25-01-2014, 08:39
Iron wreszcie udało się uzyskać dostęp do zasobów terminala. Po rzuceniu w powietrze prośby, żeby Sharp wyszedł z garderoby, w której go już nie było, wcisnęła guzik i hasło zostało zaakceptowane.
Po wyświetleniu się opcji, klacz wybrała otwarcie wiadomości powitalnej.
Na ekranie wyświetliło się najpierw znienawidzone logo, a potem standardowy tekst, taki jak można było spotkać na każdym terminalu. A potem kucyk zaczął czytać.
> Witaj w twoim nowym schronie firmy La Branco! Jeżeli czytasz ten tekst, prawdopodobnie znany nam świat się skończył, a na powierzchni nie ma nic prócz nuklearnej pustyni. Ale nie ma co się martwić! Ty, wraz z twoimi dwoma towarzyszami, jesteś tu, bezpieczny przez całe lata w metalowej osłonie naszych najlepszych konstrukcji!
Zapasy jedzenia i wody wystarczą na całe trzy dekady, co pozwoli dać światu czas na odrodzenie się, a nasz opatentowany system MF umożliwi wykorzystywanie Schronu jako domu nawet potem.
Nie martw się o wojowanie z interfejsem terminalu! Prosta tablica pozwala wpisanie 4-cyfrowych kodów i szybkie kierowanie systemami Schronu, jak roboty, wentylacja czy oświetlenie. Tablica z kodami została ci dostarczona razem z kartą dostępu. Strzeż jej dobrze! Co prawda nie musisz się już tu martwić o te paskudne zebry i ich szpiegów, ale zgubić można wszystko.
Z tą myślą kończymy tę wiadomość i dziękujemy za używanie produktów firmy La Branco!
Podpisano:
Zarząd i wszyscy pracownicy.
Po przeczytaniu tej wiadomości, klacz otwarła plik oznakowany jako "Dziennik 1".
> KURWA. MAĆ.
A żeby smok w dupę wyjebał wszystkie te ministerstwa! Księżniczki nie lepsze! Kurwa.
Bomby spadły, miliony zginęły tylko w miastach z którymi miałem połączenie... Chuj wie, ilu zginęło w Canterlot i na Manehattanie. Udało mi się nawiać z Filly razem z tymi dwoma. Cholerne klacze. Za coś im płacę, a te siedzą i płaczą o rodzinach, w ogóle nie wykonując swoich obowiązków.
Jak tak dalej pójdzie, będę musiał sam się wszystkim zająć.
To jest w zasadzie śmieszne. Ci idioci z mojej rodziny twierdzili, że kompletnie mnie popierdoliło, kiedy kupowałem ziemię pośrodku niczego na budowę schronu. Teraz mają. Tak to jest, kiedy się wierzy propagandzie rządu. Teraz, kurwa, mają, wszyscy nie żyją!
Wszystkie te systemy powinny mi pozwolić przeżyć przez najbliższe kilkadziesiąt lat. A dzięki temu zaklęciu wmontowanym w łóżko nawet się nie zestarzeję! Szkoda tylko, że muszę ręcznie wyłączać alarm za każdym razem, kiedy biorę coś oprócz siebie samego do łóżka. Czy ci idioci naprawdę sądzili, że ja będę na nim tylko spał? Przecież dawałem dokładne wytyczne!
Karta z kodami jest długa jak dzisiejsza lista ofiar, zawiesiłem ją w sypialni, koło jednego z obrazów. Będę musiał to potem zdjąć, szpeci mi to dzieło.
Jeszcze bardziej szpecą mi te kuce dobijające się do MOJEGO schronu. Gdybym mógł tylko jakoś ich dobić. Nawet gdybym chciał, ni chuja nie wpuszczę ich, bo zginiemy z głodu w ciągu paru lat. Niech sobie znajdą własne dziury w ziemi z zapasami żywności i zaklęciami ochronnymi.
Ciekawe, czy te wszystkie Stajnie faktycznie zadziałały. Regal i Masq próbowali mnie przekonać, żebym wykupił bilet do jednej z nich. Czemu miałbym uwłaszczać sobie publicznym, kilkusetkucowym schronem, skoro mogę kupić własny? Ha! I kto ma wygodnie po apokalipsie?
