01-02-2014, 00:27
Starweave myju, myju, a ty czasem Blue na którą to spadł cały ciężar odpowiedzialności za nietrzeźwą klacz, starała się jak tylko mogła by opanować sytuację. Obrała ona dość ciekawą strategię, najwyraźniej starając się ująć klacz za serce. Postronny obserwator mógł by mieć w tej chwili spory ubaw z poczynań niebieskiej klaczy, bo White z jej monologu nie robiła sobie absolutnie nic. Szarawa klacz nie tylko zdawał się nie słuchać nawijającej do niej jednoróżki, ale też sprawiała wrażenie obrażonej na cały świat klaczki. Co zresztą jak się potem okazało w pełni odzwierciedlało jej aktualne nastawienie. Tak czy inaczej, White Blue nie słuchała, słuchała natomiast Starweave.
Słowa i zdania które połączył ze sobą pyszczek niebieskiej klaczy, miały naprawdę wielką moc. Mimo iż monolog ten swobodnie przeleciał z wiatrem nad uszami White, to już jednak na Starweave zrobił dość duże wrażenie. Star niekiedy przystopowała ze swoją jakże ważna czynności czyszczenia, aby dogłębnie zastanowić się nad tym co zostało powiedziane z przed paru sekund. Blue nie ukrywała swojego zdania na temat pustkowi i nie próbowała niczego owijać w sweterki. Przypominała ona Starweave starych zmęczonych życiem kuców, którzy to czasami snuli swoje niestworzone opowieści, przy w pełni obsadzonych stolikach w barze Appleloosy. Powtarzali się oni ciągle jak to wszędzie na Pustkowiach jest tak samo przejebanie. Co jakiś czas urozmaicając swoja opowieść tym dlaczego tak sądzą, lub po prostu co im się przytrafiło.
Irytowali oni Starweave. Klacz byłą stanowczo za młoda i zbyt optymistyczna aby słuchać takich opowieści. Jednak z Blue było inaczej. W głosie niebieskiej jednoróżki było coś więcej. Star mogła w niej wyczuć coś czego nigdy wcześniej nie wyczuła w głosie pijanych, przechwalających się swoim opowieściami, stałych bywalców knajpy. Było to coś co potęgowało cały klimat i charakter jej wypowiedzi. Blue nie wyglądała na taką, której to pustkowia mocno wytłukły w zadek. A jednak Starweave słuchając jej wypowiedzi czuła to coś, dzięki czemu instynktownie wiedziała, że to szczera prawda. Czułą tą prawdę, czuła jak wypływa razem z jej słowami. Star już wcześniej wiedziała, że to prawda, że Pustkowia to nie plac zabaw. Nie chciała tego do siebie przyjąć, nie chciała myśleć w ten sposób, nie chciała się bać, a mimo wszystko była szczuta jak zwierzę, przez niemal każde zdanie byłej mieszkanki piekielnej otchłani.
Ciemnogranatowa klacz po głębokich refleksjach w końcu dokończyła swoje mycie. Materiał z którego zrobione były juki, nie sprawiał większych problemów z wypłukaniem nieczystości. Jednak już trochę gorzej poradziła sobie atramentowa sierść klaczy. Mimo iż nie było na niej widać żadnych plam czy przebarwień, to jednak zapach nie chciał puścić od samej wody. Starweave niuchając kopytko doszła do wniosku, że z czasem samo się wywietrzy i nie jest aż tak źle. ”Najważniejsze że sierść się nie lepi.” Płaszcz poradził sobie zdecydowanie najlepiej, jako iż była to prawdziwa garbowana skóra. Niedługo po zakończonym jako takim sukcesem myciu, do Star podeszła Blue.
Niebieska klacz ostatecznie zrezygnowała i postanowiła zostawić White w spokoju. Było to trochę nie na miejscu, gdyż nigdy nie wiadomo jaki jeszcze pomysł może wpaść do pijani głowy. Z drugiej strony Blue została potraktowana wyjątkowo paskudnie, co trochę usprawiedliwiało jej zrezygnowanie. Star uważała jednak, że mimo wszystko nawet będąc pijana, White powinna okazać sobie i im trochę więcej szacunku. Oczywiście ze względu na jej stan, nie miało żadnego sensu wyciąganie teraz jakichkolwiek konsekwencji, nawet jeżeli tamta oddaliła by coś naprawdę poważnego. Starweave nie chciała tak tego zostawiać i już miała powiedzieć coś podżegającego, ale Blue odezwała się pierwsza.
