30-12-2013, 21:35
Bo dość trafnym i jakże interesującym podsumowaniu kucyków pozostałych przy życiu w karawanie... ”Ale zaraz, co ona miała na myśli mówiąc o tym, że White ora pyskiem... pole buraków?” Nie mając zbyt wiele czasu na zastanawianie się, klacz słuchała ich dalej, lecz co na razie nie dane jej było dowiedzieć się żadnych szczegółów na temat szaleńczego planu Blue. Ale zamiast tego ta w końcu zadała bardzo istotne i dość konkretne pytanie.
„No właśnie dlaczego” powtórzyła w myślach Star. Sama by pewnie tak zrobiła, gdyby tylko znała te tereny, miała lepsze doświadczenie, dobry sprzęt, prowiant, oraz kogoś do pomocy kto ją nie porzuci pierwszej nocy. No i może jeszcze frytki do tego. A że każdy z tych warunków Starweave spełniała bardzo słabo albo wcale, o samotnych wędrówkach nie było mowy. Poza tym pozostawała jeszcze jedna kwestia: chciwość.
Wszystkie kucyki miały by zdecydowanie większą szanse na przetrwanie, gdyby tylko wybrały z zapasów karawany to co najlepsze i ruszyli z tym przez pustkowia, porzucając całą resztę za sobą. Ale nie... bo mimo tak wszechobecnego burdelu, każdy miał jakieś plany co do tego, jak można by było spożytkować tutejszą walutę. Starweave dobrze wiedziała, że to między innymi przez tą właśnie chciwość, wszystkie kucyki tkwiły teraz w tym gównie aż po uszy.
Klacz słuchała dalej rozmowy pomiędzy Sharpem, a jej niedawną przytulaśką. ”O boginie... Sharp!? Ten medyk!? Czy on nas przyłapał? „ Myśli te dopiero teraz uderzyły Star. Nie żeby było to coś nadzwyczaj niegodziwego, ale jednoróżka czuła, że z jakiegoś powodu tak być nie powinno. Albo po prostu było jej głupio?
Sharp bardzo ładnie wybrnął, z jak się okazało, testu przygotowanego przez niebieską klacz. Sprawdzała go, a on ten sprawdzian najwyraźniej zdał śpiewająco, bo Blue zdawała się być bardziej niż zadowolona jego odpowiedzią. A i sama Starweave także poczuła się trochę lepiej, co zostało potwierdzone przez lekki uśmiech na jej pyszczku. Chodź ten pojawił się tam głównie z powodu specyficznego poczucia humoru starszego ogiera. Mimo iż nie była zwolenniczką aż tak głębokiego optymizmu, to jednak naprawdę chciała by szczęśliwie dotrzeć, z cała tą resztą karawany do celu. A dwa obecne tu kucyki rokowały na to spore nadzieje.
Potem kucyki mówiły coś na temat jakiegoś „Rustiego.” A z tego co atramentowa wywnioskowała za pośrednictwem późniejszych zdań Blue, wychodziło na to, że to właśnie tak nazywał się tamten zamaskowany osobnik. Przez następne kilka chwil, Starweave doszukiwała się co też zamierza zrobić Blue i dlaczego jej zadanie było takie niebezpieczne. Jeszcze ciekawsza rzeczą byłą sama rozmowa i dosyć mocno wyczuwalna troska w głosie jednorożca. Oboje prowadzili ją tak jak starzy dobrzy znajomi. To po raz kolejny dało Starweave do myślenia ”No tak, oni się znają więc są dal siebie mili. A co jeżeli są tacy tylko wobec siebie i nie mają oporów w wykorzystywaniu innych kuców?”
Starweave zdała sobie po chwili sprawę, że po tym co wcześniej doświadczyła, było to bardzo mało prawdopodobne i głupie z jej strony. Starała się być ostrożna i zachować dystans jak najdłużej. Jednak mimo wszystko, twarda lodowa skorupa stopniowo pękała, a z pod jej spodu powoli wyrzynało się zaufanie. ”Te kucyki naprawdę mają w sobie coś dobrego, coś... ze Stajni.”
Star zastanawiała się jeszcze co mogło być takiego szczególnego w zamaskowanym osobniku, a właściwie w jego, jak to się Blue wyraziła „kucykach jego pokroju”. ”Ach, no tak ghul, niewrażliwy na promieniowanie. Czy to oznacza, że Blue zamierza udać się do jakiejś mocno napromieniowanej strefy?” Kiedy tak nad tym rozmyślała, znajdując coraz to dziwniejsze odpowiedzi na swoje pytania, jej uwagę przykuły ostatnie słowa Blue, po jak już jej się wydawało zakończonej wcześniej rozmowie.
- A, i jeszcze jedno. – Rzuciła Blue krótkie poprzedzające jej podziękowania zdanie. Po czym Starweave usłyszała cichy, charakterystyczny i dobrze znany jej uszom dźwięk. Klacz zdążyła się już do tego momentu całkiem dobrze rozbudzić i niemal natychmiast zareagowała zaraz po opuszczeniu wozu przez Blue. Okręciła się lekko, znacznie przekręcając głowę i rzucając ogierowi ciekawe spojrzenie. Musiała to zrobić, po prostu nie mogła się powstrzymać, a chałą upewnić się co właśnie słyszała. Wyraz twarzy ogiera dostarczył jej wszystkich odpowiedzi.
