02-04-2014, 18:35
Jednorożec szedł spokojnie, patrząc w noc i kontrolując swojego EFSa. Patrzył też w kierunku obozu, kontrolując stan barykad i wozów. W razie ataku na niewiele by się to zdało, ale podstawą każdej warty jest poznanie swojego posterunku i jego otoczenia.
Usłyszał słowa Starweave. Rzucił okiem na klacz, po czym powrócił do wpatrywania się w przestrzeń. Nie wyglądała na wojownika. I nie wypowiadała się w ten sposób. Blue twierdziła, że nie powinno być źle, ale dla ogiera idąca koło niego klacz jednorożca była największą niewiadomą w grupie.
Medyk nie skomentował pierwszej jej odpowiedzi. Była ona tak samo nieważna, jak jego wcześniejszy komentarz. Oboje byli zmęczeni i dalsze manifestowanie tego nie miałoby żadnego celu.
A wtedy klacz weszła na jego kurs, zmuszając go tym samym do zatrzymania się. Nie był jakoś w nastroju na taranowanie atramentowego kucyka.
Był nieco zaskoczony jej tonem i w pierwszej chwili odruchowo cofnął się lekko, ale szybko się opanował i tylko patrzył w oczy klaczy gdy ta wyraźnie dała mu do zrozumienia, jakie jest jej stanowisko w sprawie jego dalszych planów. Mógł się spodziewać, że ktoś tak zareaguje. Mógł także się spodziewać, że będzie to właśnie Star.
Nie musiał się za to długo zastanawiać nad odpowiedzią.
- Nie będziesz się zajmować czymkolwiek ponad to, na co się zadeklarowałaś. Przypomnę ci jedno. Zgłaszając się do karawany musisz przyjąć do wiadomości, że istnienie grupy zależy od ciebie w takim samym stopniu jak twoje życie od postępowania grupy - powiedział spokojnie. Poczekał parę sekund, ale nie na tyle długo, by dać jej szansę odpowiedzieć. Potem kontynuował.
- Poza tym: czy ty naprawdę myślałaś, że jedziemy zaatakować grupę kucyków o nieznanej liczebności i uzbrojeniu? Naprawdę myślałaś, że jestem tak głupi, żeby ruszać do frontalnego ataku przewodząc karawaną handlową składającą się z mniej niż dziesięciu kucyków, z których co najwyżej połowa nadaje się do walki? - wziął wdech, spoglądając prosto w oczy klaczy - Nie mogę zagwarantować bezpieczeństwa karawany, ale na pewno nie będę dążył do tego, żeby wystrzelali nas jak cele na strzelnicy - zakończył wreszcie monolog.
Nie wspomniał o tym, że groźby odłączenia się od grupy w wykonaniu Star były cokolwiek bezsensowne. Kucyki łączyły się w grupy podczas podróży przez takie terytoria właśnie po to, żeby podróżować bezpiecznie. Bandyci i mutanty tylko czekały, aż ktoś będzie szedł przez środek pustyni samotnie. Odłączenie się od karawany teraz oznaczało bardzo prawdopodobną śmierć. Ale nie musiał o tym wspominać. Fakty te były oczywiste i każdy, kto jechał wraz z tą karawaną, powinien je znać.
Usłyszał słowa Starweave. Rzucił okiem na klacz, po czym powrócił do wpatrywania się w przestrzeń. Nie wyglądała na wojownika. I nie wypowiadała się w ten sposób. Blue twierdziła, że nie powinno być źle, ale dla ogiera idąca koło niego klacz jednorożca była największą niewiadomą w grupie.
Medyk nie skomentował pierwszej jej odpowiedzi. Była ona tak samo nieważna, jak jego wcześniejszy komentarz. Oboje byli zmęczeni i dalsze manifestowanie tego nie miałoby żadnego celu.
A wtedy klacz weszła na jego kurs, zmuszając go tym samym do zatrzymania się. Nie był jakoś w nastroju na taranowanie atramentowego kucyka.
Był nieco zaskoczony jej tonem i w pierwszej chwili odruchowo cofnął się lekko, ale szybko się opanował i tylko patrzył w oczy klaczy gdy ta wyraźnie dała mu do zrozumienia, jakie jest jej stanowisko w sprawie jego dalszych planów. Mógł się spodziewać, że ktoś tak zareaguje. Mógł także się spodziewać, że będzie to właśnie Star.
Nie musiał się za to długo zastanawiać nad odpowiedzią.
- Nie będziesz się zajmować czymkolwiek ponad to, na co się zadeklarowałaś. Przypomnę ci jedno. Zgłaszając się do karawany musisz przyjąć do wiadomości, że istnienie grupy zależy od ciebie w takim samym stopniu jak twoje życie od postępowania grupy - powiedział spokojnie. Poczekał parę sekund, ale nie na tyle długo, by dać jej szansę odpowiedzieć. Potem kontynuował.
- Poza tym: czy ty naprawdę myślałaś, że jedziemy zaatakować grupę kucyków o nieznanej liczebności i uzbrojeniu? Naprawdę myślałaś, że jestem tak głupi, żeby ruszać do frontalnego ataku przewodząc karawaną handlową składającą się z mniej niż dziesięciu kucyków, z których co najwyżej połowa nadaje się do walki? - wziął wdech, spoglądając prosto w oczy klaczy - Nie mogę zagwarantować bezpieczeństwa karawany, ale na pewno nie będę dążył do tego, żeby wystrzelali nas jak cele na strzelnicy - zakończył wreszcie monolog.
Nie wspomniał o tym, że groźby odłączenia się od grupy w wykonaniu Star były cokolwiek bezsensowne. Kucyki łączyły się w grupy podczas podróży przez takie terytoria właśnie po to, żeby podróżować bezpiecznie. Bandyci i mutanty tylko czekały, aż ktoś będzie szedł przez środek pustyni samotnie. Odłączenie się od karawany teraz oznaczało bardzo prawdopodobną śmierć. Ale nie musiał o tym wspominać. Fakty te były oczywiste i każdy, kto jechał wraz z tą karawaną, powinien je znać.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.