22-01-2014, 20:41
Starweave skończyła pogrążając się w dalszych zmyśleniach. Czuła iż podarowała sowiej rozmówczyni niezły, przysłowiowy orzech do zgryzienia. Nie oczekiwała, że tamta zaskoczy ją jakąś mądrością życiową. Nie oczekiwała nawet współczucia, ale mimo wszystko Blue się starała.
W pierwszej kolejności, niebieskawa klacz zaczęła jej prawić jaki to świat byłby piękniejszy, gdyby wszyscy byli gotowi sobie pomagać. Był to jeden z największych problemów pustkowi, coś z czego ciemnogranatowa naturalnie zdawała sobie sprawę. I owszem, całkowicie podzielała zdanie drugiej klaczy w tej kwestii. Nie było to coś w czym potrzebowała by utwierdzania w swoich przekonaniach. A mimo to jednak zdarzyło jej się łamać tę złotą zasadę, bo takie już po prostu były Pustkowia.
W późniejszej wypowiedzi Blue ewidentnie trochę się „zagalopowała,” razem ze swoją teorią „współdzielonych problemów.” Lecz było to mimo wszystko miłe i nawet trochę pocieszające. Atramentowej nie umknęło także jak tamta podkreśliła to, dlaczego muszą wszyscy oni trzymać się razem. Oczywistym dla niej był fakt, że Blue chciała doprowadzić tę karawanę do końca i wypchać juki kapslami. Może Starweave była na tym punkcie trochę przewrażliwiona. Ale prawda była taka, że każdy by przecież chciał, a już ona sama w szczególności.
Była też druga strona kapsla. Ciemnogranatowa z całą pewnością patrzyła by na to wszystko zupełnie inaczej, gdyby wcześniej nie zapoznała się lepiej ze szczególnymi dwoma kucykami. Być może Blue faktycznie wiedziała co mówi, narzucając jej współpracę z Sharpem. Ogier już na samym początku zrobił na niej dobre wrażenie. Według Star, sprawiał on trochę wrażenie znudzonego Pustkowiem, ale może na tym właśnie polega bycie doświadczonym. Starweave nie zastanawiając się na tym dłużej, przeszła do najważniejszej poruszonej przez swoją rozmówczynie kwestii.
Tym razem już bezpośrednio chodziło o zaufanie. Atramentowa zarejestrowała aktywność White, przez chwilę spoglądając na nią kantem oka. Lecz szybko skupiła się ona na słowach niebieskiej jednoróżki, skrajnie to ignorując. Umysł klaczy zaczęły zalewać kanonady myśli. Blue mówiła prawdę, nikt nikomu nie pomoże, jeśli on sam nie będzie chciał tej pomocy przyjąć.
- Być może faktycznie już czas, aby poszukać w kucykach czegoś więcej niż tylko usług i okazji do interesów. Dostrzec w końcu to, na co tak długo pozostawało się ślepym. Samotność którą tak bardzo ceniłam sobie w domu, już się nie sprawdza na dzikich szlakach pustkowi. Może już najwyższy czas nauczyć się żyć tu na nowo. Nareszcie się dostosować i naprawdę komuś zaufać... Przestać uciekać, dać komuś szanse; i w końcu sobie też. – Skończyła, spoglądając Blue głęboko w oczy. Niedługo po tym, coś medalowego uderzyło ja w tył głowy, następnie napierając na nią całym swoim ciężarem. Atramentowa nie mogła tego skontrolować i chcąc nie chcąc, wyrżnęła pyszczkiem w piach. Nim zdołała się ona połapać co się dzieje, było już za późno. Star widziała jak pyszczek sąsiednio leżącej klaczy wykręca się w dziwny, aczkolwiek jednoznaczny kształt zwiastując nieuniknione.
Starweave najszybciej jak tylko mogła zerwała się na poziome kopyta. Niestety było to już po fakcie. – KURRWA MAĆ, patrz obrzygała mnie! – Wrzasnęła Starweave całkowicie wyprowadzona z równowagi. Nie zważając na nic, chwyciła White w pole telekinetyczne i podciągnęła do góry na równe nogi. Zaraz po tym, podsunęła jej wiadro prosto pod bezwładnie zwisający ku ziemi pyszczek. – Stój prosto! Słyszysz mnie? Stój i nie próbuj się wstrzymywać. – Powiedziała Star, trzymając White w polu telekinetycznym, cały czas koordynując klacz i tym samym powstrzymując jej próby lecenia na którąś z dwóch stron. W między czasie, Star starała się na przemian usunąć czystą nogą piach z pyszczka i strzepać ile się dało tego gęstszego z tej zabrudzonej.
W końcu w całym tym bajzlu znalazła chwilę dla siebie, nieco mniej pobieżnie analizując swoją sytuacje. Cały czas zachowując podzielność uwagi nad swoim polem telekinetycznym. Czuwając tym samym na wypadek, gdyby White próbowała się rzucać i miała ochotę więcej paskudzić. Ostatecznie maksymalnie spuściła ona swoje uszy i spojrzała w oczy Blue wzrokiem małego źrebięcia, które właśnie się dowiedziało, że jednak nie odwiedzi wesołego miasteczka Pinki Pie.