Atramentowa w żadnym wypadku nie żałowała mu tego całusa. Ba! Może nawet będąc na miejscu Blue, sama była by skora na taki gest. Gdyż brązowy jednorożec, swoją postawą wypełni sobie na niego zasłużył. Widząc reakcje Sharpa, Starweave przyłożyła kopytko do pyszczka i zaczęła cicho chichotać, przez cały czas bezczelnie wpatrując się w ogiera.
„No właśnie dlaczego” powtórzyła w myślach Star. Sama by pewnie tak zrobiła, gdyby tylko znała te tereny, miała lepsze doświadczenie, dobry sprzęt, prowiant, oraz kogoś do pomocy kto ją nie porzuci pierwszej nocy. No i może jeszcze frytki do tego. A że każdy z tych warunków Starweave spełniała bardzo słabo albo wcale, o samotnych wędrówkach nie było mowy. Poza tym pozostawała jeszcze jedna kwestia: chciwość.
Wszystkie kucyki miały by zdecydowanie większą szanse na przetrwanie, gdyby tylko wybrały z zapasów karawany to co najlepsze i ruszyli z tym przez pustkowia, porzucając całą resztę za sobą. Ale nie... bo mimo tak wszechobecnego burdelu, każdy miał jakieś plany co do tego, jak można by było spożytkować tutejszą walutę. Starweave dobrze wiedziała, że to między innymi przez tą właśnie chciwość, wszystkie kucyki tkwiły teraz w tym gównie aż po uszy.
Klacz słuchała dalej rozmowy pomiędzy Sharpem, a jej niedawną przytulaśką. ”O boginie... Sharp!? Ten medyk!? Czy on nas przyłapał? „ Myśli te dopiero teraz uderzyły Star. Nie żeby było to coś nadzwyczaj niegodziwego, ale jednoróżka czuła, że z jakiegoś powodu tak być nie powinno. Albo po prostu było jej głupio?
Sharp bardzo ładnie wybrnął, z jak się okazało, testu przygotowanego przez niebieską klacz. Sprawdzała go, a on ten sprawdzian najwyraźniej zdał śpiewająco, bo Blue zdawała się być bardziej niż zadowolona jego odpowiedzią. A i sama Starweave także poczuła się trochę lepiej, co zostało potwierdzone przez lekki uśmiech na jej pyszczku. Chodź ten pojawił się tam głównie z powodu specyficznego poczucia humoru starszego ogiera. Mimo iż nie była zwolenniczką aż tak głębokiego optymizmu, to jednak naprawdę chciała by szczęśliwie dotrzeć, z cała tą resztą karawany do celu. A dwa obecne tu kucyki rokowały na to spore nadzieje.
Potem kucyki mówiły coś na temat jakiegoś „Rustiego.” A z tego co atramentowa wywnioskowała za pośrednictwem późniejszych zdań Blue, wychodziło na to, że to właśnie tak nazywał się tamten zamaskowany osobnik. Przez następne kilka chwil, Starweave doszukiwała się co też zamierza zrobić Blue i dlaczego jej zadanie było takie niebezpieczne. Jeszcze ciekawsza rzeczą byłą sama rozmowa i dosyć mocno wyczuwalna troska w głosie jednorożca. Oboje prowadzili ją tak jak starzy dobrzy znajomi. To po raz kolejny dało Starweave do myślenia ”No tak, oni się znają więc są dal siebie mili. A co jeżeli są tacy tylko wobec siebie i nie mają oporów w wykorzystywaniu innych kuców?”
Starweave zdała sobie po chwili sprawę, że po tym co wcześniej doświadczyła, było to bardzo mało prawdopodobne i głupie z jej strony. Starała się być ostrożna i zachować dystans jak najdłużej. Jednak mimo wszystko, twarda lodowa skorupa stopniowo pękała, a z pod jej spodu powoli wyrzynało się zaufanie. ”Te kucyki naprawdę mają w sobie coś dobrego, coś... ze Stajni.”
Star zastanawiała się jeszcze co mogło być takiego szczególnego w zamaskowanym osobniku, a właściwie w jego, jak to się Blue wyraziła „kucykach jego pokroju”. ”Ach, no tak ghul, niewrażliwy na promieniowanie. Czy to oznacza, że Blue zamierza udać się do jakiejś mocno napromieniowanej strefy?” Kiedy tak nad tym rozmyślała, znajdując coraz to dziwniejsze odpowiedzi na swoje pytania, jej uwagę przykuły ostatnie słowa Blue, po jak już jej się wydawało zakończonej wcześniej rozmowie.
- A, i jeszcze jedno. – Rzuciła Blue krótkie poprzedzające jej podziękowania zdanie. Po czym Starweave usłyszała cichy, charakterystyczny i dobrze znany jej uszom dźwięk. Klacz zdążyła się już do tego momentu całkiem dobrze rozbudzić i niemal natychmiast zareagowała zaraz po opuszczeniu wozu przez Blue. Okręciła się lekko, znacznie przekręcając głowę i rzucając ogierowi ciekawe spojrzenie. Musiała to zrobić, po prostu nie mogła się powstrzymać, a chałą upewnić się co właśnie słyszała. Wyraz twarzy ogiera dostarczył jej wszystkich odpowiedzi.
Atramentowa w żadnym wypadku nie żałowała mu tego całusa. Ba! Może nawet będąc na miejscu Blue, sama była by skora na taki gest. Gdyż brązowy jednorożec, swoją postawą wypełni sobie na niego zasłużył. Widząc reakcje Sharpa, Starweave przyłożyła kopytko do pyszczka i zaczęła cicho chichotać, przez cały czas bezczelnie wpatrując się w ogiera.