Klacz spoglądała na April, analizując podany plan i szukając w nim słabych punktów. Planowanie ucieczek z kopyt łowców niewolników nie było jej specjalnością, ale musiała coś zrobić... zwłaszcza, że Picky nie wydawał się skory do uczestniczenia w czymkolwiek. Ogier położył się w tym samym rogu do którego był przykuty jeszcze chwilę temu, spoglądając na obie klacze dyskutujące samobójczy, w jego opinii, plan.
- Chyba nie mamy innej opcji... - zaczęła klacz. Nie do końca udało jej się ukryć fakt, że wdzięczna była za to, że najbardziej będzie ryzykowała April - Picky, uda się jakoś te obroże zatrzasnąć bez zamykania? - spojrzała na trzeciego kucyka.
- Możemy je obrócić tak, żeby nie było widać zamków... nie wiem jak mielibyśmy uniknąć ponownego zamknięcia - odpowiedział ogier, nie ruszając się ze swojego miejsca.
Para poszukiwaczy zignorowała komentarz April dotyczący 'nagrody'.
Posiłek medyka został przerwany. I to nie raz. Najpierw przez Iron, która stwierdziła, że ogier jest sarenką. Medyk uznał, że musiała coś dodać do swojej konserwy i zdecydował się nie komentować tematu.
Po czym klacz kuca ziemnego rzuciła domowej konstrukcji granat dźwiękowy prosto do wozu na którym spała skacowana klacz ze Stajni. Naprawdę nie powinien jej na to pozwalać... ale nie mogli White chronić cały czas przed konsekwencjami kompletnego braku pilnowania się. Musiała nauczyć się dbać o siebie. A lepiej, żeby z zaskoczenia obudziła ją puszka ze śrubkami niż grupa raiderów albo głodny mutant. Dlatego też ogier zignorował małą 'wycieczkę' klaczy.
Trzecia sytuacja wymagała już jego odpowiedzi. Nie chciał poruszać tego tematu przy śniadaniu, ale wyglądało na to, że będzie musiał przedstawić klaczom fakty tu i teraz. Poczekał, aż Iron wróci w okolicę ogniska i zaczął mówić.
- Ktoś będzie ten wóz musiał ciągnąć. Wy się najbardziej do tego nadajecie. Nie powinno wam to sprawić problemu we dwie. Owszem, będziesz musiała zdjąć swoją broń, bo i tak nie założymy uprzęży jeżeli zostaniesz w siodle - zatrzymał się na chwilę, aby reszta mogła przyswoić sobie informacje. Nie było sensu w ukrywaniu prawdy przed nimi. Zwłaszcza, że nie byli na tyle głupi, żeby się nie domyślić rzeczy oczywistych.
- Damy ci zapasową broń i zapewnimy ochronę wozu, tak samo jak reszty - kontynuował - Nikt nie będzie maszerował sam i nie damy się znowu zaskoczyć, ale nie dostaniecie armii za obstawę, bo jest nas po prostu za mało - zakończył Sharp, rozglądając się po zgromadzonych. Mówiąc o 'zapasowej broni', kierował swe słowa jedynie do Rain. Podejrzewał, że Iron ma coś na podobną okazję przygotowanego... a jak będzie chciała coś dodatkowego, to będzie musiała poprosić.
Rozmowa miała jeden pozytywny aspekt: powstrzymywała jego myśli od skręcenia ponownie na tor zamartwiania się o zwiadowców. Jednorożec westchnął w duchu, cudem powstrzymując się od ponownego spojrzenia na pustynię.
- Chyba nie mamy innej opcji... - zaczęła klacz. Nie do końca udało jej się ukryć fakt, że wdzięczna była za to, że najbardziej będzie ryzykowała April - Picky, uda się jakoś te obroże zatrzasnąć bez zamykania? - spojrzała na trzeciego kucyka.
- Możemy je obrócić tak, żeby nie było widać zamków... nie wiem jak mielibyśmy uniknąć ponownego zamknięcia - odpowiedział ogier, nie ruszając się ze swojego miejsca.
Para poszukiwaczy zignorowała komentarz April dotyczący 'nagrody'.
Posiłek medyka został przerwany. I to nie raz. Najpierw przez Iron, która stwierdziła, że ogier jest sarenką. Medyk uznał, że musiała coś dodać do swojej konserwy i zdecydował się nie komentować tematu.
Po czym klacz kuca ziemnego rzuciła domowej konstrukcji granat dźwiękowy prosto do wozu na którym spała skacowana klacz ze Stajni. Naprawdę nie powinien jej na to pozwalać... ale nie mogli White chronić cały czas przed konsekwencjami kompletnego braku pilnowania się. Musiała nauczyć się dbać o siebie. A lepiej, żeby z zaskoczenia obudziła ją puszka ze śrubkami niż grupa raiderów albo głodny mutant. Dlatego też ogier zignorował małą 'wycieczkę' klaczy.
Trzecia sytuacja wymagała już jego odpowiedzi. Nie chciał poruszać tego tematu przy śniadaniu, ale wyglądało na to, że będzie musiał przedstawić klaczom fakty tu i teraz. Poczekał, aż Iron wróci w okolicę ogniska i zaczął mówić.
- Ktoś będzie ten wóz musiał ciągnąć. Wy się najbardziej do tego nadajecie. Nie powinno wam to sprawić problemu we dwie. Owszem, będziesz musiała zdjąć swoją broń, bo i tak nie założymy uprzęży jeżeli zostaniesz w siodle - zatrzymał się na chwilę, aby reszta mogła przyswoić sobie informacje. Nie było sensu w ukrywaniu prawdy przed nimi. Zwłaszcza, że nie byli na tyle głupi, żeby się nie domyślić rzeczy oczywistych.
- Damy ci zapasową broń i zapewnimy ochronę wozu, tak samo jak reszty - kontynuował - Nikt nie będzie maszerował sam i nie damy się znowu zaskoczyć, ale nie dostaniecie armii za obstawę, bo jest nas po prostu za mało - zakończył Sharp, rozglądając się po zgromadzonych. Mówiąc o 'zapasowej broni', kierował swe słowa jedynie do Rain. Podejrzewał, że Iron ma coś na podobną okazję przygotowanego... a jak będzie chciała coś dodatkowego, to będzie musiała poprosić.
Rozmowa miała jeden pozytywny aspekt: powstrzymywała jego myśli od skręcenia ponownie na tor zamartwiania się o zwiadowców. Jednorożec westchnął w duchu, cudem powstrzymując się od ponownego spojrzenia na pustynię.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.