Byle tamte dwie się szybko opamiętały. Po coś je ze sobą przywiozłem tutaj, nie będę wszystkiego robił sam. A ten robocik tutaj nigdy nie będzie tak dobry, jak żywy kucyk, niezależnie jak go zaprogramowali.
Kurwa. Przynajmniej moje żądania co do zawartości garderoby zrozumieli.
Czeka mnie teraz raj przez lata, a jednak czegoś brakuje.
Emer, koniec notki. Będę ich musiał zrobić więcej.
Tym zdaniem skończył się Dziennik 1.
Sharp po wejściu do sypialni poważnie rozważał zamknięcie drzwi garderoby i zabarykadowanie się, ale stwierdził w końcu, że Iron nie mogła mówić serio... prawda?
Wziął się za przeszukiwanie pokoju. Po chwilce poszukiwań znalazł coś w szufladzie koło łóżka.
- Hm - mruknął z zaskoczeniem. Widział już takie wcześniej. Trzeba będzie je przeskanować, pomyślał, chowając tabletki do małego woreczka, a tenże woreczek do juków. Nie przypominały żadnego narkotyku popularnego na Pustkowiach, ale wiedział, że je już kiedyś widział.
Odwrócił się od szuflady, by zauważyć coś nowego po drugiej stronie łóżka. Okrążył się, zerkając raz za razem na wciąż mrugający i gadający alarm, jakby obawiając się, że zaraz pojawią się roboty ochronne. Przekonywał siebie samego, że, gdyby miały się pojawić, to już by to zrobiły, ale nie pomagało wiele.
Nowym elementem w pokoju okazał się niewielki panel z dwunastoma przyciskami, z których każdy był sporo większy od przycisku z klawiatury terminalu. Przyciski były oznakowane numerami od 0 do 9, a na dwóch pozostałych pisało odpowiednio "zatwierdź" i "cofnij".
Nie wiedząc, do czego panel służył i co należało w niego wpisać, ogier wolał poczekać aż Iron wyjdzie z garderoby wraz z jakimiś wnioskami. Sam jej wołać nie chciał, jeszcze by uznała, że coś poszło nie tak i stwierdziła, że najlepiej będzie się nawzajem zastrzelić. Sharp dziwnym trafem nie miał na to ochoty.
Po wyświetleniu się opcji, klacz wybrała otwarcie wiadomości powitalnej.
Na ekranie wyświetliło się najpierw znienawidzone logo, a potem standardowy tekst, taki jak można było spotkać na każdym terminalu. A potem kucyk zaczął czytać.
> Witaj w twoim nowym schronie firmy La Branco! Jeżeli czytasz ten tekst, prawdopodobnie znany nam świat się skończył, a na powierzchni nie ma nic prócz nuklearnej pustyni. Ale nie ma co się martwić! Ty, wraz z twoimi dwoma towarzyszami, jesteś tu, bezpieczny przez całe lata w metalowej osłonie naszych najlepszych konstrukcji!
Zapasy jedzenia i wody wystarczą na całe trzy dekady, co pozwoli dać światu czas na odrodzenie się, a nasz opatentowany system MF umożliwi wykorzystywanie Schronu jako domu nawet potem.
Nie martw się o wojowanie z interfejsem terminalu! Prosta tablica pozwala wpisanie 4-cyfrowych kodów i szybkie kierowanie systemami Schronu, jak roboty, wentylacja czy oświetlenie. Tablica z kodami została ci dostarczona razem z kartą dostępu. Strzeż jej dobrze! Co prawda nie musisz się już tu martwić o te paskudne zebry i ich szpiegów, ale zgubić można wszystko.
Z tą myślą kończymy tę wiadomość i dziękujemy za używanie produktów firmy La Branco!
Podpisano:
Zarząd i wszyscy pracownicy.
Po przeczytaniu tej wiadomości, klacz otwarła plik oznakowany jako "Dziennik 1".
> KURWA. MAĆ.
A żeby smok w dupę wyjebał wszystkie te ministerstwa! Księżniczki nie lepsze! Kurwa.
Bomby spadły, miliony zginęły tylko w miastach z którymi miałem połączenie... Chuj wie, ilu zginęło w Canterlot i na Manehattanie. Udało mi się nawiać z Filly razem z tymi dwoma. Cholerne klacze. Za coś im płacę, a te siedzą i płaczą o rodzinach, w ogóle nie wykonując swoich obowiązków.
