26-01-2014, 21:51
Starweave przejęła inicjatywę, przy okazji wysłuchując cichego narzekania Blue, jak to ona nie radzi sobie z plamami. To co mówiła nie mogło być do końca prawdą, bo niebieska klacz mimo wszystko nie była zaniedbana. Nie miała odbarwień na sierści, ani innych przykrych zapachów zwiastujących znaczące braki w higienie. Nawet jej sweterek, który zdawała się nosić non stop nie śmierdział, nie był przesadnie brudny i zachował swoją miękkość. O czym Star bardzo dobrze się przekonała jakiś czas temu.
– Nie, to naprawdę drobiazg moja droga. A poza tym myślę, że trochę przesadzasz. Sądząc po twoim stanie nie może być aż tak źle jak mówisz. Zapewniam cię, że każda klacz ma wewnętrzne instynkty wytworzone specjalnie do radzenia sobie z plamami. – Powiedziała Star, lekko się do niej uśmiechając w czasie kiedy tamta poczęła grzebać w swoich jukach. Już miła powiedzieć coś jeszcze co załagodziło by trochę sytuację, kiedy to nagle uświadomiła sobie, że kolejny raz już dzisiaj poważnie zjebała. White uderzyła zadem o brzeg ogniska i prawie że natychmiast się od niego odbiła niczym kauczukowa piłeczka. – White na miłość bogini. - Syknęła Starweave dopowiadając sobie resztę w myślach. Klacz chciała na to zareagować, ale nagły wybuch przypalonej jednoróżki chwilowo ją od tego odwiódł. Wyglądało na to, że nie była aż tak pijana jak by się mogło wydawać.
Starweave przyjęła kolejną butelkę wody od Blue, po czym wysłuchała jej opinii co do dalszego rozwoju wydarzeń. Była poirytowana, a teraz do tego wszystkiego była zła i to przede wszystkim na siebie samą. Atramentowa już teraz dobrze wiedziała, że w takim stanie lepiej będzie kiedy ktoś inny zajmie się White. – Doskonały pomył Blue, myślę że White zdecydowanie bardziej niż moja sierść wymaga teraz opieki. Zabierz ją może na jeden z wozów, tylko weź ze sobą wiadro i jej wodę.
Skończywszy mówić Starweave lewitowała wyżej wcześniej już napoczętą butelkę, jednocześnie stawiając nieopodal na ziemi, te świeżo jej ofiarowaną. Lewitowaną buteleczkę przechyliła nieznacznie, pozywając tym samym uwolnić się uwięzionej w niej wodzie. Strumień przezroczystej cieczy wyleciał przez gwint, szybko mknąc ku suchej ziemi. Nim jednak woda uderzyła o grunt, jej przezroczysta postać zaświeciła się złotawą barwą, właściwą dla koloru magii Starweave. W jednej chwili strumyk zawrócił mknąc ku pyszczkowi atramentowej klaczy. Tuż przed samym jej nosem woda uformowała się w niemal idealną kulę.
Kucyki często transportowały różnego rodzaju płyny z jednego miejsca do drugiego. Starweave mogła to robić w ograniczonych ilościach, operując na samej cieczy i nie potrzebując naczynia. Wszystko opierało się na nadaniu cieczy konkretnego kształtu. Aby można było zabrać wodę ze sobą, trzeba było jej najpierw nadać ograniczony kształt. Trzeba było mieć butelkę lub inne naczynie, którego ściany będą ten kształt wyznaczać. Bardzo podobnie sytuacja wyglądała podczas lewitowania cieczy. Chodziło przede wszystkim o kształt i tu właśnie za większość odpowiedzialna była wyobraźnia kucyka. Aby można było lewitować jakikolwiek przedmiot trzeba było znać jego kształt. Ciecze takowego nie posiadały i dlatego musiał on zostać indywidualnie nadany przez jednorożca. Dlatego aby lewitować ciecz, trzeba było dodatkowo nadać jej za pomocą wyobraźni określony kształt. Wbrew pozorom było to trudne i takowym pozostawało w porównaniu z lewitacją ciał stałych. Ale wraz z biegiem czasu i doświadczenia, klacz robiła to już niemal że podświadomie.
Była to zdolność którą wyniosła ze swojego Stajennego laboratorium. Tamtejsze kucyki masowo wykorzystywały te umiejętność w celu jak najbardziej precyzyjnego doboru proporcji. Mówił się nawet, że niektóre kucyki, a tym szefowa kadry potrafiła nawet w ten sposób wycenić wagę lewitowanej perz siebie cieczy, co do jednej dziesiątej grama. Atramentowa nie miała takich zdolności, choć podejrzewała, że odbywało się to za pośrednictwem połączenia tej techniki z jakimś innym zaklęciem, którego nie chcieli jej zdradzić.
Starweave nie była chemikiem ale na Pustkowiach był to przydatny bajer, który niekiedy miał też praktyczne zastosowanie. Czyszczenie tkanin i sierści było chyba najbardziej praktycznym. Starweave zamknęła oczy i delikatnie nałożyła lewitowana przez siebie kulkę na swój pyszczek. Po chwili woda idealnie wypełniła przestrzeń między sierścią, przylegając do skóry. W tej chwili częściowo samoistnie przybrała ona kształt jej własnego pyszczka, co było znacznym ułatwieniem w jej lewitowaniu. W następnej kolejności jednoróżka wyobraziła sobie wzburzoną wodę, co zaowocowało dość ciekawym uczuciem i jednym z najskuteczniejszych sposobów czyszczenia.
