17-08-2014, 02:26
Blue ruszyła do ataku na ostatnią członkinię ekipy, która ruszyła za nią z wioski. Klacz była osłabiona i bliska śmierci, ale wciąż zdeterminowana. A od osłony zza której wybiegł niebieski anioł śmierci dzielił ją mały kawałek.
Jej wzrok powoli tracił ostrość na tym dystansie, ale ostatnim zrywem energii magicznej odwróciła karabin i wystrzeliła, niemalże na oślep. Pocisk przeszył powietrze, w końcu znajdując swój cel i rozdzierając skórę na policzku niebieskiego jednorożca. Po czym kontynuował swój lot, by w końcu efektownie zrykoszetować od jednego z głazów i wpaść w piach.
Pocisk nie wyrządził Blue większej szkody. Zdołała ona dopaść przeciwnika, wyrwać jej karabin z telekinezy i wycelować jej prosto między oczy.
Widziała błysk przerażenia w oczach i tak wykrwawiającego się kucyka. W rogu jednego oka jeszcze nie tak dawno tak pewnej siebie klaczy pojawiła się łza. Łza świadomości tego, co miało nadejść. Lecz jej duma nie pozwalała jej błagać o życie.
Jej mózg zatrzymał się na chwilę gdy okazało się, że nie musiała. Tajemnicza niebieska klacz tylko spojrzała się na nią, po czym schowała jej karabin do swoich juków i położyła przy kopytach krwawiącego kucyka miksturę leczniczą. Niewystarczającą, by przywrócić ją do pełnego zdrowia, ale i tak ratującą życie i mogącą umożliwić jej powrót do osady.
Leżąca klacz zamrugała gwałtownie, kompletnie zaskoczona. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła u tajemniczego kucyka było świecące się na krwistoczerwony kolor prawe oko, wpatrujące się, wwiercające się w nią.
Potem niebieski kucyk odszedł bez słowa, pozostawiając ją wraz z miksturą leczniczą. Po drodze podniosła tylko w swoje pole telekinetyczne pistolet maszynowy uciekającego w stronę wioski ogiera i, po rozładowaniu, schowała do juków. Szybkie spojrzenie w kierunku strzelby trzeciego kucyka ujawniło, że kompletnie nie nadawała się ona do użytku.
Blue ruszyła za osłonę, chowając się przed wzrokiem rannej klaczy i pochylając się nad drugą ranną klaczą, tym razem podchodzącą do sprawy z nieco mniejszą godnością... a na pewno z mniejszą ilością strzelania na oślep do wszystkich. Klacz opatrzyła i pocieszyła trójnogą, zapewniając zapłakanego kucyka, że wszystko się jakoś ułoży. Jej obrażenia nie były poważne, już sama Blue doznała poważniejszych, ale nie przeszkodziło jej to w opatrzeniu niepełnosprawnej.
A potem ruszyły w pustynię, podążając za pewną niosącą jeńca zebrą. Czekał ich długi marsz przez pustynię, ale wiedzieli jedno: udało im się.
Jej wzrok powoli tracił ostrość na tym dystansie, ale ostatnim zrywem energii magicznej odwróciła karabin i wystrzeliła, niemalże na oślep. Pocisk przeszył powietrze, w końcu znajdując swój cel i rozdzierając skórę na policzku niebieskiego jednorożca. Po czym kontynuował swój lot, by w końcu efektownie zrykoszetować od jednego z głazów i wpaść w piach.
Pocisk nie wyrządził Blue większej szkody. Zdołała ona dopaść przeciwnika, wyrwać jej karabin z telekinezy i wycelować jej prosto między oczy.
Widziała błysk przerażenia w oczach i tak wykrwawiającego się kucyka. W rogu jednego oka jeszcze nie tak dawno tak pewnej siebie klaczy pojawiła się łza. Łza świadomości tego, co miało nadejść. Lecz jej duma nie pozwalała jej błagać o życie.
Jej mózg zatrzymał się na chwilę gdy okazało się, że nie musiała. Tajemnicza niebieska klacz tylko spojrzała się na nią, po czym schowała jej karabin do swoich juków i położyła przy kopytach krwawiącego kucyka miksturę leczniczą. Niewystarczającą, by przywrócić ją do pełnego zdrowia, ale i tak ratującą życie i mogącą umożliwić jej powrót do osady.
Leżąca klacz zamrugała gwałtownie, kompletnie zaskoczona. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła u tajemniczego kucyka było świecące się na krwistoczerwony kolor prawe oko, wpatrujące się, wwiercające się w nią.
Potem niebieski kucyk odszedł bez słowa, pozostawiając ją wraz z miksturą leczniczą. Po drodze podniosła tylko w swoje pole telekinetyczne pistolet maszynowy uciekającego w stronę wioski ogiera i, po rozładowaniu, schowała do juków. Szybkie spojrzenie w kierunku strzelby trzeciego kucyka ujawniło, że kompletnie nie nadawała się ona do użytku.
Blue ruszyła za osłonę, chowając się przed wzrokiem rannej klaczy i pochylając się nad drugą ranną klaczą, tym razem podchodzącą do sprawy z nieco mniejszą godnością... a na pewno z mniejszą ilością strzelania na oślep do wszystkich. Klacz opatrzyła i pocieszyła trójnogą, zapewniając zapłakanego kucyka, że wszystko się jakoś ułoży. Jej obrażenia nie były poważne, już sama Blue doznała poważniejszych, ale nie przeszkodziło jej to w opatrzeniu niepełnosprawnej.
A potem ruszyły w pustynię, podążając za pewną niosącą jeńca zebrą. Czekał ich długi marsz przez pustynię, ale wiedzieli jedno: udało im się.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.