23-02-2014, 19:12
Sharp stał na granicy wejścia do zaniżonej kuchni, wyraźnie analizując niezwykle skomplikowaną kwestię wody stojącej w kuchni. Zapach nie był najlepszy, ale był już w obecności o tyle gorszych rzeczy, że trochę stojącej wody mógł przeżyć.
Spojrzał po sprzęcie kuchennym. Wątpił w to, żeby zastosowano tu meble w rozmiarze "dla alicorna", zwłaszcza, że w reszcie pomieszczeń były względnie normalne. Czyli poziom wody względem blatu kuchennego wskazywał na to, że woda sięgałaby mu co najmniej do klatki piersiowej. Nie miał jakoś ochoty na rozbieranie się, zostawienie wszystkiego na "brzegu" i szukanie czegoś po zalanym pomieszczeniu. Owszem, minął już jakiś czas od kiedy miał okazję się gruntownie umyć, ale podejrzewał, że z tej wody wyszedłby w niewiele lepszym stanie. Już nie wspominając o tym, co mogło w tej wodzie być ani o tym, że wolałby nie stawiać się w takiej sytuacji kiedy razem z nim była ta psychopatka.
Ogier zbliżył się niepewnie do tafli ciemnej wody. Wyciągnął powoli kopyto i zanurzył na głębokość paru centymetrów w płynie. Licznik Geigera wmontowany w jego PipBucka od razu się odezwał charakterystycznym tykaniem. Medyk od razu zwrócił uwagę na dziwaczny wyświetlacz wysyłający sygnały prosto do jego wzroku. Promieniowanie, owszem, było, ale trzeba by siedzieć w tej wodzie całe godziny, żeby jakiekolwiek efekty miały miejsce.
Iron podeszła do niego, pytając o postępy. Wyciągając kopyto, spojrzał do tyłu, prosto na klacz kuca ziemnego.
- Nie jest tu za głęboko, ale woda jest brudna i nie widzę, co jest na dnie - poinformował ją dość rzeczowo. Nie ulegało wątpliwości, że ktoś będzie musiał tam wejść, jeżeli mają zamiar jeszcze trochę pożyć na wolności.
Starweave wyszła innym wyjściem niż Blue i Xander, toteż nie spotkała kuca i zebry stojących nieopodal.
Dzięki swojemu zaklęciu światła była widoczna pośród nocy jeszcze bardziej niż ognisko, osłonięte częściowo przed obserwatorami z zewnątrz. Klacz wymaszerowawszy dumnie z obozu ze świecącym jasno rogiem, była dosłownie świecącym celem.
Ruszyła w kierunku, w którym pozostawiła skrzynkę ostatnim razem. Po krótkich poszukiwaniach faktycznie natrafiła na drewnianą skrzynię. Można było nawet zauważyć punkt zderzenia z ocalonym później bandytą. Skrzynia, jak na złość, była zamknięta na klucz, jednakowoż zamek wyglądał, jakby mógł się samoistnie rozpaść, gdyby tylko klacz miała sporo czasu i cierpliwości.
Spojrzał po sprzęcie kuchennym. Wątpił w to, żeby zastosowano tu meble w rozmiarze "dla alicorna", zwłaszcza, że w reszcie pomieszczeń były względnie normalne. Czyli poziom wody względem blatu kuchennego wskazywał na to, że woda sięgałaby mu co najmniej do klatki piersiowej. Nie miał jakoś ochoty na rozbieranie się, zostawienie wszystkiego na "brzegu" i szukanie czegoś po zalanym pomieszczeniu. Owszem, minął już jakiś czas od kiedy miał okazję się gruntownie umyć, ale podejrzewał, że z tej wody wyszedłby w niewiele lepszym stanie. Już nie wspominając o tym, co mogło w tej wodzie być ani o tym, że wolałby nie stawiać się w takiej sytuacji kiedy razem z nim była ta psychopatka.
Ogier zbliżył się niepewnie do tafli ciemnej wody. Wyciągnął powoli kopyto i zanurzył na głębokość paru centymetrów w płynie. Licznik Geigera wmontowany w jego PipBucka od razu się odezwał charakterystycznym tykaniem. Medyk od razu zwrócił uwagę na dziwaczny wyświetlacz wysyłający sygnały prosto do jego wzroku. Promieniowanie, owszem, było, ale trzeba by siedzieć w tej wodzie całe godziny, żeby jakiekolwiek efekty miały miejsce.
Iron podeszła do niego, pytając o postępy. Wyciągając kopyto, spojrzał do tyłu, prosto na klacz kuca ziemnego.
- Nie jest tu za głęboko, ale woda jest brudna i nie widzę, co jest na dnie - poinformował ją dość rzeczowo. Nie ulegało wątpliwości, że ktoś będzie musiał tam wejść, jeżeli mają zamiar jeszcze trochę pożyć na wolności.
Starweave wyszła innym wyjściem niż Blue i Xander, toteż nie spotkała kuca i zebry stojących nieopodal.
Dzięki swojemu zaklęciu światła była widoczna pośród nocy jeszcze bardziej niż ognisko, osłonięte częściowo przed obserwatorami z zewnątrz. Klacz wymaszerowawszy dumnie z obozu ze świecącym jasno rogiem, była dosłownie świecącym celem.
Ruszyła w kierunku, w którym pozostawiła skrzynkę ostatnim razem. Po krótkich poszukiwaniach faktycznie natrafiła na drewnianą skrzynię. Można było nawet zauważyć punkt zderzenia z ocalonym później bandytą. Skrzynia, jak na złość, była zamknięta na klucz, jednakowoż zamek wyglądał, jakby mógł się samoistnie rozpaść, gdyby tylko klacz miała sporo czasu i cierpliwości.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.