02-04-2014, 20:09
Starweave ze spokojem i uwagą wysłuchiwała słów medyka. Nie dostarczyły jej one zbyt wiele informacji, jeszcze bardziej utwierdzając ją we wcześniejszych przekonaniach. Dalsze jego zapewnienia co do swoich intencji wydawały się szczere. Star nie widziała też żadnych większych prawdziwych powodów, dla których miałby kłamać i postąpić inaczej. Ogólnie ogier wydawał jej się w porządku, ale Star wiedziała, że i tak będzie musiała to zrobić. Takie były zasady na pustkowiach. ”To nie będzie łatwe.”
- Nie rozumiesz. Nie chodzi o to co ja myślę, tylko o to o czym ty już pomyślałeś. – Powiedziała klacz zapalając na krótką chwilę swój róg, odpinając tym samym kaburę na swojej nodze. – Następnie zaczęła okrążać ogiera wolnym krokiem . - Bo widzisz nie uważam żebyś był głupi. Wręcz przeciwnie. Myślę, że mógłbyś być na tyle cwany, by trochę pokombinować w obecnej sytuacji. – Powiedziała tonem spokojnym i opanowanym. Lecz tak naprawdę z każdą minutą zaczynała denerwować się coraz mocniej.
- Słowa są piękne, ale ulotne i lubią być zapominane. A może jednak nie jest tak jak mówisz. Może Blue nie poszła na misję zwiadowczą. – Naciskała dalej tym samym tonem, uważnie obserwując zachowanie ogiera. – Może ona poszła się dogadać, hmm? Może wśród tamtych oprawców znalazł by się ktoś rozsądniejszy. Ktoś kto mógłby pójść na układ i odkupić tą karawanę. – Przerwała i zaczęła mówić dalej w monecie, kiedy był tuż za jego plecami. - Nie jesteś zły. Wprowadził byś cały transport grzecznie do obozu i oddał w kopytka tamtych kucyków. Tak czy tak dostał byś kapsle, a ja i reszta zespołu znaleźlibyśmy bezpieczną pracę na bezterminowym kontrakcie. Może przy okazji nauczylibyśmy się współpracy. – Powiedziała to zdanie z nutką pogardy, mając na myśli jeszcze nie tak dawno wypowiedziane słowa Blue, które to wciąż wisiały jej na uszach.
- To nie było by nic złego. W końcu cała ta cholerna karawana i tak nie ma żadnych szans na dotarcie do celu. To by po prostu było najlepsze rozwiązanie. Zamiast zginąć przez własną chciwość i desperackie próby usiedzenia dupą na towarze za wszelką cenne, przynajmniej dostalibyśmy jakąś szanse, a ty i Blue po prostu odejdziecie. – Kontynuowała klacz zatrzymując się tuż przed nim. Jej pyszczek był bezemocjonalny. Starweave zachowała się jak wytrawna mówczyni, dając profesjonalny popis swoich umiejętności. Jednak dobry i uważny obserwator, mógłby dostrzec, że tak naprawdę klacz bardzo się denerwuje. - Powiedz Sharp. Czy nie pomyślałeś tak chociaż przez chwilę? – Skończyła Starweave, gotowa w każdej chwili odpalić swoje zaklęcie i wykonać skok by spotęgować efekt masą własnego ciała.
- Nie rozumiesz. Nie chodzi o to co ja myślę, tylko o to o czym ty już pomyślałeś. – Powiedziała klacz zapalając na krótką chwilę swój róg, odpinając tym samym kaburę na swojej nodze. – Następnie zaczęła okrążać ogiera wolnym krokiem . - Bo widzisz nie uważam żebyś był głupi. Wręcz przeciwnie. Myślę, że mógłbyś być na tyle cwany, by trochę pokombinować w obecnej sytuacji. – Powiedziała tonem spokojnym i opanowanym. Lecz tak naprawdę z każdą minutą zaczynała denerwować się coraz mocniej.
- Słowa są piękne, ale ulotne i lubią być zapominane. A może jednak nie jest tak jak mówisz. Może Blue nie poszła na misję zwiadowczą. – Naciskała dalej tym samym tonem, uważnie obserwując zachowanie ogiera. – Może ona poszła się dogadać, hmm? Może wśród tamtych oprawców znalazł by się ktoś rozsądniejszy. Ktoś kto mógłby pójść na układ i odkupić tą karawanę. – Przerwała i zaczęła mówić dalej w monecie, kiedy był tuż za jego plecami. - Nie jesteś zły. Wprowadził byś cały transport grzecznie do obozu i oddał w kopytka tamtych kucyków. Tak czy tak dostał byś kapsle, a ja i reszta zespołu znaleźlibyśmy bezpieczną pracę na bezterminowym kontrakcie. Może przy okazji nauczylibyśmy się współpracy. – Powiedziała to zdanie z nutką pogardy, mając na myśli jeszcze nie tak dawno wypowiedziane słowa Blue, które to wciąż wisiały jej na uszach.
- To nie było by nic złego. W końcu cała ta cholerna karawana i tak nie ma żadnych szans na dotarcie do celu. To by po prostu było najlepsze rozwiązanie. Zamiast zginąć przez własną chciwość i desperackie próby usiedzenia dupą na towarze za wszelką cenne, przynajmniej dostalibyśmy jakąś szanse, a ty i Blue po prostu odejdziecie. – Kontynuowała klacz zatrzymując się tuż przed nim. Jej pyszczek był bezemocjonalny. Starweave zachowała się jak wytrawna mówczyni, dając profesjonalny popis swoich umiejętności. Jednak dobry i uważny obserwator, mógłby dostrzec, że tak naprawdę klacz bardzo się denerwuje. - Powiedz Sharp. Czy nie pomyślałeś tak chociaż przez chwilę? – Skończyła Starweave, gotowa w każdej chwili odpalić swoje zaklęcie i wykonać skok by spotęgować efekt masą własnego ciała.