29-04-2014, 15:37
No ja kurwa mać pierdolę. Była to jedna z myśli która zajmowała w tej chwili najwięcej miejsca w mózgu Blue. Siedziała ona za skałą pośpiesznie przeglądając swój ekwipunek szukając czegoś czym będzie mogła w miarę cicho pozbyć się kłopotliwego elementu. Już sięgała po młotek znajdujący się w torbie, gdy do jej uszu dotarły słowa ich przeciwnika a chwilę potem dość specyficzyny odgłos sugerujący wykonywanie pewnej czyności.
Blue siedziała za skałą nie wieżąc w swoje szczęście. Tak łatwo wywinąć się z tak beznadziejnej sytuacji, wydawało się to aż za łatwe. Otwierając okno swoich statystyk zaczeła przeglądać rzędy cyfr w poszukiwaniu pewnych wartości. Nope. L w S.P.E.C.I.A.Lu bez zmian miało wartość równą 6. To znaczy że albo zebra ma na 10 albo pustkowia zaraz zjebią jej coś na łęb. W każdym bądź razie, teraz była bezpieczna.
Gdy tylko strażnik oddalił się na bezpieczną odległość, podniosła się ona z ziemi i wychyliła się za skałę rozglądając się za zebrą. Długo jej nie zajeło zloka1izowanie znacznika na jej chowającym się za patykiem towarzyszu. Ruszając tym razem powoli i ostrożnie by nie narobić hałasu przemieściła się ona do przewróconego drzewa które było w tym momęcie kryjuwką dla Xandera.
- Xander, - odezwała się szeptem – tamten już sobie poszedł. Wstawaj i zmywajmy się z tąd zanim ktoś kolejny postanowi z toalety skorzystać. - po czym odrróciła się w strone wzgórza i wznowiła wspinaczkę.
Blue siedziała za skałą nie wieżąc w swoje szczęście. Tak łatwo wywinąć się z tak beznadziejnej sytuacji, wydawało się to aż za łatwe. Otwierając okno swoich statystyk zaczeła przeglądać rzędy cyfr w poszukiwaniu pewnych wartości. Nope. L w S.P.E.C.I.A.Lu bez zmian miało wartość równą 6. To znaczy że albo zebra ma na 10 albo pustkowia zaraz zjebią jej coś na łęb. W każdym bądź razie, teraz była bezpieczna.
Gdy tylko strażnik oddalił się na bezpieczną odległość, podniosła się ona z ziemi i wychyliła się za skałę rozglądając się za zebrą. Długo jej nie zajeło zloka1izowanie znacznika na jej chowającym się za patykiem towarzyszu. Ruszając tym razem powoli i ostrożnie by nie narobić hałasu przemieściła się ona do przewróconego drzewa które było w tym momęcie kryjuwką dla Xandera.
- Xander, - odezwała się szeptem – tamten już sobie poszedł. Wstawaj i zmywajmy się z tąd zanim ktoś kolejny postanowi z toalety skorzystać. - po czym odrróciła się w strone wzgórza i wznowiła wspinaczkę.