Płacenie podatków... Uważam, że powinno być obowiązkowe. Nieważne, na co rząd je wydaje, jeżeli choćby w jakimś stopniu ma je wydawać dobrze, musi wiedzieć, jaką kwotą będzie dysponować. To jest najważniejszy dochód państwa, więc uważam, że musi być pewny. Poza tym, gdyby była taka możliwość, to większość nie płaciłaby nie dlatego, że rząd źle wydaje pieniądze, a dlatego, żeby mieć więcej dla siebie. Taka już ludzka natura. Jeśli już to najlepiej od razu zrobić podatek dobrowolny.
Jeżeli rząd źle wydaje podatki, to według mnie, powinno się zmienić rząd, a nie obowiązek płacenia podatków.
Klauzula sumienia? Jeżeli ktoś nie chce czegoś robić, bo to jest niezgodne z jego sumieniem, to, uważam, że nie powinien mieć przymusu robienia tego. Powiedzmy pan lekarz uważa, że aborcja jest zabójstwem (znamy tą sytuacje, prawda?). Nie chce jej przeprowadzić, ponieważ uważa, że jest to równoznaczne z zabiciem dziecka. Postawmy się się w jego miejscu. Skoro uważa, że jest to zabójstwo, to w takim wypadku byłaby to ta sama sytuacja:
Stawiasz przed nim dowolnego człowieka, w dowolnym wieku, z dowolnym kolorem skóry, dowolną religią i wszelkimi innymi dowolnymi rzeczami. Znaczy absolutnie jakiegokolwiek człowieka. I temu panu lekarzowi dajesz pistolet, mówiąc:
- Zastrzel go/ją/je! No zastrzel! Czemu nie strzelasz?!
Ktoś powie: ale to przecież nie to samo, co aborcja. A co z tego, że wy tak uważacie? Skoro tamten człowiek uważa to za zabójstwo, to dla niego to jest to samo i to jego będzie sumienie dręczyć, że pozbawił kogoś życia.
Uwaga: Nie stawiajcie mnie w roli obrońcy tego lekarza, o którym słyszymy ostatnio w TV. Nie chcę być jego obrońcą, chcę żebyście spróbowali zrozumieć.
(Tyle się napisać tylko dla jednego, małego pucharu, który i tak zaraz mi zabiorą...)
Jeżeli rząd źle wydaje podatki, to według mnie, powinno się zmienić rząd, a nie obowiązek płacenia podatków.
Klauzula sumienia? Jeżeli ktoś nie chce czegoś robić, bo to jest niezgodne z jego sumieniem, to, uważam, że nie powinien mieć przymusu robienia tego. Powiedzmy pan lekarz uważa, że aborcja jest zabójstwem (znamy tą sytuacje, prawda?). Nie chce jej przeprowadzić, ponieważ uważa, że jest to równoznaczne z zabiciem dziecka. Postawmy się się w jego miejscu. Skoro uważa, że jest to zabójstwo, to w takim wypadku byłaby to ta sama sytuacja:
Stawiasz przed nim dowolnego człowieka, w dowolnym wieku, z dowolnym kolorem skóry, dowolną religią i wszelkimi innymi dowolnymi rzeczami. Znaczy absolutnie jakiegokolwiek człowieka. I temu panu lekarzowi dajesz pistolet, mówiąc:
- Zastrzel go/ją/je! No zastrzel! Czemu nie strzelasz?!
Ktoś powie: ale to przecież nie to samo, co aborcja. A co z tego, że wy tak uważacie? Skoro tamten człowiek uważa to za zabójstwo, to dla niego to jest to samo i to jego będzie sumienie dręczyć, że pozbawił kogoś życia.
Uwaga: Nie stawiajcie mnie w roli obrońcy tego lekarza, o którym słyszymy ostatnio w TV. Nie chcę być jego obrońcą, chcę żebyście spróbowali zrozumieć.
(Tyle się napisać tylko dla jednego, małego pucharu, który i tak zaraz mi zabiorą...)