04-05-2014, 22:24
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-05-2014, 20:30 przez GreenScratch.)
Granatowy ogier rozejrzał się powoli, co utrudniał mu tępy ból w karku. Nie miał pewności, czy ów był wywołany przez niekomfortową pozycję w jakiej przeważnie sypiał po utracie przytomności, czy też przez tortury jakie fundowali mu bandyci. Był to jedyny dyskomfort, który możliwe, że nie został bezpośrednio zadany przez Punchy’ego i jego znajomków.
„Sukinsyn” - pomyślał Maxim, próbując podpełznąć do miski z wodą. „Niech no ja go tylko dorwę, gdy uda mi się stąd wyjść, rozwalę mu… - kolejny ruch wywołał impuls bólu, który przebiegł przez całe ciało wycieńczonego ogiera. - Kurwa mać! Kogo ja oszukuję… marne szanse żebym z tego wyszedł.” - Pomyślał, wracając wszystkimi siłami do pełznięcia w wybranym kierunku.
Ogier dotarł wreszcie do miski z wodą, pierwsze co zrobił to powąchał ją. „Choć tyle że tym razem do niej nie naszczali… ale wodą i tak bym tego nie nazwał.” - myślał biorąc pierwszy łyk. Woda zalatywała bagnem, poza tym miała gorzko metaliczny posmak. Żelaznooki ledwo powstrzymał się od zwymiotowania zawartości żołądka na ziemię. Wiedział, że to może kosztować go życie. Był na to gotowy. Czuł, że los odpłaca mu za wsze czasy. Za wszystkie czyny których się dopuścił, za wszystkie te z których sam nie był zadowolony. Za wszystko co wraca do niego w koszmarach. Lecz powstrzymał się przed zwymiotowaniem. Wiedział, że jeśli ma szansę, to za wszelką cenę musi walczyć, by odpłacić za wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli.
Czarnogrzywy dopił resztę wody, po czym odsunął się ze wstrętem od miski na środek klatki. Skulił się, myśląc o przeszłości i biernie przyglądając się sytuacji na placu. Nim odpłynął w przeszłość, przez umysł przebiegła mu jeszcze jedna myśl, powracająca w różnej formie, lecz zawsze jej adresat był niezmienny. „No losie… co jeszcze dla mnie masz.”
„Sukinsyn” - pomyślał Maxim, próbując podpełznąć do miski z wodą. „Niech no ja go tylko dorwę, gdy uda mi się stąd wyjść, rozwalę mu… - kolejny ruch wywołał impuls bólu, który przebiegł przez całe ciało wycieńczonego ogiera. - Kurwa mać! Kogo ja oszukuję… marne szanse żebym z tego wyszedł.” - Pomyślał, wracając wszystkimi siłami do pełznięcia w wybranym kierunku.
Ogier dotarł wreszcie do miski z wodą, pierwsze co zrobił to powąchał ją. „Choć tyle że tym razem do niej nie naszczali… ale wodą i tak bym tego nie nazwał.” - myślał biorąc pierwszy łyk. Woda zalatywała bagnem, poza tym miała gorzko metaliczny posmak. Żelaznooki ledwo powstrzymał się od zwymiotowania zawartości żołądka na ziemię. Wiedział, że to może kosztować go życie. Był na to gotowy. Czuł, że los odpłaca mu za wsze czasy. Za wszystkie czyny których się dopuścił, za wszystkie te z których sam nie był zadowolony. Za wszystko co wraca do niego w koszmarach. Lecz powstrzymał się przed zwymiotowaniem. Wiedział, że jeśli ma szansę, to za wszelką cenę musi walczyć, by odpłacić za wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli.
Czarnogrzywy dopił resztę wody, po czym odsunął się ze wstrętem od miski na środek klatki. Skulił się, myśląc o przeszłości i biernie przyglądając się sytuacji na placu. Nim odpłynął w przeszłość, przez umysł przebiegła mu jeszcze jedna myśl, powracająca w różnej formie, lecz zawsze jej adresat był niezmienny. „No losie… co jeszcze dla mnie masz.”
I like my victims like I like my coffee... in the butt!