07-04-2014, 19:05
W czasie gdy Star i Sharp ruszyli na spełnienie moralnego obowiązku dbania o resztę debili, Iron ślamazarnie zaczęła przeszukiwać wozy. Za pierwszym trafieniem się nie powiodło, oczywiście z powodu braku jakiegokolwiek doinformowania co do rozmieszczenia innych kucy w obozie szczęście dopisało Iron i znalazła dwóch najmitów.
Kompletnie nie to czego szukała.
W normalnym wypadku zabrała by się do kreatywnej eksmisji tymczasowych lokatorów ale przez zakuty łeb przebiegło coś w stylu "A co mi tam..." po czym wycofała się i ruszyła do następnego wozu.
Ruszyła wlekąc się pomału z dodatkowym ciepłym jak cholera i woniejącym (jak rafineria w Trzebini) bagażem. Cichaczem klęła na wszystko ale zrezygnowała po stwierdzeniu że niewiele to zmieni.
Dowlokła się do miejsca teoretycznego spoczynku i tutaj fart dał o sobie znać po raz kolejny. Wóz był pusty co odhaczało problem numer jeden, teraz pozostał problem dwa: White.
Iron rozglądnęła się bezradnie dookoła. Gdyby chciała wejść do środka nie ściągając z siebie White to prawdopodobnie takowa spadła by i obudziła się lub poobtłukiwała, a przecież nie taka była misja. Chwilę się zastanawiała a nogi zaczęły ja pomału boleć.
- Kurrrwa mać... - zmięła cicho, pod nosem przekleństwo po czym dokonała ryzykownego czynu i wdrapała się na wóz razem z White.
Kompletnie nie to czego szukała.
W normalnym wypadku zabrała by się do kreatywnej eksmisji tymczasowych lokatorów ale przez zakuty łeb przebiegło coś w stylu "A co mi tam..." po czym wycofała się i ruszyła do następnego wozu.
Ruszyła wlekąc się pomału z dodatkowym ciepłym jak cholera i woniejącym (jak rafineria w Trzebini) bagażem. Cichaczem klęła na wszystko ale zrezygnowała po stwierdzeniu że niewiele to zmieni.
Dowlokła się do miejsca teoretycznego spoczynku i tutaj fart dał o sobie znać po raz kolejny. Wóz był pusty co odhaczało problem numer jeden, teraz pozostał problem dwa: White.
Iron rozglądnęła się bezradnie dookoła. Gdyby chciała wejść do środka nie ściągając z siebie White to prawdopodobnie takowa spadła by i obudziła się lub poobtłukiwała, a przecież nie taka była misja. Chwilę się zastanawiała a nogi zaczęły ja pomału boleć.
- Kurrrwa mać... - zmięła cicho, pod nosem przekleństwo po czym dokonała ryzykownego czynu i wdrapała się na wóz razem z White.