27-03-2014, 15:50
Dwie postaci, klacz jednorożca i ogier zebry, udały się powolnym krokiem w ciemność. Czekała ich niebezpieczna misja, ale między nimi a celem leżały całe kilometry pustyni. Co oznaczało długą marszrutę. Na całe ich szczęście, zarówno kucyki jak i zebry były zbudowane, by przebywać dalekie dystanse za pomocą jedynie swoich kopyt. Fakt, że teren był nieznany, a noc ciemna, był pewną przeszkodą, ale przynajmniej prowadząca była wyposażona na taką okazję.
Po krótkiej chwili byli już niewidoczni z obozu. Dla nich ognisko obozu będzie widoczne jeszcze długo, ale już teraz byli zdani tylko na siebie.
Po pożegnaniu z Blue, medyk odwrócił się w kierunku ogniska... i tak zatrzymał się w miejscu, dając sobie czas na ponowne przemyślenie sytuacji. Była zła, ale bywał już w gorszych. Mieli realne szanse powodzenia, jeżeli tylko uda mu się cały konwój doprowadzić do celu. Westchnął cicho. Nie było sensu dalej rozważać wielokrotnie już przemyślanej sytuacji i zamęczać się jeszcze bardziej.
Ogier spojrzał w kierunku, w którym zniknęła Blue. Nie mógł nawet określić słowami jak bardzo nie podobało mu się wysyłanie jej samej z tą zebrą. Owszem, wydawał się szczery w rozmowie. Był młody i wydawało się, że chce się na coś przydać... ale coś go w całej sprawie niepokoiło. Ufał, że klacz poradzi sobie z tym wszystkim - wszak miała więcej doświadczenia w podobnych kwestiach niż ktokolwiek inny w karawanie.
Kucyk podszedł do ogniska. Klacz ze stajni widać zasnęła, co było jedynie pozytywem tej nocy. Może się obudzi rano i faktycznie do czegoś przyda.
Iron tu była, koło Starweave. Ta pierwsza powinna iść spać, a z tą drugą miał pełnić wartę.
Gdy dotarł na dystans normalnej rozmowy, spojrzał na Iron i zaczął mówić:
- Doradzałbym iść spać, obejmujecie wartę za parę godzin. - zwrócił wzrok na Starweave, zajętą pochłanianiem jakiejś konserwy - obejmujemy pierwszą wartę, dokończ to i dogaszamy ognisko - dodał.
Już to, że ognisko paliło się tak późno w nocy nakierowywało go na tok myślenia, że tylko on myślał jakkolwiek o bezpieczeństwie obozu.
Spojrzał na White, śpiącą sobie spokojnie w swoim kombinezonie, w cieple ogniska. Trzeba będzie ją czymś przykryć, stwierdził ogier. Noce potrafiły być zimne, a nie wiedział, na ile ten kombinezon potrafi utrzymać temperaturę. Nie wyglądał na zbyt gruby, ale kto tam wie te technologiczne cuda ze Stajni...
Po krótkiej chwili byli już niewidoczni z obozu. Dla nich ognisko obozu będzie widoczne jeszcze długo, ale już teraz byli zdani tylko na siebie.
Po pożegnaniu z Blue, medyk odwrócił się w kierunku ogniska... i tak zatrzymał się w miejscu, dając sobie czas na ponowne przemyślenie sytuacji. Była zła, ale bywał już w gorszych. Mieli realne szanse powodzenia, jeżeli tylko uda mu się cały konwój doprowadzić do celu. Westchnął cicho. Nie było sensu dalej rozważać wielokrotnie już przemyślanej sytuacji i zamęczać się jeszcze bardziej.
Ogier spojrzał w kierunku, w którym zniknęła Blue. Nie mógł nawet określić słowami jak bardzo nie podobało mu się wysyłanie jej samej z tą zebrą. Owszem, wydawał się szczery w rozmowie. Był młody i wydawało się, że chce się na coś przydać... ale coś go w całej sprawie niepokoiło. Ufał, że klacz poradzi sobie z tym wszystkim - wszak miała więcej doświadczenia w podobnych kwestiach niż ktokolwiek inny w karawanie.
Kucyk podszedł do ogniska. Klacz ze stajni widać zasnęła, co było jedynie pozytywem tej nocy. Może się obudzi rano i faktycznie do czegoś przyda.
Iron tu była, koło Starweave. Ta pierwsza powinna iść spać, a z tą drugą miał pełnić wartę.
Gdy dotarł na dystans normalnej rozmowy, spojrzał na Iron i zaczął mówić:
- Doradzałbym iść spać, obejmujecie wartę za parę godzin. - zwrócił wzrok na Starweave, zajętą pochłanianiem jakiejś konserwy - obejmujemy pierwszą wartę, dokończ to i dogaszamy ognisko - dodał.
Już to, że ognisko paliło się tak późno w nocy nakierowywało go na tok myślenia, że tylko on myślał jakkolwiek o bezpieczeństwie obozu.
Spojrzał na White, śpiącą sobie spokojnie w swoim kombinezonie, w cieple ogniska. Trzeba będzie ją czymś przykryć, stwierdził ogier. Noce potrafiły być zimne, a nie wiedział, na ile ten kombinezon potrafi utrzymać temperaturę. Nie wyglądał na zbyt gruby, ale kto tam wie te technologiczne cuda ze Stajni...
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.