blokowane przez tę właśnie stertę metalu.
Za drzwiami panowała ciemność. Światło padające zza klaczy pozwalało dojrzeć co było tuż obok przejścia, ale niewiele więcej. A tuż obok przejścia były szkielety, które niemalże wysypały się na nic nie spodziewającego się kucyka przy otwieraniu drzwi, najwyraźniej trzymających je w miejscu od setek lat. Mimo upływu lat, można było wywnioskować, co te kucyki robiły w momencie śmierci: dobijały się do drzwi.
Koło jednego ze szkieletów, szkieletu jednorożca, leżał rewolwer kalibru 32. Typowy model kupowany przez cywili do obrony własnej, ze względu na cenę oraz prostotę użycia i konwersacji. Po leżeniu na podłożu przez dość długi okres czasu, rewolwer był dość mocno zardzewiały, a po drewnianych elementach pozostało tylko wspomnienie.
Spojrzenie nad ten grób masowy, w którym leżały szczątki co najmniej 10 kucyków, ujawniło, że dalej ciągnął się krótki tunel, pozbawiony oświetlenia. Ledwo widoczne gruzowisko oznaczało, że dalsza eksploracja w tym kierunku nie była konieczna.
W tym momencie klacz dojrzała jakiś ruch w ciemności. Ruch szybko zaczął być lepiej widoczny, gdy korytarz rozświetlił się słabym, zielonym światłem, dochodzącym spod paru kamieni. W końcu świecący kształt wygrzebał się z gruzowiska.
Uszy Iron przeszył charakterystyczny ryk wkurzonego ghula.
A gdy świecący ghul wstał w całej swej okazałości, można było łatwo zauważyć, że w jakimś cudem zachowanej kieszeni resztek jego ubrania tkwiła czerwona karta magnetyczna.
I wtedy nieumarły kucyk zaczął szarżować w kierunku klaczy.
Wrzask wkurzonego ghula był też słyszalny dla Rainfall, siedzącej spokojnie przy wejściu i zajętej śmiertelnie ważnym liczeniem tych niewielu kamieni i kikutów drzew, które pozostawały cały czas w jej zasięgu wzroku.
Sharp podszedł też do krawędzi wozu i zatrzymał się przy swojej przyjaciółce. Wysłuchał, co Blue miała mu do powiedzenia. Nie myliła się, ale nie miała też racji kompletnej.
- Ten plan jest naprawdę dziurawy. Wiem, że wielokrotnie sobie radziłaś sama, ale... - zatrzymał na chwilę, spoglądając na kucyka leżącego za nimi. Pokręcił lekko głową dla samego siebie i odwrócił się z powrotem ku Blue, która zajęta była czesaniem swojej grzywy.
Cóż, każdy ma jakieś zajęcie, które go uspokaja w krytycznych momentach... albo po prostu stwierdziła, że nie może pójść na śmiertelnie niebezpieczną misję zwiadowczą ze złą fryzurą.
- Za bardzo ryzykujesz, idąc tam sama. Jeżeli coś ci się stanie, nawet nie będziemy o tym wiedzieć - kontynuował medyk, wiedząc, że i tak jej nie przekona. Ale może uda się jednak nie wysyłać jej samej.
Sharp zacisnął szczęki. Blue była jedynym kucem, na którym mu w tej grupie zależało. I coś go powstrzymywało przed posyłaniem jej samej. Gdyby nie to, że ta banda brahmina z zagrody by nie wyprowadziła bez przywódcy, sam bym z nią poszedł, do cholery, pomyślał zirytowany ogier.
Za drzwiami panowała ciemność. Światło padające zza klaczy pozwalało dojrzeć co było tuż obok przejścia, ale niewiele więcej. A tuż obok przejścia były szkielety, które niemalże wysypały się na nic nie spodziewającego się kucyka przy otwieraniu drzwi, najwyraźniej trzymających je w miejscu od setek lat. Mimo upływu lat, można było wywnioskować, co te kucyki robiły w momencie śmierci: dobijały się do drzwi.
Koło jednego ze szkieletów, szkieletu jednorożca, leżał rewolwer kalibru 32. Typowy model kupowany przez cywili do obrony własnej, ze względu na cenę oraz prostotę użycia i konwersacji. Po leżeniu na podłożu przez dość długi okres czasu, rewolwer był dość mocno zardzewiały, a po drewnianych elementach pozostało tylko wspomnienie.
Spojrzenie nad ten grób masowy, w którym leżały szczątki co najmniej 10 kucyków, ujawniło, że dalej ciągnął się krótki tunel, pozbawiony oświetlenia. Ledwo widoczne gruzowisko oznaczało, że dalsza eksploracja w tym kierunku nie była konieczna.
W tym momencie klacz dojrzała jakiś ruch w ciemności. Ruch szybko zaczął być lepiej widoczny, gdy korytarz rozświetlił się słabym, zielonym światłem, dochodzącym spod paru kamieni. W końcu świecący kształt wygrzebał się z gruzowiska.
Uszy Iron przeszył charakterystyczny ryk wkurzonego ghula.
A gdy świecący ghul wstał w całej swej okazałości, można było łatwo zauważyć, że w jakimś cudem zachowanej kieszeni resztek jego ubrania tkwiła czerwona karta magnetyczna.
I wtedy nieumarły kucyk zaczął szarżować w kierunku klaczy.
Wrzask wkurzonego ghula był też słyszalny dla Rainfall, siedzącej spokojnie przy wejściu i zajętej śmiertelnie ważnym liczeniem tych niewielu kamieni i kikutów drzew, które pozostawały cały czas w jej zasięgu wzroku.
Sharp podszedł też do krawędzi wozu i zatrzymał się przy swojej przyjaciółce. Wysłuchał, co Blue miała mu do powiedzenia. Nie myliła się, ale nie miała też racji kompletnej.
- Ten plan jest naprawdę dziurawy. Wiem, że wielokrotnie sobie radziłaś sama, ale... - zatrzymał na chwilę, spoglądając na kucyka leżącego za nimi. Pokręcił lekko głową dla samego siebie i odwrócił się z powrotem ku Blue, która zajęta była czesaniem swojej grzywy.
Cóż, każdy ma jakieś zajęcie, które go uspokaja w krytycznych momentach... albo po prostu stwierdziła, że nie może pójść na śmiertelnie niebezpieczną misję zwiadowczą ze złą fryzurą.
- Za bardzo ryzykujesz, idąc tam sama. Jeżeli coś ci się stanie, nawet nie będziemy o tym wiedzieć - kontynuował medyk, wiedząc, że i tak jej nie przekona. Ale może uda się jednak nie wysyłać jej samej.
Sharp zacisnął szczęki. Blue była jedynym kucem, na którym mu w tej grupie zależało. I coś go powstrzymywało przed posyłaniem jej samej. Gdyby nie to, że ta banda brahmina z zagrody by nie wyprowadziła bez przywódcy, sam bym z nią poszedł, do cholery, pomyślał zirytowany ogier.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.