16-08-2014, 23:35
Picky tylko spojrzał na nią bez żadnego konkretnego wyrazu. Biorąc pod uwagę fakt, że pyszczek miał aktualnie przymocowany do jej szyi, był to całkiem ciekawy widok. W pewnym momencie jednak ogier cofnął głowę i spojrzał na April poważnie.
- Jakbyś się nie ruszała, to by poszło to szybciej - stwierdził fakt, po czym wrócił do grzebania w zamku. Tymczasem jego żona podeszła do drzwi i zaczęła się bliżej przyglądać ich zamknięciu, znajdując się tym samym na granicy pola widzenia klaczy, której właśnie polecono aby nie ruszała głową na wszystkie strony.
Blue wychyliła się nad osłoną, stając oko w oko z bardzo wkurzonym, ciemnoszarym ogierem. Do siodła bojowego miał on przymocowaną strzelbę wyposażoną w bębnowy magazynek.
- Zapłacisz za mojego brata, dziwk... - Blue odpaliła SATSa, zamrażając pyszczek ogiera w trakcie wymawiania ostatniego słowa. Klacz ustawiła wystrzelenie dwóch pocisków i zwolniła zaklęcie. Z takiej odległości ciężko było nie trafić, zwłaszcza z użyciem zaklęcia wspomagającego celowanie.
Ogier nie miał na głowie żadnego hełmu. Wystarczył jeden pocisk. Wleciał prosto w otwarty pyszczek kucyka, wylatując tyłem głowy i zabierając całkiem spory kawałek tejże głowy ze sobą na drogę.
Pozostałe dwa kucyki w grupie nie wyglądały za dobrze. Klacz po lewej stronie była poważnie ranna, rany w jej ciele krwawiły obficie i nie poprawiały sytuacji. Wciąż ściskała w uchwycie swej telekinezy karabin szturmowy z rozkładaną kolbą, choć widać było po jej wyrazie pyszczka, że robiła to z niemałym trudem.
Po lewej stronie Blue stał na ugiętych nogach ogier kucyka ziemnego, ściskający w pyszczku ten przeklęty pistolet maszynowy który dręczył ich przez większość drogi. Miał na sobie jakieś ubranie, jednak nie dawało ono żadnej osłony przed pociskami, co widać było po krwi kapiącej z rany postrzałowej w miejscu w którym powinien pod ubraniem znajdować się uroczy znaczek.
Gdy tylko Blue zwolniła zaklęcie, schowała się z powrotem i przeładowała rewolwer. Jej uszy mogłyby przysiąc, że pocisk przeleciał między nimi i minął róg o zaledwie centymetry.
Dwa jednorożce wzięły się za przekładanie skrzynek wspólnie, tym samym przyspieszając cały proces. Star mogła zaobserwować, że Sharp manewruje skrzyniami dokładnie i bez jakiegoś potężnego wysiłku, choć dość powoli. Jego telekineza była przyzwyczajona do dokładnej manipulacji obiektami przez długi czas, nie do przerzucania dużych ładunków z miejsca na miejsce.
Wkrótce cały wóz był zapełniony, co pozostawiało 'jedynie' trzy razy tyle ładunku na pozostałe wozy. Jeżeli wciąż przebywające na dwóch z nich kucyki zwolnią miejsce, znaczy się. W przeciwnym wypadku będą musiały być obudowane skrzyniami i obudzą się w mobilnych fortach skrzynkowych.
Biorąc pod uwagę różnorodność materiałów jakimi były one wypełnione, taki fort mógłby nawet zapewniać całkiem przyzwoitą ochronę.
Oba kuce ruszyły ku ognisku. Ogier dotarł do niego pierwszy, Star szła parę kroków za nim.
- Tak, wspólne - powiedział medyk do Rainfall, usłyszawszy jej pytanie sekundę wcześniej. Gdy mówił, porwał jedną z konserw w swoją telekinezę na udowodnienie swych słów i położył się przy reszcie, rozpoczynając długo oczekiwany przez jego żołądek posiłek.
- Jakbyś się nie ruszała, to by poszło to szybciej - stwierdził fakt, po czym wrócił do grzebania w zamku. Tymczasem jego żona podeszła do drzwi i zaczęła się bliżej przyglądać ich zamknięciu, znajdując się tym samym na granicy pola widzenia klaczy, której właśnie polecono aby nie ruszała głową na wszystkie strony.
Blue wychyliła się nad osłoną, stając oko w oko z bardzo wkurzonym, ciemnoszarym ogierem. Do siodła bojowego miał on przymocowaną strzelbę wyposażoną w bębnowy magazynek.
- Zapłacisz za mojego brata, dziwk... - Blue odpaliła SATSa, zamrażając pyszczek ogiera w trakcie wymawiania ostatniego słowa. Klacz ustawiła wystrzelenie dwóch pocisków i zwolniła zaklęcie. Z takiej odległości ciężko było nie trafić, zwłaszcza z użyciem zaklęcia wspomagającego celowanie.
Ogier nie miał na głowie żadnego hełmu. Wystarczył jeden pocisk. Wleciał prosto w otwarty pyszczek kucyka, wylatując tyłem głowy i zabierając całkiem spory kawałek tejże głowy ze sobą na drogę.
Pozostałe dwa kucyki w grupie nie wyglądały za dobrze. Klacz po lewej stronie była poważnie ranna, rany w jej ciele krwawiły obficie i nie poprawiały sytuacji. Wciąż ściskała w uchwycie swej telekinezy karabin szturmowy z rozkładaną kolbą, choć widać było po jej wyrazie pyszczka, że robiła to z niemałym trudem.
Po lewej stronie Blue stał na ugiętych nogach ogier kucyka ziemnego, ściskający w pyszczku ten przeklęty pistolet maszynowy który dręczył ich przez większość drogi. Miał na sobie jakieś ubranie, jednak nie dawało ono żadnej osłony przed pociskami, co widać było po krwi kapiącej z rany postrzałowej w miejscu w którym powinien pod ubraniem znajdować się uroczy znaczek.
Gdy tylko Blue zwolniła zaklęcie, schowała się z powrotem i przeładowała rewolwer. Jej uszy mogłyby przysiąc, że pocisk przeleciał między nimi i minął róg o zaledwie centymetry.
Dwa jednorożce wzięły się za przekładanie skrzynek wspólnie, tym samym przyspieszając cały proces. Star mogła zaobserwować, że Sharp manewruje skrzyniami dokładnie i bez jakiegoś potężnego wysiłku, choć dość powoli. Jego telekineza była przyzwyczajona do dokładnej manipulacji obiektami przez długi czas, nie do przerzucania dużych ładunków z miejsca na miejsce.
Wkrótce cały wóz był zapełniony, co pozostawiało 'jedynie' trzy razy tyle ładunku na pozostałe wozy. Jeżeli wciąż przebywające na dwóch z nich kucyki zwolnią miejsce, znaczy się. W przeciwnym wypadku będą musiały być obudowane skrzyniami i obudzą się w mobilnych fortach skrzynkowych.
Biorąc pod uwagę różnorodność materiałów jakimi były one wypełnione, taki fort mógłby nawet zapewniać całkiem przyzwoitą ochronę.
Oba kuce ruszyły ku ognisku. Ogier dotarł do niego pierwszy, Star szła parę kroków za nim.
- Tak, wspólne - powiedział medyk do Rainfall, usłyszawszy jej pytanie sekundę wcześniej. Gdy mówił, porwał jedną z konserw w swoją telekinezę na udowodnienie swych słów i położył się przy reszcie, rozpoczynając długo oczekiwany przez jego żołądek posiłek.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.