Jak tak dalej pójdzie, będę musiał sam się wszystkim zająć.
To jest w zasadzie śmieszne. Ci idioci z mojej rodziny twierdzili, że kompletnie mnie popierdoliło, kiedy kupowałem ziemię pośrodku niczego na budowę schronu. Teraz mają. Tak to jest, kiedy się wierzy propagandzie rządu. Teraz, kurwa, mają, wszyscy nie żyją!
Wszystkie te systemy powinny mi pozwolić przeżyć przez najbliższe kilkadziesiąt lat. A dzięki temu zaklęciu wmontowanym w łóżko nawet się nie zestarzeję! Szkoda tylko, że muszę ręcznie wyłączać alarm za każdym razem, kiedy biorę coś oprócz siebie samego do łóżka. Czy ci idioci naprawdę sądzili, że ja będę na nim tylko spał? Przecież dawałem dokładne wytyczne!
Karta z kodami jest długa jak dzisiejsza lista ofiar, zawiesiłem ją w sypialni, koło jednego z obrazów. Będę musiał to potem zdjąć, szpeci mi to dzieło.
Jeszcze bardziej szpecą mi te kuce dobijające się do MOJEGO schronu. Gdybym mógł tylko jakoś ich dobić. Nawet gdybym chciał, ni chuja nie wpuszczę ich, bo zginiemy z głodu w ciągu paru lat. Niech sobie znajdą własne dziury w ziemi z zapasami żywności i zaklęciami ochronnymi.
Ciekawe, czy te wszystkie Stajnie faktycznie zadziałały. Regal i Masq próbowali mnie przekonać, żebym wykupił bilet do jednej z nich. Czemu miałbym uwłaszczać sobie publicznym, kilkusetkucowym schronem, skoro mogę kupić własny? Ha! I kto ma wygodnie po apokalipsie?
Byle tamte dwie się szybko opamiętały. Po coś je ze sobą przywiozłem tutaj, nie będę wszystkiego robił sam. A ten robocik tutaj nigdy nie będzie tak dobry, jak żywy kucyk, niezależnie jak go zaprogramowali.
Kurwa. Przynajmniej moje żądania co do zawartości garderoby zrozumieli.
Czeka mnie teraz raj przez lata, a jednak czegoś brakuje.
Emer, koniec notki. Będę ich musiał zrobić więcej.
Tym zdaniem skończył się Dziennik 1.
Sharp po wejściu do sypialni poważnie rozważał zamknięcie drzwi garderoby i zabarykadowanie się, ale stwierdził w końcu, że Iron nie mogła mówić serio... prawda?
Wziął się za przeszukiwanie pokoju. Po chwilce poszukiwań znalazł coś w szufladzie koło łóżka.
- Hm - mruknął z zaskoczeniem. Widział już takie wcześniej. Trzeba będzie je przeskanować, pomyślał, chowając tabletki do małego woreczka, a tenże woreczek do juków. Nie przypominały żadnego narkotyku popularnego na Pustkowiach, ale wiedział, że je już kiedyś widział.
Odwrócił się od szuflady, by zauważyć coś nowego po drugiej stronie łóżka. Okrążył się, zerkając raz za razem na wciąż mrugający i gadający alarm, jakby obawiając się, że zaraz pojawią się roboty ochronne. Przekonywał siebie samego, że, gdyby miały się pojawić, to już by to zrobiły, ale nie pomagało wiele.
Nowym elementem w pokoju okazał się niewielki panel z dwunastoma przyciskami, z których każdy był sporo większy od przycisku z klawiatury terminalu. Przyciski były oznakowane numerami od 0 do 9, a na dwóch pozostałych pisało odpowiednio "zatwierdź" i "cofnij".
Nie wiedząc, do czego panel służył i co należało w niego wpisać, ogier wolał poczekać aż Iron wyjdzie z garderoby wraz z jakimiś wnioskami. Sam jej wołać nie chciał, jeszcze by uznała, że coś poszło nie tak i stwierdziła, że najlepiej będzie się nawzajem zastrzelić. Sharp dziwnym trafem nie miał na to ochoty.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.