White usiłowała podnieść się z ziemi, ale zorientowała się, iż na jej głowie jest wiadro. Spróbowała zdjąć je z głowy, a następnie chciała wstać na równe kopyta, ale stwierdziła, iż nie ma to sensu, gdyż ponownie może "zaorać ziemię do upraw". Usiłowała przynajmniej przenieść się w pozycję siedzącą... oczywiście gdyby udało się jej wstać. Nie wiedziała oczywiście ile leżała. Pamiętała tylko to, że próbowała gdzieś iść i się przewróciła. Prawdopodobnie zasnęła, albo po prostu zemdlała. Nie było najlepszym pomysłem, jeśli chodzi o ten cały alkohol. Klacz była jednak jeszcze... młoda, głupia i niedoświadczona, więc nic dziwnego, iż tak dała się... wyrolować przez pustkowia i upić się do niemalże nieprzytomności. Nie była dokładnie pewna gdzie jest.
- Jaka ja jestem głupia - pomyślała klacz, leżąc. Może i była... "trochę" pijana, ale jakoś w dalszym ciągu myślała, a przynajmniej starała się zachować trzeźwy umysł i myśli. Widocznie leżenie na ziemi, to bardzo dobra pokuta za bycie głupią. Tak już niestety bywa. Jest się na pustkowiach ledwo dwa tygodnie, a już się odwala taką szopkę... i to przy nowo poznanych kucach, które polubiła. Od całego tego czasu nie miała osoby, do której mogła się zwrócić. Pluszak, to nie było to samo, gdyż on ci nie mógł odpowiedzieć. Był tylko materialną rzeczą, która mogła słuchać, ale nie odpowiedzieć. Było to dla niej smutne. Niby nie lubi kontaktu z innymi kucami, ale pustkowia uświadomiły jej, że jednak samemu nie da się przeżyć. Jest to w pewnym sensie niemożliwe, gdyż prędzej czy później się tak skończy. Pijana na ziemi, a nawet może zgwałcona, czy nieżywa. Stanie się przekąską dla kanibali lub innych dziwnych stworów, które zamieszkują te ziemie.
(Innymi słowy, moja klacz stara się wstać (lub usiąść), a podczas tego rozmyśla nad swoim marnym życiem.)
(No i wróciłem po nieobecności spowodowanej lenistwem. Też szczytem tego było przeczytanie wszystkich postów... hah)
(PS: Odpis pisany w szkolnej bibliotece.)
- Jaka ja jestem głupia - pomyślała klacz, leżąc. Może i była... "trochę" pijana, ale jakoś w dalszym ciągu myślała, a przynajmniej starała się zachować trzeźwy umysł i myśli. Widocznie leżenie na ziemi, to bardzo dobra pokuta za bycie głupią. Tak już niestety bywa. Jest się na pustkowiach ledwo dwa tygodnie, a już się odwala taką szopkę... i to przy nowo poznanych kucach, które polubiła. Od całego tego czasu nie miała osoby, do której mogła się zwrócić. Pluszak, to nie było to samo, gdyż on ci nie mógł odpowiedzieć. Był tylko materialną rzeczą, która mogła słuchać, ale nie odpowiedzieć. Było to dla niej smutne. Niby nie lubi kontaktu z innymi kucami, ale pustkowia uświadomiły jej, że jednak samemu nie da się przeżyć. Jest to w pewnym sensie niemożliwe, gdyż prędzej czy później się tak skończy. Pijana na ziemi, a nawet może zgwałcona, czy nieżywa. Stanie się przekąską dla kanibali lub innych dziwnych stworów, które zamieszkują te ziemie.
(Innymi słowy, moja klacz stara się wstać (lub usiąść), a podczas tego rozmyśla nad swoim marnym życiem.)
(No i wróciłem po nieobecności spowodowanej lenistwem. Też szczytem tego było przeczytanie wszystkich postów... hah)
(PS: Odpis pisany w szkolnej bibliotece.)