06-01-2014, 19:52
Starweave zastanawiała się przez dłuższą chwilę nad tym co powinna z sobą zrobić. Albo raczej co w ogóle powinna zrobić w obliczu takiej sytuacji. Odpowiedź Sharpa z początku trochę ją zaskoczyła. Ogier przyjął postawę burzącą u klaczy dotychczasowy wzorzec i stereotypy, przez co atramentowa pogrążyła się w głębokiej kontemplacji. Jaka była prawdziwa natura brązowego ogiera? Przypomniała ona sobie chwilę, kiedy ją przesłuchiwał. Oraz to, jak potraktował ją zaraz po tym, kiedy oczywistym się stało, że próbowała go perfidnie okłamać. Wcześniej zoperował rannego bandytę, ryzykując iż ten faktycznie nim będzie. Nie jeden raz już okazał swoje współczucie i wyrozumiałość. Ma na swoim koncie bardzo soczystą pochwałę od samej Blue. A do tego wyraża teraz chęć udzielenia pomocy zatraconej w sobie ćpunce. ”To nie jest zły kucyk Starweave.”
To było o wiele za dużo jak na wciąż niewyspaną i zmęczoną ostatnimi wydarzeniami, makówkę ciemnogranatowej klaczy. Ledwo wstała na kopytka i już tysiąc rzeczy dzieje się naraz. Wciąż bolesną była dla niej sprawa White. Starweave chciała o to zapytać, ale nie miała na razie żadnych podstaw, aby do kogokolwiek mieć pretensje. Tym bardziej do medyka, który jak na razie nie zrobił nic aby sobie na to zasłużyć. Klacz szybko otrząsnęła się z zadumania, kiedy jego następne słowa skierowane były bezpośrednio do niej.
- Nie jestem bezużyteczna. – Odpowiedziała mu pewnym głosem. – Ale... – Klacz przewróciła oczami po podłożu, przypadkowo zawieszając wzrok na jego nowym pipbucku. A gdy go tylko ujrzała, wyglądało to tak, jakby dosłownie się na chwile zacięła. Momentalnie oczy jednoróżki zrobiły się naprawdę... duże. Po chwili gwałtownie obróciła ona głowę w stronę ogniska, aby zobaczyć, że White jak i Blue mają swoje własne pipbucki na swoich nogach. Ponownie spojrzała ona na Sharpa, lekko mrużąc oczy. Już chciała coś powiedzieć, kiedy to Rainfall, ją uprzedziła.
- Co dwie głowy to nie jedna, Star, ale zrobisz jak wolisz. Sharp? – Powiedziała masywna klacz kucyka ziemnego, po czym podsumowała propozycję krótkim wywodem na temat czekającej ich drogi do bunkra. Atramentowa spojrzała na nią podejrzliwie, przegryzając dolną wargę. – Oto bym się akurat najmniej martwiła. Jestem pewna, że dzięki automatycznej mapie na pewno nie zabłądzicie.
- Tak. Myślę... że twoja obecność w zupełności wystarczy. – Zwróciła się ponownie do Sharpa, robiąc krótką przerwę i tym samym zerkając chwilowo na jego nową zabawkę. – EFS z całą pewnością pozwoli określić czy ghuli jest więcej i czy Iron wciąż tam jest. – Powiedziała ponownie zawieszając wzrok na spojrzeniu medyka. – Zostanę, jeśli oczywiście nie macie nic przeciwko. – Chodź klacz bardzo się starała, aby trzymać w tej chwili wszystkie swoje emocję na wodzy, było to dla niej bardzo trudne. Było ich stanowczo o wiele za dużo. Czuła złość, strach, zmęczenie,rozczarowanie, zazdrość i smutek. A jej pyszczek wyrażał coś pomiędzy irytacją, a rozgoryczeniem.
To było o wiele za dużo jak na wciąż niewyspaną i zmęczoną ostatnimi wydarzeniami, makówkę ciemnogranatowej klaczy. Ledwo wstała na kopytka i już tysiąc rzeczy dzieje się naraz. Wciąż bolesną była dla niej sprawa White. Starweave chciała o to zapytać, ale nie miała na razie żadnych podstaw, aby do kogokolwiek mieć pretensje. Tym bardziej do medyka, który jak na razie nie zrobił nic aby sobie na to zasłużyć. Klacz szybko otrząsnęła się z zadumania, kiedy jego następne słowa skierowane były bezpośrednio do niej.
- Nie jestem bezużyteczna. – Odpowiedziała mu pewnym głosem. – Ale... – Klacz przewróciła oczami po podłożu, przypadkowo zawieszając wzrok na jego nowym pipbucku. A gdy go tylko ujrzała, wyglądało to tak, jakby dosłownie się na chwile zacięła. Momentalnie oczy jednoróżki zrobiły się naprawdę... duże. Po chwili gwałtownie obróciła ona głowę w stronę ogniska, aby zobaczyć, że White jak i Blue mają swoje własne pipbucki na swoich nogach. Ponownie spojrzała ona na Sharpa, lekko mrużąc oczy. Już chciała coś powiedzieć, kiedy to Rainfall, ją uprzedziła.
- Co dwie głowy to nie jedna, Star, ale zrobisz jak wolisz. Sharp? – Powiedziała masywna klacz kucyka ziemnego, po czym podsumowała propozycję krótkim wywodem na temat czekającej ich drogi do bunkra. Atramentowa spojrzała na nią podejrzliwie, przegryzając dolną wargę. – Oto bym się akurat najmniej martwiła. Jestem pewna, że dzięki automatycznej mapie na pewno nie zabłądzicie.
- Tak. Myślę... że twoja obecność w zupełności wystarczy. – Zwróciła się ponownie do Sharpa, robiąc krótką przerwę i tym samym zerkając chwilowo na jego nową zabawkę. – EFS z całą pewnością pozwoli określić czy ghuli jest więcej i czy Iron wciąż tam jest. – Powiedziała ponownie zawieszając wzrok na spojrzeniu medyka. – Zostanę, jeśli oczywiście nie macie nic przeciwko. – Chodź klacz bardzo się starała, aby trzymać w tej chwili wszystkie swoje emocję na wodzy, było to dla niej bardzo trudne. Było ich stanowczo o wiele za dużo. Czuła złość, strach, zmęczenie,rozczarowanie, zazdrość i smutek. A jej pyszczek wyrażał coś pomiędzy irytacją, a rozgoryczeniem.