W pierwszej kolejności, niebieskawa klacz zaczęła jej prawić jaki to świat byłby piękniejszy, gdyby wszyscy byli gotowi sobie pomagać. Był to jeden z największych problemów pustkowi, coś z czego ciemnogranatowa naturalnie zdawała sobie sprawę. I owszem, całkowicie podzielała zdanie drugiej klaczy w tej kwestii. Nie było to coś w czym potrzebowała by utwierdzania w swoich przekonaniach. A mimo to jednak zdarzyło jej się łamać tę złotą zasadę, bo takie już po prostu były Pustkowia.
W późniejszej wypowiedzi Blue ewidentnie trochę się „zagalopowała,” razem ze swoją teorią „współdzielonych problemów.” Lecz było to mimo wszystko miłe i nawet trochę pocieszające. Atramentowej nie umknęło także jak tamta podkreśliła to, dlaczego muszą wszyscy oni trzymać się razem. Oczywistym dla niej był fakt, że Blue chciała doprowadzić tę karawanę do końca i wypchać juki kapslami. Może Starweave była na tym punkcie trochę przewrażliwiona. Ale prawda była taka, że każdy by przecież chciał, a już ona sama w szczególności.
Była też druga strona kapsla. Ciemnogranatowa z całą pewnością patrzyła by na to wszystko zupełnie inaczej, gdyby wcześniej nie zapoznała się lepiej ze szczególnymi dwoma kucykami. Być może Blue faktycznie wiedziała co mówi, narzucając jej współpracę z Sharpem. Ogier już na samym początku zrobił na niej dobre wrażenie. Według Star, sprawiał on trochę wrażenie znudzonego Pustkowiem, ale może na tym właśnie polega bycie doświadczonym. Starweave nie zastanawiając się na tym dłużej, przeszła do najważniejszej poruszonej przez swoją rozmówczynie kwestii.
Tym razem już bezpośrednio chodziło o zaufanie. Atramentowa zarejestrowała aktywność White, przez chwilę spoglądając na nią kantem oka. Lecz szybko skupiła się ona na słowach niebieskiej jednoróżki, skrajnie to ignorując. Umysł klaczy zaczęły zalewać kanonady myśli. Blue mówiła prawdę, nikt nikomu nie pomoże, jeśli on sam nie będzie chciał tej pomocy przyjąć.
- Być może faktycznie już czas, aby poszukać w kucykach czegoś więcej niż tylko usług i okazji do interesów. Dostrzec w końcu to, na co tak długo pozostawało się ślepym. Samotność którą tak bardzo ceniłam sobie w domu, już się nie sprawdza na dzikich szlakach pustkowi. Może już najwyższy czas nauczyć się żyć tu na nowo. Nareszcie się dostosować i naprawdę komuś zaufać... Przestać uciekać, dać komuś szanse; i w końcu sobie też. – Skończyła, spoglądając Blue głęboko w oczy. Niedługo po tym, coś medalowego uderzyło ja w tył głowy, następnie napierając na nią całym swoim ciężarem. Atramentowa nie mogła tego skontrolować i chcąc nie chcąc, wyrżnęła pyszczkiem w piach. Nim zdołała się ona połapać co się dzieje, było już za późno. Star widziała jak pyszczek sąsiednio leżącej klaczy wykręca się w dziwny, aczkolwiek jednoznaczny kształt zwiastując nieuniknione.
Starweave najszybciej jak tylko mogła zerwała się na poziome kopyta. Niestety było to już po fakcie. – KURRWA MAĆ, patrz obrzygała mnie! – Wrzasnęła Starweave całkowicie wyprowadzona z równowagi. Nie zważając na nic, chwyciła White w pole telekinetyczne i podciągnęła do góry na równe nogi. Zaraz po tym, podsunęła jej wiadro prosto pod bezwładnie zwisający ku ziemi pyszczek. – Stój prosto! Słyszysz mnie? Stój i nie próbuj się wstrzymywać. – Powiedziała Star, trzymając White w polu telekinetycznym, cały czas koordynując klacz i tym samym powstrzymując jej próby lecenia na którąś z dwóch stron. W między czasie, Star starała się na przemian usunąć czystą nogą piach z pyszczka i strzepać ile się dało tego gęstszego z tej zabrudzonej.
W końcu w całym tym bajzlu znalazła chwilę dla siebie, nieco mniej pobieżnie analizując swoją sytuacje. Cały czas zachowując podzielność uwagi nad swoim polem telekinetycznym. Czuwając tym samym na wypadek, gdyby White próbowała się rzucać i miała ochotę więcej paskudzić. Ostatecznie maksymalnie spuściła ona swoje uszy i spojrzała w oczy Blue wzrokiem małego źrebięcia, które właśnie się dowiedziało, że jednak nie odwiedzi wesołego miasteczka Pinki Pie.