Starweave szła prosto przed siebie, co jakiś czas korygując swój chód, tak by rysował on okrąg wokół obozu. Słuchała ona dalszych słów medyka, który to najwyraźniej zdołał coś rozumieć, lub po prostu dał za wygraną. Prawda była teraz nieistotna. Istotnym natomiast było to co trzeba było zrobić, oraz to co ogier powiedział później.
- Dobro to punkt widzenia. Dobro niemal zawsze jest obecne, występuje w niemal każdym działaniu. Cały problem polega na tym, że odbywa się ono kosztem innych. – Podsumowała krótko jego wypowiedz, po czym zaczęła rozmyślać nad dalszą jej częścią. Przynajmniej i on sam przyznał wreszcie, że z ochotą ugryzł by nie jednego kapsla z tej karawany. Starweave zastanawiała się nad tym jak można by było tego dokonać.
- Co do karawany, hmm. Przydały by mi się jakieś informacje na temat tego transportu. Co czego dokładnie jest. Mam nadzieje, że nasz były szef nie trzymał tego wszystkiego w głowie, której to prawdopodobnie kawałek któreś z nas przed chwilą nadepnęło. – Powiedziała rzucają za siebie krótkie nieprzyjemne spojrzenie. Szybko jednak odgoniła przykre myśli i zaczęła mówić dalej.
- Z drugiej strony jest nam to jak najbardziej na kopytko. Wiem jak to brzmi ale to nie moja wina, a co się stało to... no właśnie. Gdyby jego głowa ostała się cała i była w stanie funkcjonować, prawdopodobnie nie mielibyśmy teraz takiego bajzelu i byli już w dalszej drodze, nie musząc o nic się martwić. Ale wtedy dostalibyśmy normalną zapłatę, a tak to mamy możliwość sami skapślić to wszystko i równo rozdzielić zyski między sobą. Mam rację? – Zapytała retorycznie, przez chwilę zerkając na jednorożca obok. Szybko jednak z powrotem zatopiła spojrzenie w bezkresnej pustce przed sobą i zaczęła mówić dalej.
- Poza tym dodatkowe informacje o celu, gdzie, co, jak, dokąd zmierzał, czy dla kogoś pracował, czy miał podpisaną umowę i... – Zacięła się przypominając sobie, że prawdopodobnie jedyne źródło informacji, najprawdopodobniej znajdowało się w osobistej szkatułce ich Szefa. Którą to niestety Starweave zniszczyła, posyłając daleko na księżyc jakieś parę godzin temu. Starweave zatkała się myśląc intensywnie. Powstała w ten sposób chwila ciszy, okazała się niezwykle trudno do przełamania, zwłaszcza, że klacz czuła na sobie wzrok jej towarzysza. Nie odrywając swojego od horyzontu, podjęła próbę wznowienia swojego dialogu.
- ...No i w ogóle... przydało by się to mieć. O tak. – Skończyła rzucając mu niepewne spojrzenie, po czym dodała po krótkiej chwili. – Postaram się zrobić co w mojej mocy.
- Dobro to punkt widzenia. Dobro niemal zawsze jest obecne, występuje w niemal każdym działaniu. Cały problem polega na tym, że odbywa się ono kosztem innych. – Podsumowała krótko jego wypowiedz, po czym zaczęła rozmyślać nad dalszą jej częścią. Przynajmniej i on sam przyznał wreszcie, że z ochotą ugryzł by nie jednego kapsla z tej karawany. Starweave zastanawiała się nad tym jak można by było tego dokonać.
- Co do karawany, hmm. Przydały by mi się jakieś informacje na temat tego transportu. Co czego dokładnie jest. Mam nadzieje, że nasz były szef nie trzymał tego wszystkiego w głowie, której to prawdopodobnie kawałek któreś z nas przed chwilą nadepnęło. – Powiedziała rzucają za siebie krótkie nieprzyjemne spojrzenie. Szybko jednak odgoniła przykre myśli i zaczęła mówić dalej.
- Z drugiej strony jest nam to jak najbardziej na kopytko. Wiem jak to brzmi ale to nie moja wina, a co się stało to... no właśnie. Gdyby jego głowa ostała się cała i była w stanie funkcjonować, prawdopodobnie nie mielibyśmy teraz takiego bajzelu i byli już w dalszej drodze, nie musząc o nic się martwić. Ale wtedy dostalibyśmy normalną zapłatę, a tak to mamy możliwość sami skapślić to wszystko i równo rozdzielić zyski między sobą. Mam rację? – Zapytała retorycznie, przez chwilę zerkając na jednorożca obok. Szybko jednak z powrotem zatopiła spojrzenie w bezkresnej pustce przed sobą i zaczęła mówić dalej.
- Poza tym dodatkowe informacje o celu, gdzie, co, jak, dokąd zmierzał, czy dla kogoś pracował, czy miał podpisaną umowę i... – Zacięła się przypominając sobie, że prawdopodobnie jedyne źródło informacji, najprawdopodobniej znajdowało się w osobistej szkatułce ich Szefa. Którą to niestety Starweave zniszczyła, posyłając daleko na księżyc jakieś parę godzin temu. Starweave zatkała się myśląc intensywnie. Powstała w ten sposób chwila ciszy, okazała się niezwykle trudno do przełamania, zwłaszcza, że klacz czuła na sobie wzrok jej towarzysza. Nie odrywając swojego od horyzontu, podjęła próbę wznowienia swojego dialogu.
- ...No i w ogóle... przydało by się to mieć. O tak. – Skończyła rzucając mu niepewne spojrzenie, po czym dodała po krótkiej chwili. – Postaram się zrobić co w mojej mocy.