02-02-2014, 20:23
Iron usłyszawszy zdanie ogiera na swój temat, wypełniając się szczerą satysfakcją od ogona aż po sam czubek nosa. On się jej bał, a ona doskonale wiedziała jak mogła to wykorzystać. Było to jedno z najlepszych uczuć jakie mógł do niej żywić inny kucyk. ”Strach lepszy jest niż szacunek.” A w jej branży to mocniejsza wersja tego pierwszego, warunkowała dogodną dla niej „współpracę.”
Popielata przegrzebywała półki, których zawartość wcale nie poprawiła jej już i tak dosyć mocno zjebanego humoru. Zdjęcia które to przedstawiały namiastkę piękna starego świata w większości były ledwo czytelne. To też nie zyskały większego zainteresowania klaczy, która postąpiła podobnie z resztą gównianego wyposażenia owych półek. Jedyną rzeczą, która mogła się okazać użyteczna była amunicja do znalezionego wcześniej rewolweru. Iron nawet nie śmiała porównywać specyfikacji tej broni z jakimkolwiek pierwszym lepszym sprzętem bojowym, a co dopiero z jej własną prawdziwą bronią. Mimo to zabrała amunicję, pospiesznie chowając ją do pudełeczka w swoim juku. ”Może dam rade wcisnąć rewolwer tamtej gwiazdorce. Taka pannica powinna polecieć na ładny wygląd. Szkoda tylko, że to jedyna rzecz którą ten gnat ma do zaoferowania.”
Iron skończyła przeszukiwać szafki, niedługo po tym przypominając sobie do czego posłużył w tych pomieszczeniach owy rewolwer. Myśli te spowodowały, że cała spierdolina tego miejsca ponownie zaczęła dawać jej się we znaki. Nie obwiniała się za to co ją spodlało i za to że wciągnęła w to innego kucyka. Nie była by w tedy Iron. Ale mimo wszystko miała już naprawdę dość tego miejsca. Klacz pobieżnie rozejrzała się po sypialni, po czym spojrzała na wysuniętą przed sobą szufladę. Podniosła kopytko do góry z zamiarem jej błyskawicznego zamknięcia, które chodź na chwilę miało jej przynieść ulgę.
Kopyto trwało tak przez chwilę w pozycji gotowej do uderzenia. W końcu po jakiejś chwili jej twarz skąpała się w gniewie, a kopyto z impetem uderzyło w wysuniętą szufladę. Popielata wybijając się tylnymi nogami przed siebie, opierała teraz większą cześć ciężaru swego ciała na tej której użyła do wyprowadzenia uderzenia. Trwała tak w pozycji po uderzeniu przez jakąś chwilę, z zamkniętymi oczami i głową spuszczana ku ziemi. Wydawało się jak by na moment cała klacz zastygła w miejscu, do czasu aż wysadziła przez zaciśnięte zęby soczystą kurwę. Następnie usiadła ona na ziemi, ponownie tępo rozglądając się po pomieszczeniu.
Jej uwagę przykuło łóżko Zeda. Nie za bardzo znała się na magicznych urządzeniach. Nie wiedziała do końca w jaki sposób funkcjonowało i czy po takim czasie nie posiadało żadnych uszkodzeń. Wiedziała natomiast, że prawdopodobnie do jego budowy zostały użyte potężne świecidełka z których były by na pewno niezłe fanty. Jej myśli szybko się rozwiały, wraz z tym jak okazyjnie spojrzała na leżącego nieco wyżej ogiera. Majstrowanie przy jego skarbie, którego mimo upływu dwustu lat tak uparcie strzegł, nie wchodziło teraz w grę. ”Skup się Iron. Musisz stąd spierdalać.”
Klacz nie widząc żadnych perspektyw co do dalszej eksploracji tego pomieszczenia, postanowiła poszukać szczęścia gdzie indzie. ”Mam nadzieję, że tamta pierdoła do tego czasu nie zabiła się przez przypadek.” Z tymi myślami ruszyła wolnym, znudzonym krokiem do drugiego pomieszczenia, zatrzymując się tuż w samym progu. – Ooo... Kolego. Widzę, że robisz postępy. – Powiedziała Iron, robiąc kilka lekkich kroków przed siebie, by rzucić okiem z mniejszego dystansu na nowo dostępne fanty. – To nam nie pomoże się stąd wydostać.. ale... – Ucięła na chwilę, kiwając przy tym głową z paskudnym uśmieszkiem na pyszczku. – Ale... i tak jest nieźle.