- Jak to jest Star. - Odezwała się klacz w sweterku. – Pewnym jest i myślę, że każdy to wie, że nie damy sobie rady sami na tych jebanych pustkowiach, a jednak nie jesteśmy w stanie przyjąć żadnej pomocy kierowanej w naszą stronę. To wygląda jak byśmy sami się próbowali wszyscy pozabijać.
Starweave spojrzała na nią zastanawiająco, milcząc przez jakiś czas. Miedzy przemyśleniami zwróciła ona uwagę na to, że w jej butelce zostało jeszcze trochę wody. Wylewitowała ona resztkę, tworząc z niej niewielka kulkę, tuż przed swoim pyszczkiem. Następnie pochyliła ona głowę do przodu, pochłaniając swoim pyszczkiem lewitowana przez siebie ciecz. – Weź Blue swoją drugą wodę, nie była konieczna. – Powiedziała ona spokojnym tonem, stawiając niezużytą butelkę wody koło przedniej nogi niebieskiej, patrząc bez emocji na White nieopodal. W końcu spojrzała ona swoją rozmówczynię, patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie chodzi o to, że nie chcemy przyjąć pomocy tylko o to, że nie możemy jej przyjąć. My kucyki, stworzeni stadne, zostaliśmy pozbawieni jednego z najważniejszych elementów, który był fundamentem funkcjonowania naszej cywilizacji. Współpracy Blue. Nie potrafimy już ze sobą współpracować. Nie jesteśmy w stanie się zjednoczyć w spójnej sprawię i razem walczyć o naszą przyszłość. Ta wojna zmieniła nas, upośledziła nasz gatunek. – Tu Star zrobiła krótka przerwę, ponownie spoglądając w swoje „ulubione ognisko.”
- Nie jesteśmy już w stanie zaufać sobie nawzajem i to jest główny powodem tego dlaczego nasz świat już nigdy nie będzie taki jak kiedyś. Wszystko się zjebało Blue. Nie jesteśmy już tymi samymi kucykami, które żyły tu kilkaset lat wcześniej. Nie jesteśmy już zdolni do takiej współpracy jaka miała miejsce między kucykami te kilkaset lat wcześniej. – Starweave ponownie spojrzała Blue prosto w oczy.
- Rozejrzyj się po Pustkowiu. Zobacz gigantyczne budowle, ruiny wielki miast i super projekty. – Powiedziała wskazując kopytkiem w powierzę. - Spójrz na swojego Pipbucka. Nawet on jest tego częścią. Jest efektem pracy całych setek, jeżeli nie więcej, wspólnie pracujących nad jednym projektem kucyków. Dziś już taki poziom współpracy jest niemożliwy. To nie Pustkowie ale my sami skazaliśmy się na taki los. I naprawdę nie mam pojęcia jak to naprawić. – Skończyła Starweave z opadniętymi uszami i głową zwieszona ku ziemi.
Słowa i zdania które połączył ze sobą pyszczek niebieskiej klaczy, miały naprawdę wielką moc. Mimo iż monolog ten swobodnie przeleciał z wiatrem nad uszami White, to już jednak na Starweave zrobił dość duże wrażenie. Star niekiedy przystopowała ze swoją jakże ważna czynności czyszczenia, aby dogłębnie zastanowić się nad tym co zostało powiedziane z przed paru sekund. Blue nie ukrywała swojego zdania na temat pustkowi i nie próbowała niczego owijać w sweterki. Przypominała ona Starweave starych zmęczonych życiem kuców, którzy to czasami snuli swoje niestworzone opowieści, przy w pełni obsadzonych stolikach w barze Appleloosy. Powtarzali się oni ciągle jak to wszędzie na Pustkowiach jest tak samo przejebanie. Co jakiś czas urozmaicając swoja opowieść tym dlaczego tak sądzą, lub po prostu co im się przytrafiło.
Irytowali oni Starweave. Klacz byłą stanowczo za młoda i zbyt optymistyczna aby słuchać takich opowieści. Jednak z Blue było inaczej. W głosie niebieskiej jednoróżki było coś więcej. Star mogła w niej wyczuć coś czego nigdy wcześniej nie wyczuła w głosie pijanych, przechwalających się swoim opowieściami, stałych bywalców knajpy. Było to coś co potęgowało cały klimat i charakter jej wypowiedzi. Blue nie wyglądała na taką, której to pustkowia mocno wytłukły w zadek. A jednak Starweave słuchając jej wypowiedzi czuła to coś, dzięki czemu instynktownie wiedziała, że to szczera prawda. Czułą tą prawdę, czuła jak wypływa razem z jej słowami. Star już wcześniej wiedziała, że to prawda, że Pustkowia to nie plac zabaw. Nie chciała tego do siebie przyjąć, nie chciała myśleć w ten sposób, nie chciała się bać, a mimo wszystko była szczuta jak zwierzę, przez niemal każde zdanie byłej mieszkanki piekielnej otchłani.
