Starweave siedziała tak, ogrzewając się w promieniach poskromionego żywiołu ognia. W blasku płomieni, jej złote tęczówki przybrały jeszcze bardziej żywy kolor. Tak jakby naprawdę zamieniły się w kamień szlachetny. A może było to tylko złudzenie. Z całą pewnością było nim przekonanie atramentowej, że mimo wszystko, nikogo nie zdołała zanadto urazić swoim zachowaniem. To przekonanie i związana z nim nadzieja prysły niczym bańka mydlana, chwilę po tym jak zamaskowany osobnik postanowił podjąć się pierwszej warty.
Ciemnogranatową uderzyła myśl, dlaczego niby obcy kucyk, miał by pomagać im chronić tego całego bublu w skrzyniach. Blue szybko odpowiedziała Rustiemu, oznajmiając, że niedługo do niego dołączy. Star nie chciała przez przypadek ponownie doprowadzić do kolejnych nieprzyjemności, dlatego też stwierdziła, że najlepiej będzie się wcale nie odzywać w tej sprawie. Blue z całą pewnością wiedziała co robi. Poza tym, jeżeli jednak okazałoby się, że to oni mieli by wziąć pierwszą wartę, cóż... Star tylko na tym skorzysta; i nawet dobrze wiedziała w jak sposób.
Rusty odszedł, zostawiając klacze same. Starweave miała podzielną uwagę pomiędzy tańcującym ogniem, niebieską klaczą, a tą nieprzytomną, zerkając raz na jakiś czas na to ostatnie. Ale mimo wszystko, agresywne zachowanie Ruskiego nie mogło jej umknąć. Klacz słysząc walenie i inne towarzyszące mu dźwięki. Gwałtownie obróciła głowę w ich stronę, szybko odwracając się z powrotem do ognia. Jej uszy częściowo opadły, wraz z tym jak przypomniała sobie wcześniejsze słowa niebieskiej jednoróżki. Zdała sobie tym samym sprawę, że nieopatrznie rozwaliła im atmosferę i tym samym ich rozmowę.
Nie martw się Star, nic jej nie będzie. - Odezwała się w końcu Blue. – No może poza, kacem gigantem który będzie ją potem męczył. – Skończyła mówić. – Co? A, tak, nie, w porządku, nie martwię się już o nią. ”Bardziej się martwię o siebie.” Pomyślała Starweave, kończąc zdanie w którym mimo wszystko smutek był ledwo wyczuwalny. Jednak wyraz jej pyszczka mówił już wszystko. – Chociaż takie skłonności u takiej klaczy są dość mocno niepokojące, nieprawdaż? – Powiedziała, chwilowo spoglądając na Blue. – Musimy koniecznie wyruszyć jutro i to jak najwcześniej. Wiesz może gdzie moglibyśmy się udać z takim ładunkiem? – Powiedziała przygnębiona jednoróżka, pytająco spoglądając w ognisko, tak jakby to ono miało udzielić jej odpowiedzi.
Ciemnogranatową uderzyła myśl, dlaczego niby obcy kucyk, miał by pomagać im chronić tego całego bublu w skrzyniach. Blue szybko odpowiedziała Rustiemu, oznajmiając, że niedługo do niego dołączy. Star nie chciała przez przypadek ponownie doprowadzić do kolejnych nieprzyjemności, dlatego też stwierdziła, że najlepiej będzie się wcale nie odzywać w tej sprawie. Blue z całą pewnością wiedziała co robi. Poza tym, jeżeli jednak okazałoby się, że to oni mieli by wziąć pierwszą wartę, cóż... Star tylko na tym skorzysta; i nawet dobrze wiedziała w jak sposób.
Rusty odszedł, zostawiając klacze same. Starweave miała podzielną uwagę pomiędzy tańcującym ogniem, niebieską klaczą, a tą nieprzytomną, zerkając raz na jakiś czas na to ostatnie. Ale mimo wszystko, agresywne zachowanie Ruskiego nie mogło jej umknąć. Klacz słysząc walenie i inne towarzyszące mu dźwięki. Gwałtownie obróciła głowę w ich stronę, szybko odwracając się z powrotem do ognia. Jej uszy częściowo opadły, wraz z tym jak przypomniała sobie wcześniejsze słowa niebieskiej jednoróżki. Zdała sobie tym samym sprawę, że nieopatrznie rozwaliła im atmosferę i tym samym ich rozmowę.
Nie martw się Star, nic jej nie będzie. - Odezwała się w końcu Blue. – No może poza, kacem gigantem który będzie ją potem męczył. – Skończyła mówić. – Co? A, tak, nie, w porządku, nie martwię się już o nią. ”Bardziej się martwię o siebie.” Pomyślała Starweave, kończąc zdanie w którym mimo wszystko smutek był ledwo wyczuwalny. Jednak wyraz jej pyszczka mówił już wszystko. – Chociaż takie skłonności u takiej klaczy są dość mocno niepokojące, nieprawdaż? – Powiedziała, chwilowo spoglądając na Blue. – Musimy koniecznie wyruszyć jutro i to jak najwcześniej. Wiesz może gdzie moglibyśmy się udać z takim ładunkiem? – Powiedziała przygnębiona jednoróżka, pytająco spoglądając w ognisko, tak jakby to ono miało udzielić jej odpowiedzi.