01-03-2014, 01:29
Starweave wsadziła głowę w dziurę, zaglądając do wnętrza wozu "medycznego". W środku nie zmieniło się wiele. Smród wciąż był obecny, jednak nie w aż tak wielkim stężeniu, jak wcześniej. Jeniec spał spokojnie na wozie, widać wyczerpany wydarzeniami dnia. Nic nie zapowiadało, żeby miał się teraz zbudzić, wręcz przeciwnie.
Ogier patrzył na Iron z kamiennym wyrazem twarzy. Niewiele go dzieliło od zaskoczonego podskoczenia, gdy klacz zerwała się na równe nogi i rozpoczęła krótki marsz w jego kierunku.
Sharp widział już śmierć. Wielokrotnie. Nie raz też patrzył jej w oczy. Każdy normalny kucyk się takich spotkań boi. Po którymś razie jednak, takiemu kucykowi udaje się ten strach pokonać. Nie wyeliminować, on tam zawsze jest. Jednak za którymś razem trzeba się nauczyć patrzeć śmierci prosto w oczy, zamiast kulić się w rogu. Trzeba umieć jej też powiedzieć stanowcze "nie", gdy nie zgadza się z jej stanowiskiem wobec przewidywanego czasu zgonu danej osoby.
Medyk wielokrotnie taki przewidywany czas zgonu przesuwał. Czy to ratując życia medycyną, czy też samemu wychodząc z śmiertelnego zagrożenia. Te doświadczenia pozwoliły mu teraz stać w miejscu i nie poruszać ani jednym mięśniem pyszczka, gdy nieprzewidywalna, szalona i prawdopodobnie agresywna klacz maszerowała w jego kierunku, przekraczając bez wahania granicę jego przestrzeni osobistej.
Wpatrywał się jej prosto w oczy. Najgorsza była niepewność. Nie wiedział, co klacz zamierzała zrobić. Czy zamierza zaatakować, czy może po prostu go nastraszyć? Owszem, gdyby chciała dokonać agresji tu i teraz, to EFS by mu to powiedział, a kreska wciąż pozostawała w niezmiennym kolorze.
Nie wiedział więc nawet, czy nadszedł czas ponownego zaprzeczenia śmierci, czy też takie spotkanie zostało przełożone na późniejszy termin nieokreślony.
Myśl o EFSie przypomniała mu o reszcie funkcji PipBucka. W tym o SATS, który powinien dać mu nieocenioną przewagę w razie starcia z szalonym kucykiem. Nie wiedział tylko, czy można go używać wraz z zaklęciami. Nie pozwalając, by rozważania o poziomie geniuszu inżynierów Stable-Tecu zaprzątały mu głowę, zaczął się przygotowywać mentalnie do rzucenia zaklęcia obezwładniającego. Dystans był za bliski, by zdążył wyjąć broń. Wiedział jak je rzucić, potrafił je rzucić szybko. Jego róg się nie świecił.
Owszem, to wszystko to były tylko przygotowania "na wszelki wypadek"... ale już dawno nauczył się, żeby przygotowywać się na najgorszy scenariusz.
- Co ty próbujesz osiągnąć? - zapytał się powoli, patrząc w oczy Iron, powoli i wyraźnie wypowiadając każde słowo.
Ogier patrzył na Iron z kamiennym wyrazem twarzy. Niewiele go dzieliło od zaskoczonego podskoczenia, gdy klacz zerwała się na równe nogi i rozpoczęła krótki marsz w jego kierunku.
Sharp widział już śmierć. Wielokrotnie. Nie raz też patrzył jej w oczy. Każdy normalny kucyk się takich spotkań boi. Po którymś razie jednak, takiemu kucykowi udaje się ten strach pokonać. Nie wyeliminować, on tam zawsze jest. Jednak za którymś razem trzeba się nauczyć patrzeć śmierci prosto w oczy, zamiast kulić się w rogu. Trzeba umieć jej też powiedzieć stanowcze "nie", gdy nie zgadza się z jej stanowiskiem wobec przewidywanego czasu zgonu danej osoby.
Medyk wielokrotnie taki przewidywany czas zgonu przesuwał. Czy to ratując życia medycyną, czy też samemu wychodząc z śmiertelnego zagrożenia. Te doświadczenia pozwoliły mu teraz stać w miejscu i nie poruszać ani jednym mięśniem pyszczka, gdy nieprzewidywalna, szalona i prawdopodobnie agresywna klacz maszerowała w jego kierunku, przekraczając bez wahania granicę jego przestrzeni osobistej.
Wpatrywał się jej prosto w oczy. Najgorsza była niepewność. Nie wiedział, co klacz zamierzała zrobić. Czy zamierza zaatakować, czy może po prostu go nastraszyć? Owszem, gdyby chciała dokonać agresji tu i teraz, to EFS by mu to powiedział, a kreska wciąż pozostawała w niezmiennym kolorze.
Nie wiedział więc nawet, czy nadszedł czas ponownego zaprzeczenia śmierci, czy też takie spotkanie zostało przełożone na późniejszy termin nieokreślony.
Myśl o EFSie przypomniała mu o reszcie funkcji PipBucka. W tym o SATS, który powinien dać mu nieocenioną przewagę w razie starcia z szalonym kucykiem. Nie wiedział tylko, czy można go używać wraz z zaklęciami. Nie pozwalając, by rozważania o poziomie geniuszu inżynierów Stable-Tecu zaprzątały mu głowę, zaczął się przygotowywać mentalnie do rzucenia zaklęcia obezwładniającego. Dystans był za bliski, by zdążył wyjąć broń. Wiedział jak je rzucić, potrafił je rzucić szybko. Jego róg się nie świecił.
Owszem, to wszystko to były tylko przygotowania "na wszelki wypadek"... ale już dawno nauczył się, żeby przygotowywać się na najgorszy scenariusz.
- Co ty próbujesz osiągnąć? - zapytał się powoli, patrząc w oczy Iron, powoli i wyraźnie wypowiadając każde słowo.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.