30-04-2014, 22:01
Zwiadowcy ruszyli w górę zbocza. Wspinaczka nie należała do najtrudniejszych, ale spacerkiem też nie była. Zarówno zebra jak i jednorożec mieli trudności ze swobodnym oddychaniem po chwili dość szybkiego, ale i ostrożnego wspinania się na wzniesienie.
Po krótkim czasie, pozbawionym na całe szczęście niespodzianek, byli już niemalże na szczycie. Wtedy dopiero udało się Blue zidentyfikować, co się na tymże szczycie znajdowało. Wyglądało na to, że kiedyś stała tam wieża radiowa. Czas przeszły powinien być nałożony zwłaszcza na słowo "stała", bo teraz wieża też tam była. Tylko że leżała w kawałkach, tworząc chaotyczną plątaninę metalu.
Cisza nocy powoli ustępowała innym odgłosom: wyglądało na to, że mimo pory bliższej porankowi niż wieczorowi, nie wszyscy w osadzie spali. Słychać było rozmowy, jednakże bez możliwości rozróżnienia słów. Innym odgłosem słyszalnym dla obojga zwiadowców był ten dobrze znany jednemu z nich: szczęk łańcuchów.
EFS Blue w tej chwili przestawał być przydatny do lokalizacji przeciwnika. Sygnatur było zbyt wiele, by można było odróżnić pojedyncze bez dłuższego przyglądania się wskazaniom zaklęcia. Jednego klacz mogła być pewna: większość sygnatur znakujących istoty pokojowo nastawione skupiona była w jednym miejscu, z paroma wyjątkami. Przeciwnicy byli rozproszeni po całym obszarze. Czerwonych sygnatur było co najmniej 10 w zasięgu zaklęcia, nie można było dokładniej tego ustalić bez bezpośredniego zwiadu.
Nic nie wskazywało na to, aby ktokolwiek interesował się szczytem pokrytego poskręcanym złomem wzgórza. Do tej pory nie było patrolu, nie było pułapek, nie było kolejnej latryny strażników. Pozostawało pytanie, czy ryzykować przejście przez ruiny wieży radiowej?
Po krótkim czasie, pozbawionym na całe szczęście niespodzianek, byli już niemalże na szczycie. Wtedy dopiero udało się Blue zidentyfikować, co się na tymże szczycie znajdowało. Wyglądało na to, że kiedyś stała tam wieża radiowa. Czas przeszły powinien być nałożony zwłaszcza na słowo "stała", bo teraz wieża też tam była. Tylko że leżała w kawałkach, tworząc chaotyczną plątaninę metalu.
Cisza nocy powoli ustępowała innym odgłosom: wyglądało na to, że mimo pory bliższej porankowi niż wieczorowi, nie wszyscy w osadzie spali. Słychać było rozmowy, jednakże bez możliwości rozróżnienia słów. Innym odgłosem słyszalnym dla obojga zwiadowców był ten dobrze znany jednemu z nich: szczęk łańcuchów.
EFS Blue w tej chwili przestawał być przydatny do lokalizacji przeciwnika. Sygnatur było zbyt wiele, by można było odróżnić pojedyncze bez dłuższego przyglądania się wskazaniom zaklęcia. Jednego klacz mogła być pewna: większość sygnatur znakujących istoty pokojowo nastawione skupiona była w jednym miejscu, z paroma wyjątkami. Przeciwnicy byli rozproszeni po całym obszarze. Czerwonych sygnatur było co najmniej 10 w zasięgu zaklęcia, nie można było dokładniej tego ustalić bez bezpośredniego zwiadu.
Nic nie wskazywało na to, aby ktokolwiek interesował się szczytem pokrytego poskręcanym złomem wzgórza. Do tej pory nie było patrolu, nie było pułapek, nie było kolejnej latryny strażników. Pozostawało pytanie, czy ryzykować przejście przez ruiny wieży radiowej?
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.