Te samą operację z użyciem tej samej, jeszcze w miarę czystej wody przeprowadziła na swojej zabrudzonej nodze. Niedługo potem następne ilości przezroczystej cieczy opuściły butelkę, a kolejnymi czyszczonymi w ten sam sposób elementami był płaszcz i zabrudzony fragment jej juka. Na zakończenie Starweave podniosła obrzygane wcześniej kopytko, zapuszczając w nie długiego kontrolnego niucha.
– Nie, to naprawdę drobiazg moja droga. A poza tym myślę, że trochę przesadzasz. Sądząc po twoim stanie nie może być aż tak źle jak mówisz. Zapewniam cię, że każda klacz ma wewnętrzne instynkty wytworzone specjalnie do radzenia sobie z plamami. – Powiedziała Star, lekko się do niej uśmiechając w czasie kiedy tamta poczęła grzebać w swoich jukach. Już miła powiedzieć coś jeszcze co załagodziło by trochę sytuację, kiedy to nagle uświadomiła sobie, że kolejny raz już dzisiaj poważnie zjebała. White uderzyła zadem o brzeg ogniska i prawie że natychmiast się od niego odbiła niczym kauczukowa piłeczka. – White na miłość bogini. - Syknęła Starweave dopowiadając sobie resztę w myślach. Klacz chciała na to zareagować, ale nagły wybuch przypalonej jednoróżki chwilowo ją od tego odwiódł. Wyglądało na to, że nie była aż tak pijana jak by się mogło wydawać.
Starweave przyjęła kolejną butelkę wody od Blue, po czym wysłuchała jej opinii co do dalszego rozwoju wydarzeń. Była poirytowana, a teraz do tego wszystkiego była zła i to przede wszystkim na siebie samą. Atramentowa już teraz dobrze wiedziała, że w takim stanie lepiej będzie kiedy ktoś inny zajmie się White. – Doskonały pomył Blue, myślę że White zdecydowanie bardziej niż moja sierść wymaga teraz opieki. Zabierz ją może na jeden z wozów, tylko weź ze sobą wiadro i jej wodę.
Skończywszy mówić Starweave lewitowała wyżej wcześniej już napoczętą butelkę, jednocześnie stawiając nieopodal na ziemi, te świeżo jej ofiarowaną. Lewitowaną buteleczkę przechyliła nieznacznie, pozywając tym samym uwolnić się uwięzionej w niej wodzie. Strumień przezroczystej cieczy wyleciał przez gwint, szybko mknąc ku suchej ziemi. Nim jednak woda uderzyła o grunt, jej przezroczysta postać zaświeciła się złotawą barwą, właściwą dla koloru magii Starweave. W jednej chwili strumyk zawrócił mknąc ku pyszczkowi atramentowej klaczy. Tuż przed samym jej nosem woda uformowała się w niemal idealną kulę.
Kucyki często transportowały różnego rodzaju płyny z jednego miejsca do drugiego. Starweave mogła to robić w ograniczonych ilościach, operując na samej cieczy i nie potrzebując naczynia. Wszystko opierało się na nadaniu cieczy konkretnego kształtu. Aby można było zabrać wodę ze sobą, trzeba było jej najpierw nadać ograniczony kształt. Trzeba było mieć butelkę lub inne naczynie, którego ściany będą ten kształt wyznaczać. Bardzo podobnie sytuacja wyglądała podczas lewitowania cieczy. Chodziło przede wszystkim o kształt i tu właśnie za większość odpowiedzialna była wyobraźnia kucyka. Aby można było lewitować jakikolwiek przedmiot trzeba było znać jego kształt. Ciecze takowego nie posiadały i dlatego musiał on zostać indywidualnie nadany przez jednorożca. Dlatego aby lewitować ciecz, trzeba było dodatkowo nadać jej za pomocą wyobraźni określony kształt. Wbrew pozorom było to trudne i takowym pozostawało w porównaniu z lewitacją ciał stałych. Ale wraz z biegiem czasu i doświadczenia, klacz robiła to już niemal że podświadomie.
Była to zdolność którą wyniosła ze swojego Stajennego laboratorium. Tamtejsze kucyki masowo wykorzystywały te umiejętność w celu jak najbardziej precyzyjnego doboru proporcji. Mówił się nawet, że niektóre kucyki, a tym szefowa kadry potrafiła nawet w ten sposób wycenić wagę lewitowanej perz siebie cieczy, co do jednej dziesiątej grama. Atramentowa nie miała takich zdolności, choć podejrzewała, że odbywało się to za pośrednictwem połączenia tej techniki z jakimś innym zaklęciem, którego nie chcieli jej zdradzić.
Starweave nie była chemikiem ale na Pustkowiach był to przydatny bajer, który niekiedy miał też praktyczne zastosowanie. Czyszczenie tkanin i sierści było chyba najbardziej praktycznym. Starweave zamknęła oczy i delikatnie nałożyła lewitowana przez siebie kulkę na swój pyszczek. Po chwili woda idealnie wypełniła przestrzeń między sierścią, przylegając do skóry. W tej chwili częściowo samoistnie przybrała ona kształt jej własnego pyszczka, co było znacznym ułatwieniem w jej lewitowaniu. W następnej kolejności jednoróżka wyobraziła sobie wzburzoną wodę, co zaowocowało dość ciekawym uczuciem i jednym z najskuteczniejszych sposobów czyszczenia.
Te samą operację z użyciem tej samej, jeszcze w miarę czystej wody przeprowadziła na swojej zabrudzonej nodze. Niedługo potem następne ilości przezroczystej cieczy opuściły butelkę, a kolejnymi czyszczonymi w ten sam sposób elementami był płaszcz i zabrudzony fragment jej juka. Na zakończenie Starweave podniosła obrzygane wcześniej kopytko, zapuszczając w nie długiego kontrolnego niucha.