10-04-2014, 08:26
Sharp przysłuchiwał się uważnie kolejnym zdaniom płynącym z pyszczka klaczy. Mówiła dużo, ale z tego co mówiła, ciężko było cokolwiek wywnioskować. Ogier westchnął w duchu, wciąż słuchając wywodów filozoficznych o naturze "dobrego" kupca.
Takie właśnie sytuacje były powodem dla którego unikał kontaktów z kupcami. Mistrzowie sztuki negocjacji i przekręcania wszystkiego tak, żeby wyszli na tym jak najlepiej. W zasadzie można ich było przyrównać do pasożytów, wykorzystujących jak najlepiej panujące warunki, żeby tylko wyciągnąć kapsle i informacje od innych kucyków. Sharp, z kolei, był za uczciwy na przedłużone kontakty, zwłaszcza negocjacje, z takim rodzajem kucyka.
Dlatego też gdy słyszał, jak Starweave stosuje "standardowe", kupcze kręcenie i uciekanie od odpowiedzi na pytanie, robił się powoli niecierpliwy. Klacz chciała go omamić i doprowadzić do sytuacji, w której ona będzie wiedzieć o nim wszystko, a on o niej absolutnie nic.
W końcu, po wywodzeniu się o tym, czym jest "dobry kupiec", odpowiedziała, ponownie bez konkretów, że tymże dobrym kupcem jest. Cały czas nie wiedział, jak by postąpiła w danej sytuacji. Tak właściwie, to cały czas nie wiedział nic.
Medyk miał już dość podchodów. A dodatkowo wiedział, że przy próbach dalszej dyskusji i grania w te gry słowne zawsze przegra z kupcem doświadczonym w sztuce negocjacji. Przynajmniej wiedział teraz, kim klacz jest z profesji. Skoro nie miał szans w tej grze... trzeba było zmienić zasady gry. Zatrzymał się i spojrzał na atramentową.
- Słuchaj, Star - zaczął, decydując się na skrócenie imienia drugiego kucyka - Jesteśmy oboje po tej samej stronie barykady. Co ty na to, żeby skończyć z podchodami słownymi? Ja ci w tył głowy nie strzelę. Czy mogę w swojej obecnej sytuacji powiedzieć to samo o tobie? - wiedział, że mógł powiedzieć więcej. Wiedział, że mógł to odegrać lepiej. Ale wtedy Star owinęłaby go sobie wokół kopyta niczym nitkę. Teraz też mogła to zrobić, ale chyba udało mu się zmniejszyć prawdopodobieństwo.
Medyk po prostu nie cierpiał "sztuki" konwersacji.
Takie właśnie sytuacje były powodem dla którego unikał kontaktów z kupcami. Mistrzowie sztuki negocjacji i przekręcania wszystkiego tak, żeby wyszli na tym jak najlepiej. W zasadzie można ich było przyrównać do pasożytów, wykorzystujących jak najlepiej panujące warunki, żeby tylko wyciągnąć kapsle i informacje od innych kucyków. Sharp, z kolei, był za uczciwy na przedłużone kontakty, zwłaszcza negocjacje, z takim rodzajem kucyka.
Dlatego też gdy słyszał, jak Starweave stosuje "standardowe", kupcze kręcenie i uciekanie od odpowiedzi na pytanie, robił się powoli niecierpliwy. Klacz chciała go omamić i doprowadzić do sytuacji, w której ona będzie wiedzieć o nim wszystko, a on o niej absolutnie nic.
W końcu, po wywodzeniu się o tym, czym jest "dobry kupiec", odpowiedziała, ponownie bez konkretów, że tymże dobrym kupcem jest. Cały czas nie wiedział, jak by postąpiła w danej sytuacji. Tak właściwie, to cały czas nie wiedział nic.
Medyk miał już dość podchodów. A dodatkowo wiedział, że przy próbach dalszej dyskusji i grania w te gry słowne zawsze przegra z kupcem doświadczonym w sztuce negocjacji. Przynajmniej wiedział teraz, kim klacz jest z profesji. Skoro nie miał szans w tej grze... trzeba było zmienić zasady gry. Zatrzymał się i spojrzał na atramentową.
- Słuchaj, Star - zaczął, decydując się na skrócenie imienia drugiego kucyka - Jesteśmy oboje po tej samej stronie barykady. Co ty na to, żeby skończyć z podchodami słownymi? Ja ci w tył głowy nie strzelę. Czy mogę w swojej obecnej sytuacji powiedzieć to samo o tobie? - wiedział, że mógł powiedzieć więcej. Wiedział, że mógł to odegrać lepiej. Ale wtedy Star owinęłaby go sobie wokół kopyta niczym nitkę. Teraz też mogła to zrobić, ale chyba udało mu się zmniejszyć prawdopodobieństwo.
Medyk po prostu nie cierpiał "sztuki" konwersacji.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.