19-03-2014, 22:02
Dwadzieścia pięć kapsli, piwo i parę prawdopodobnie mało przydatnych książek. No chyba kurwa kpisz. Zaledwie kilka minut wcześniej twierdziła, że wyprawa "nie była bezowocna". "Był ograbiony, ale sprawny", stwierdziła popielata. Jakoś ciężko było w to uwierzyć.
Trudno ukryć, że w tym momencie ciemnoniebieską szarpnęła frustracja zmieszana z żalem. Po co komu była ta jebana wyprawa? Jak widać, albo po nic, albo panna "przenośna artyleria" została zwyczajnie wydymana. Panna "przenośna artyleria" bardzo nie lubi, kiedy ktoś zawodzi jej zaufanie. Inna sprawa, że owo zaufanie często jest przejawem skrajnej, dziecięcej wręcz naiwności, której sama klacz jest świadoma, aczkolwiek... Nie, nie ma aczkolwiek. Rain była po prostu głupia, ufając lokalnej ćpunce i jej obietnicom o skarbach. Mogła się domyślić, że nawet jeśli coś tam znajdzie, to raczej nie podzieli się z chęcią swojej towarzyszce.
Po chwili Iron zaczęła "dyskretnie" wycofywać się ze swojej pozycji na wagonie. To mogło oznaczać dwie rzeczy. Albo śmierdziała cała ta sprawa, albo sama Rainfall. Prawdopodobnie obydwie te rzeczy. Oskarżenia same cisnęły się jej na usta. Niebieski kucyk z działem u boku wpatrywał się prosto w głowę, na wysokość oczu mechaniczki, chcąc coś powiedzieć. Ta albo wyczuła zagrożenie, albo miała niewiarygodnie dobre wyczucie czasu, bowiem to wtedy, będąc tuż przy wyjściu z wozu, odwróciła się do niej i rzuciła, że nie czas na pogawędki. Przy czym ton, jakim to powiedziała, był tak odrzucający, że aż zachęcający.
W każdym razie popielata ćpunka od razu po tym wyszła z wozu, nie dając altyrerzystce się wypowiedzieć. Tak oto z 'powodzeniem' zakończył się quest "W głąb schronu". Nieopłacalny, czasochłonny, nudny. Teorytycznie mogła jeszcze wyjść, zaczepić... ale koniec końców uznała, że ma to w dupie. Iron kiedyś odczuje skutki ruchania innych w dupę... pomyślała, uprzednio prychając cicho i odwracając głowę w ciemny kąt wozu. W tym momencie praktycznie nie miała wątpliwości, że owa klacz coś przed nią ukryła i tą myślą praktycznie żyła przez cały czas... aż do snu, który z pewnością się jej przyda przed wartą. Właśnie! Warta. Mogłabym ją wtedy zaczepić, ale... jeeeebać to. Z tą myślą udała się do krainy niespokojnych, pustkowianych snów.
Trudno ukryć, że w tym momencie ciemnoniebieską szarpnęła frustracja zmieszana z żalem. Po co komu była ta jebana wyprawa? Jak widać, albo po nic, albo panna "przenośna artyleria" została zwyczajnie wydymana. Panna "przenośna artyleria" bardzo nie lubi, kiedy ktoś zawodzi jej zaufanie. Inna sprawa, że owo zaufanie często jest przejawem skrajnej, dziecięcej wręcz naiwności, której sama klacz jest świadoma, aczkolwiek... Nie, nie ma aczkolwiek. Rain była po prostu głupia, ufając lokalnej ćpunce i jej obietnicom o skarbach. Mogła się domyślić, że nawet jeśli coś tam znajdzie, to raczej nie podzieli się z chęcią swojej towarzyszce.
Po chwili Iron zaczęła "dyskretnie" wycofywać się ze swojej pozycji na wagonie. To mogło oznaczać dwie rzeczy. Albo śmierdziała cała ta sprawa, albo sama Rainfall. Prawdopodobnie obydwie te rzeczy. Oskarżenia same cisnęły się jej na usta. Niebieski kucyk z działem u boku wpatrywał się prosto w głowę, na wysokość oczu mechaniczki, chcąc coś powiedzieć. Ta albo wyczuła zagrożenie, albo miała niewiarygodnie dobre wyczucie czasu, bowiem to wtedy, będąc tuż przy wyjściu z wozu, odwróciła się do niej i rzuciła, że nie czas na pogawędki. Przy czym ton, jakim to powiedziała, był tak odrzucający, że aż zachęcający.
W każdym razie popielata ćpunka od razu po tym wyszła z wozu, nie dając altyrerzystce się wypowiedzieć. Tak oto z 'powodzeniem' zakończył się quest "W głąb schronu". Nieopłacalny, czasochłonny, nudny. Teorytycznie mogła jeszcze wyjść, zaczepić... ale koniec końców uznała, że ma to w dupie. Iron kiedyś odczuje skutki ruchania innych w dupę... pomyślała, uprzednio prychając cicho i odwracając głowę w ciemny kąt wozu. W tym momencie praktycznie nie miała wątpliwości, że owa klacz coś przed nią ukryła i tą myślą praktycznie żyła przez cały czas... aż do snu, który z pewnością się jej przyda przed wartą. Właśnie! Warta. Mogłabym ją wtedy zaczepić, ale... jeeeebać to. Z tą myślą udała się do krainy niespokojnych, pustkowianych snów.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!