01-01-2014, 22:48
Starweave i jej nagły przypływ dobrego poczucia humoru, zakończył się tak szybko jak się rozpoczął. Przyczyniły się do tego między innymi stanowcze słowa starszego jednorożca. Oraz jedna myśl, która dopiero chwile później uderzyła Star. Klacz śmiała się z niekopytnej sytuacji w której znalazł się Sharp, zapominając, że przecież sama wcale nie była postawiona w lepszym świetle. Przecież ten ogier najpewniej przyłapał ją, kiedy ona i Blue... tylko ze sobą spały. Albo i nie przyłapał. Może Blue zerwała się wcześniej, dopiero później wzywając go na wóz.
Było to prawdopodobne, a nawet jeśli, to Sharpowi widocznie wisiało to na tę chwilę. Lub po prostu nie miał już ochoty na więcej kompromitacji. ”Wiele możliwości naraz.” Pomyślała Star, a najbardziej podobała jej się ta w której ogier jako pierwszy wychodzi z wozu, nie czekając na Starweave. Która z kolei ponownie odnajduje wygodną pozycję i zyskuje chociaż jeszcze te kilka cennych minut.
Jednak najwidoczniej medyk postanowił być dżentelkucem, i puścić klacz przodem. Bo nic się takiego nie działo. Starweave nie chcąc grać na zwłokę w obecności drugiego jednorożca, niechętnie i powoli zebrała się na równe nogi. Poprawiła broń w kaburze, płaszcz, klamoty w jukach, włosy na ogonie i w końcu trochę też swoją fryzurę. Następnie wylewitowała swoje juki z powrotem na siebie, starannie zapinając wszystkie mocowania. Na zakończenie wypuściła z siebie długie ziewnięcie, przywracając sobie tym samym jakiś ułamek swojej maksymalnej mobilności. Ziewając prawie połknęła swoje kopytko, które z drobnym spóźnieniem powędrowało do jej pyszczka.
Klacz ponownie spojrzała na wciąż cierpliwie czekającego na nią ogiera. Zrobiła lekki uśmiech, stajać tuż koło niego przy wyjściu.– No dobrze, możemy już ruszać. – Wcale nie miała ochoty wychodzić na zewnątrz, jednak wiedziała, że wypięcie się zadem do Sharpa wcale nie było załatwieniem sprawy.
Logweave:
Introduced Command:
Command: Follow
Target: Sharp
Było to prawdopodobne, a nawet jeśli, to Sharpowi widocznie wisiało to na tę chwilę. Lub po prostu nie miał już ochoty na więcej kompromitacji. ”Wiele możliwości naraz.” Pomyślała Star, a najbardziej podobała jej się ta w której ogier jako pierwszy wychodzi z wozu, nie czekając na Starweave. Która z kolei ponownie odnajduje wygodną pozycję i zyskuje chociaż jeszcze te kilka cennych minut.
Jednak najwidoczniej medyk postanowił być dżentelkucem, i puścić klacz przodem. Bo nic się takiego nie działo. Starweave nie chcąc grać na zwłokę w obecności drugiego jednorożca, niechętnie i powoli zebrała się na równe nogi. Poprawiła broń w kaburze, płaszcz, klamoty w jukach, włosy na ogonie i w końcu trochę też swoją fryzurę. Następnie wylewitowała swoje juki z powrotem na siebie, starannie zapinając wszystkie mocowania. Na zakończenie wypuściła z siebie długie ziewnięcie, przywracając sobie tym samym jakiś ułamek swojej maksymalnej mobilności. Ziewając prawie połknęła swoje kopytko, które z drobnym spóźnieniem powędrowało do jej pyszczka.
Klacz ponownie spojrzała na wciąż cierpliwie czekającego na nią ogiera. Zrobiła lekki uśmiech, stajać tuż koło niego przy wyjściu.– No dobrze, możemy już ruszać. – Wcale nie miała ochoty wychodzić na zewnątrz, jednak wiedziała, że wypięcie się zadem do Sharpa wcale nie było załatwieniem sprawy.
Logweave:
Introduced Command:
Command: Follow
Target: Sharp