Ciemnogranatowa klacz po głębokich refleksjach w końcu dokończyła swoje mycie. Materiał z którego zrobione były juki, nie sprawiał większych problemów z wypłukaniem nieczystości. Jednak już trochę gorzej poradziła sobie atramentowa sierść klaczy. Mimo iż nie było na niej widać żadnych plam czy przebarwień, to jednak zapach nie chciał puścić od samej wody. Starweave niuchając kopytko doszła do wniosku, że z czasem samo się wywietrzy i nie jest aż tak źle. ”Najważniejsze że sierść się nie lepi.” Płaszcz poradził sobie zdecydowanie najlepiej, jako iż była to prawdziwa garbowana skóra. Niedługo po zakończonym jako takim sukcesem myciu, do Star podeszła Blue.
Niebieska klacz ostatecznie zrezygnowała i postanowiła zostawić White w spokoju. Było to trochę nie na miejscu, gdyż nigdy nie wiadomo jaki jeszcze pomysł może wpaść do pijani głowy. Z drugiej strony Blue została potraktowana wyjątkowo paskudnie, co trochę usprawiedliwiało jej zrezygnowanie. Star uważała jednak, że mimo wszystko nawet będąc pijana, White powinna okazać sobie i im trochę więcej szacunku. Oczywiście ze względu na jej stan, nie miało żadnego sensu wyciąganie teraz jakichkolwiek konsekwencji, nawet jeżeli tamta oddaliła by coś naprawdę poważnego. Starweave nie chciała tak tego zostawiać i już miała powiedzieć coś podżegającego, ale Blue odezwała się pierwsza.
- Jak to jest Star. - Odezwała się klacz w sweterku. – Pewnym jest i myślę, że każdy to wie, że nie damy sobie rady sami na tych jebanych pustkowiach, a jednak nie jesteśmy w stanie przyjąć żadnej pomocy kierowanej w naszą stronę. To wygląda jak byśmy sami się próbowali wszyscy pozabijać.
Starweave spojrzała na nią zastanawiająco, milcząc przez jakiś czas. Miedzy przemyśleniami zwróciła ona uwagę na to, że w jej butelce zostało jeszcze trochę wody. Wylewitowała ona resztkę, tworząc z niej niewielka kulkę, tuż przed swoim pyszczkiem. Następnie pochyliła ona głowę do przodu, pochłaniając swoim pyszczkiem lewitowana przez siebie ciecz. – Weź Blue swoją drugą wodę, nie była konieczna. – Powiedziała ona spokojnym tonem, stawiając niezużytą butelkę wody koło przedniej nogi niebieskiej, patrząc bez emocji na White nieopodal. W końcu spojrzała ona swoją rozmówczynię, patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie chodzi o to, że nie chcemy przyjąć pomocy tylko o to, że nie możemy jej przyjąć. My kucyki, stworzeni stadne, zostaliśmy pozbawieni jednego z najważniejszych elementów, który był fundamentem funkcjonowania naszej cywilizacji. Współpracy Blue. Nie potrafimy już ze sobą współpracować. Nie jesteśmy w stanie się zjednoczyć w spójnej sprawię i razem walczyć o naszą przyszłość. Ta wojna zmieniła nas, upośledziła nasz gatunek. – Tu Star zrobiła krótka przerwę, ponownie spoglądając w swoje „ulubione ognisko.”
- Nie jesteśmy już w stanie zaufać sobie nawzajem i to jest główny powodem tego dlaczego nasz świat już nigdy nie będzie taki jak kiedyś. Wszystko się zjebało Blue. Nie jesteśmy już tymi samymi kucykami, które żyły tu kilkaset lat wcześniej. Nie jesteśmy już zdolni do takiej współpracy jaka miała miejsce między kucykami te kilkaset lat wcześniej. – Starweave ponownie spojrzała Blue prosto w oczy.
- Rozejrzyj się po Pustkowiu. Zobacz gigantyczne budowle, ruiny wielki miast i super projekty. – Powiedziała wskazując kopytkiem w powierzę. - Spójrz na swojego Pipbucka. Nawet on jest tego częścią. Jest efektem pracy całych setek, jeżeli nie więcej, wspólnie pracujących nad jednym projektem kucyków. Dziś już taki poziom współpracy jest niemożliwy. To nie Pustkowie ale my sami skazaliśmy się na taki los. I naprawdę nie mam pojęcia jak to naprawić. – Skończyła Starweave z opadniętymi uszami i głową zwieszona ku ziemi.