- Nie jest tu za głęboko, ale woda jest brudna i nie widzę, co jest na dnie. – Powiedział medyk na którego Iron spojrzała z dezaprobatą. Wcale jej się to nie podobało i chodź nie stroniła ona od kontaktu z wodą, zalane tego typu pomieszczenia napawały klacz odrazą. Mogła się tyko domyślać ile czasu ta woda już tutaj stała. Inną sprawą było to, że medyk już dawno powinien uporać się z tym pomieszczeniem. A tak przynajmniej ona sama uważała.
Popielata rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem czegoś konkretnego. – Nie sądzę aby było tu coś, co mogło by nam się przydać. – Powiedziała na głos swoje myśli. – W końcu to tylko kuchnia... Co innego można robić w kuchni poza przygotowywaniem jedzenia i okazyjnym posuwaniem klaczy na blacie? – Odrzekła spoglądając na lekko zmąconą kopytkiem Sharpa taflę wody.
- Słuchaj – powiedziała szorstko spoglądając na drugiego kucyka. Następnie wyciągając kopytko przed siebie, wskazała ogólnikowo na kuchnie i zaczęła mówić dalej. – Trzeba było się nie opierdalać! Miałeś przeszukać to pomieszczenie w czasie kiedy ja byłam w sypialni. To jest w dalszym ciągu twoja brocha i gówno mnie to obchodzi że... – Klacz na chwile przystopowała. – Że uganiałeś się za jakimiś zabawkami. – Dokończyła niepewnie, zdając sobie sprawę, że to ona je w końcu wszystkie zgarnęła i to w popisowy sposób. Tak więc nie była to za mocny argument.
- No dobra. Może i ja je mam. Ale... – Znowu urwała spoglądając na tafle wody. Przez krótką chwilę jej umysł intensywnie pracował w poszukiwaniu jakiegoś dobrego powodu. Niestety nie udało mu się takowego wyszukać, co za skutkowało następującą reakcją ze strony klaczy. – Ale... Nie wiem! Wymyśl coś w końcu. Bo ja też nie zamierzam ci tu wydać potomka. – Odrzekła w końcu w sposób taki, jakby stojący obok medyk w jakiś sposób ją uraził.
– Ja tam nie wejdę i chuj. – Rzuciła płasko, obrażona.
Starweave dokładnie obejrzała skrzynkę z każdej strony. Najważniejsze było to iż była ona zamknięta na zwykły, tradycyjny zamek wymagający klucza. Stwarzało to oczywiste dla niej pole do popisu przy użyciu spinek. Faktem było, że zamek ten nie wyglądał na taki, któremu by wiele potrzeba podczas siłowych rozwiązań. Ale Star nie czułą się dobrze w tego rodzaju rozwiązaniach i rzadko kiedy to wykorzystywała. Poza tym oczywistym dla niej było, że takie walenie w skrzynię mogło by ściągnąć na nią niepotrzebną uwagę reszty grupy.
Nie zastanawiając się nad tym dłużej, tak jak stałą usiadła ona na zadzie przed skrzynką. Następnie zmodyfikowała ona swoje zaklęcie światła adekwatnie do sytuacji, nadając mu kształt aury i przygaszając je znacznie. Starweave popatrzyła na zamek i dobywając spinkę ze śrubokrętem w pole telekinetyczne, bezzwłocznie zaczęła go szarżować. Na swój sposób oczywiście.
Popielata rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem czegoś konkretnego. – Nie sądzę aby było tu coś, co mogło by nam się przydać. – Powiedziała na głos swoje myśli. – W końcu to tylko kuchnia... Co innego można robić w kuchni poza przygotowywaniem jedzenia i okazyjnym posuwaniem klaczy na blacie? – Odrzekła spoglądając na lekko zmąconą kopytkiem Sharpa taflę wody.
- Słuchaj – powiedziała szorstko spoglądając na drugiego kucyka. Następnie wyciągając kopytko przed siebie, wskazała ogólnikowo na kuchnie i zaczęła mówić dalej. – Trzeba było się nie opierdalać! Miałeś przeszukać to pomieszczenie w czasie kiedy ja byłam w sypialni. To jest w dalszym ciągu twoja brocha i gówno mnie to obchodzi że... – Klacz na chwile przystopowała. – Że uganiałeś się za jakimiś zabawkami. – Dokończyła niepewnie, zdając sobie sprawę, że to ona je w końcu wszystkie zgarnęła i to w popisowy sposób. Tak więc nie była to za mocny argument.
- No dobra. Może i ja je mam. Ale... – Znowu urwała spoglądając na tafle wody. Przez krótką chwilę jej umysł intensywnie pracował w poszukiwaniu jakiegoś dobrego powodu. Niestety nie udało mu się takowego wyszukać, co za skutkowało następującą reakcją ze strony klaczy. – Ale... Nie wiem! Wymyśl coś w końcu. Bo ja też nie zamierzam ci tu wydać potomka. – Odrzekła w końcu w sposób taki, jakby stojący obok medyk w jakiś sposób ją uraził.
– Ja tam nie wejdę i chuj. – Rzuciła płasko, obrażona.
Starweave dokładnie obejrzała skrzynkę z każdej strony. Najważniejsze było to iż była ona zamknięta na zwykły, tradycyjny zamek wymagający klucza. Stwarzało to oczywiste dla niej pole do popisu przy użyciu spinek. Faktem było, że zamek ten nie wyglądał na taki, któremu by wiele potrzeba podczas siłowych rozwiązań. Ale Star nie czułą się dobrze w tego rodzaju rozwiązaniach i rzadko kiedy to wykorzystywała. Poza tym oczywistym dla niej było, że takie walenie w skrzynię mogło by ściągnąć na nią niepotrzebną uwagę reszty grupy.
Nie zastanawiając się nad tym dłużej, tak jak stałą usiadła ona na zadzie przed skrzynką. Następnie zmodyfikowała ona swoje zaklęcie światła adekwatnie do sytuacji, nadając mu kształt aury i przygaszając je znacznie. Starweave popatrzyła na zamek i dobywając spinkę ze śrubokrętem w pole telekinetyczne, bezzwłocznie zaczęła go szarżować. Na swój sposób oczywiście.