Popielata przegrzebywała półki, których zawartość wcale nie poprawiła jej już i tak dosyć mocno zjebanego humoru. Zdjęcia które to przedstawiały namiastkę piękna starego świata w większości były ledwo czytelne. To też nie zyskały większego zainteresowania klaczy, która postąpiła podobnie z resztą gównianego wyposażenia owych półek. Jedyną rzeczą, która mogła się okazać użyteczna była amunicja do znalezionego wcześniej rewolweru. Iron nawet nie śmiała porównywać specyfikacji tej broni z jakimkolwiek pierwszym lepszym sprzętem bojowym, a co dopiero z jej własną prawdziwą bronią. Mimo to zabrała amunicję, pospiesznie chowając ją do pudełeczka w swoim juku. ”Może dam rade wcisnąć rewolwer tamtej gwiazdorce. Taka pannica powinna polecieć na ładny wygląd. Szkoda tylko, że to jedyna rzecz którą ten gnat ma do zaoferowania.”
Iron skończyła przeszukiwać szafki, niedługo po tym przypominając sobie do czego posłużył w tych pomieszczeniach owy rewolwer. Myśli te spowodowały, że cała spierdolina tego miejsca ponownie zaczęła dawać jej się we znaki. Nie obwiniała się za to co ją spodlało i za to że wciągnęła w to innego kucyka. Nie była by w tedy Iron. Ale mimo wszystko miała już naprawdę dość tego miejsca. Klacz pobieżnie rozejrzała się po sypialni, po czym spojrzała na wysuniętą przed sobą szufladę. Podniosła kopytko do góry z zamiarem jej błyskawicznego zamknięcia, które chodź na chwilę miało jej przynieść ulgę.
Kopyto trwało tak przez chwilę w pozycji gotowej do uderzenia. W końcu po jakiejś chwili jej twarz skąpała się w gniewie, a kopyto z impetem uderzyło w wysuniętą szufladę. Popielata wybijając się tylnymi nogami przed siebie, opierała teraz większą cześć ciężaru swego ciała na tej której użyła do wyprowadzenia uderzenia. Trwała tak w pozycji po uderzeniu przez jakąś chwilę, z zamkniętymi oczami i głową spuszczana ku ziemi. Wydawało się jak by na moment cała klacz zastygła w miejscu, do czasu aż wysadziła przez zaciśnięte zęby soczystą kurwę. Następnie usiadła ona na ziemi, ponownie tępo rozglądając się po pomieszczeniu.
Jej uwagę przykuło łóżko Zeda. Nie za bardzo znała się na magicznych urządzeniach. Nie wiedziała do końca w jaki sposób funkcjonowało i czy po takim czasie nie posiadało żadnych uszkodzeń. Wiedziała natomiast, że prawdopodobnie do jego budowy zostały użyte potężne świecidełka z których były by na pewno niezłe fanty. Jej myśli szybko się rozwiały, wraz z tym jak okazyjnie spojrzała na leżącego nieco wyżej ogiera. Majstrowanie przy jego skarbie, którego mimo upływu dwustu lat tak uparcie strzegł, nie wchodziło teraz w grę. ”Skup się Iron. Musisz stąd spierdalać.”
Klacz nie widząc żadnych perspektyw co do dalszej eksploracji tego pomieszczenia, postanowiła poszukać szczęścia gdzie indzie. ”Mam nadzieję, że tamta pierdoła do tego czasu nie zabiła się przez przypadek.” Z tymi myślami ruszyła wolnym, znudzonym krokiem do drugiego pomieszczenia, zatrzymując się tuż w samym progu. – Ooo... Kolego. Widzę, że robisz postępy. – Powiedziała Iron, robiąc kilka lekkich kroków przed siebie, by rzucić okiem z mniejszego dystansu na nowo dostępne fanty. – To nam nie pomoże się stąd wydostać.. ale... – Ucięła na chwilę, kiwając przy tym głową z paskudnym uśmieszkiem na pyszczku. – Ale... i tak jest nieźle.