17-08-2014, 19:33
Starweave usiadła przy ognisku, przez pierwszą chwilę siedząc cicho. Wciąż była jeszcze trochę speszona, ale luźna atmosfera i swobodna rozmowa reszty kucyków, szybko przywróciły jej pewność siebie. Proste „dziękuje” wraz z kiwnięciem głową było wszystkim, co otrzymała Iron w zamian za zwrot SMG. Klacz dokładnie przyjrzała się swojej broni, lecz nie mogła się dopatrzeć jakichkolwiek zmian. Naturalnie poza tymi, że jej powierzchnia była teraz prawie całkowicie czysta. Dopiero teraz sprawdziła stan magazynka, zabezpieczenie, oraz tryb prowadzonego ognia. Dobrze znała swoją broń. Schowała ją do kabury na tylnej nodze, zapinając i sprawdzając czy dobrze się trzyma.
Starweave widziała i zdołała spamiętać wiele rodzajów uzbrojenia. Nauczyła się oceniać ich stan, poziom zużycia, wydajność kryształów, jakość wykonania i wiele innych cech. Głównie poprzez przekazywanie ich z kopyt do kopytek, lub jak to częściej bywało z juków do juków. Ale to by było na tyle jeśli chodzi o broń. Wiele jej rodzajów rządziło się tymi samymi zasadami. Spust, przeładowanie, magazynek, celownik na górze. W cale to jednak nie pomagało ciemnogranatowej klaczy w ich obsłudze. Która to niezależnie czy trzymała w pyszczku swoje SMG, czy też dzierżyła jakąkolwiek inną broń, była po prostu dupą.
Star ze zdziwieniem spoglądała to na Sharpa, to na Iron, która nazwała medyka „Sarenką.” Klacz nie miała do końca pojęcia, co mogła mieć ona na myśli. Ani dlaczego Sharp maiłby mieć coś wspólnego z sarenkami. Ze swojej stajennej edukacji, Sarenki spamiętała jako coś słodkiego i uroczego. To też jedyna myśl która ja naszła, to to, że Iron w jakiś sposób się do niego zaleca. ”O boginie, weźcie ją już zabierzcie do siebie.”
Kolejnym interesującym zachowaniem z „cyklu życia dzikiej Iron,” była jej sztuczka z puszką przy jednym z wozów. Po tym jak rozległa się donośny hałas, a popielata zaczęła się wydzierać na White, atramentowej nie zajęło wiele czasu dodawanie dwa do dwóch. [i]”Witaj na Pustkowiach White.„[i] Rzuciła w myślach, kiedy to do jej uszu doleciał zapach ciepłego posiłku. Bez zastanowienia zaczęła wypatrywać swojej pozostawionej tu jakąś chwilę temu, konserwy z kremem sianowym. Którego to smak bardzo pragnęła sobie ona przypomnieć.
- Możemy je przydzielić na ostatni wóz i załadować go mniej, lub dać lżejszy ładunek. – Wtrąciła się Starweave patrząc na Sharpa. – Jest też inne wyjście. Możemy także go tu zostawić i rozdzielić skrzynie na pozostałe trzy wozy. Bhrahminy pociągną, tyle że będziemy mniej miejsca do spania. – Spojrzała po Rainfall i Iron, po czym zaczął mówić dalej. – Według mnie to najlepsza opcja. Ciągnąc wozy, kucyki ziemne będą miały kiepskie szanse w przypadku nagłego ataku. Nie ma mowy aby same zdołają się szybko odpiąć i zająć pozycję. Zrobią za żywe tarcze. Widziałeś co zostało z tamtych Bhrahminów? – Spojrzała z powrotem na Sharpa.
Starweave widziała i zdołała spamiętać wiele rodzajów uzbrojenia. Nauczyła się oceniać ich stan, poziom zużycia, wydajność kryształów, jakość wykonania i wiele innych cech. Głównie poprzez przekazywanie ich z kopyt do kopytek, lub jak to częściej bywało z juków do juków. Ale to by było na tyle jeśli chodzi o broń. Wiele jej rodzajów rządziło się tymi samymi zasadami. Spust, przeładowanie, magazynek, celownik na górze. W cale to jednak nie pomagało ciemnogranatowej klaczy w ich obsłudze. Która to niezależnie czy trzymała w pyszczku swoje SMG, czy też dzierżyła jakąkolwiek inną broń, była po prostu dupą.
Star ze zdziwieniem spoglądała to na Sharpa, to na Iron, która nazwała medyka „Sarenką.” Klacz nie miała do końca pojęcia, co mogła mieć ona na myśli. Ani dlaczego Sharp maiłby mieć coś wspólnego z sarenkami. Ze swojej stajennej edukacji, Sarenki spamiętała jako coś słodkiego i uroczego. To też jedyna myśl która ja naszła, to to, że Iron w jakiś sposób się do niego zaleca. ”O boginie, weźcie ją już zabierzcie do siebie.”
Kolejnym interesującym zachowaniem z „cyklu życia dzikiej Iron,” była jej sztuczka z puszką przy jednym z wozów. Po tym jak rozległa się donośny hałas, a popielata zaczęła się wydzierać na White, atramentowej nie zajęło wiele czasu dodawanie dwa do dwóch. [i]”Witaj na Pustkowiach White.„[i] Rzuciła w myślach, kiedy to do jej uszu doleciał zapach ciepłego posiłku. Bez zastanowienia zaczęła wypatrywać swojej pozostawionej tu jakąś chwilę temu, konserwy z kremem sianowym. Którego to smak bardzo pragnęła sobie ona przypomnieć.
- Możemy je przydzielić na ostatni wóz i załadować go mniej, lub dać lżejszy ładunek. – Wtrąciła się Starweave patrząc na Sharpa. – Jest też inne wyjście. Możemy także go tu zostawić i rozdzielić skrzynie na pozostałe trzy wozy. Bhrahminy pociągną, tyle że będziemy mniej miejsca do spania. – Spojrzała po Rainfall i Iron, po czym zaczął mówić dalej. – Według mnie to najlepsza opcja. Ciągnąc wozy, kucyki ziemne będą miały kiepskie szanse w przypadku nagłego ataku. Nie ma mowy aby same zdołają się szybko odpiąć i zająć pozycję. Zrobią za żywe tarcze. Widziałeś co zostało z tamtych Bhrahminów? – Spojrzała z powrotem na Sharpa.