18-08-2014, 12:37
Strażnik stał wciąż w pobliżu ogniska, zerkając co chwila na więźniów. Szybko robiło się jasno i światło dawane przez ognisko miało coraz mniejsze znaczenie. Nie było już mowy o ukrywaniu się w cieniach.
Ogier zerkał raz na jakiś czas na więźniów zaniepokojonym wzrokiem. Bardziej był zajęty obserwowaniem uliczki w której musiał nastąpić wybuch.
Wtedy nad wioską rozległy się strzały. Serie z lekkiej broni i pojedyncze, głośne wystrzały z karabinu snajperskiego. Wszystkie odgłosy prócz huku wystrzałów ze snajperki najwyraźniej się oddalały. Nie brzmiało to jak walka w obrębie zabudowań wioski.
Ukryty za budynkiem w rogu placu ogier sam musiał podjąć decyzję, co w tej sytuacji zrobić.
Trójka więźniów ukryła się, scavengerzy wracając do swoich łańcuchów a April ukrywając się obok wejścia do pomieszczenia w którym ich więziono. Szepty jednorożca były nie do usłyszenia dla zbliżającego się strażnika, jednak szczęk łańcuchów był dość głośnym i charakterystycznym odgłosem.
Sekundy później, przez drzwi wmaszerował pokaźnych rozmiarów kuc ziemny. Miał ciemnobrązowe umaszczenie i niebieską grzywę, nosił na sobie lekki ubiór, nie dający osłony przed obrażeniami. Jednak nie to było u niego charakterystyczne. Był przynajmniej o głowę wyższy od April i wyglądał na zdecydowanie od niej silniejszego. Nie miał przy sobie żadnej widocznej broni prócz skórzanego bicza przymocowanego do prawego przedniego kopyta. W każdej chwili mógł wziąć narzędzie w pyszczek i zadać ból o wiele mniejszym kucykom w pokoju.
- Co tu się wyprawa?! Gdzie jest trzeci więzień? - warknął na dwójkę widocznych kucyków. Picky położył uszy po sobie i skulił się w rogu pomieszczenia, podczas gdy jego żona patrzyła się tylko w podłogę przed wielkim kucem.
- U... uciekła... wyważyła drzwi i... - zaczęła, lecz przerwała gdy kucyk schylił pyszczek do bicza.
- Jak ma niewolnik zwracać się do pana? - zapytał się spokojnym głosem ogier, schylając się po swoje narzędzie do zadawania bólu. April stała tuż obok niego, ukryta pod całunem zaklęcia niewidzialności.
Sharp skinął głową z zadowoleniem gdy klacze doszły do końcowego wniosku. Wyglądało na to, że jakoś mają szanse jeszcze to ułożyć. Owszem, było to tylko dojście do konsensusu w kwestii zabrania wszystkich wozów, ale był to zawsze jeden problem mniej...
Ogier spojrzał z niepokojem do swojej własnej konserwy, szukając śladów kremu sianowego w środku. Okazało się jednak, że powitała go jakaś bliżej niezidentyfikowana papka koloru... mógłby powiedzieć, że był to czerwony, ale widział gdzieniegdzie też coś zielonkawego. W każdym razie nie smakowało źle. I na pewno nie było sianem.
- To siano też nie jest - skomentował, wciąż wpatrując się we wnętrze puszki.
Ogier zerkał raz na jakiś czas na więźniów zaniepokojonym wzrokiem. Bardziej był zajęty obserwowaniem uliczki w której musiał nastąpić wybuch.
Wtedy nad wioską rozległy się strzały. Serie z lekkiej broni i pojedyncze, głośne wystrzały z karabinu snajperskiego. Wszystkie odgłosy prócz huku wystrzałów ze snajperki najwyraźniej się oddalały. Nie brzmiało to jak walka w obrębie zabudowań wioski.
Ukryty za budynkiem w rogu placu ogier sam musiał podjąć decyzję, co w tej sytuacji zrobić.
Trójka więźniów ukryła się, scavengerzy wracając do swoich łańcuchów a April ukrywając się obok wejścia do pomieszczenia w którym ich więziono. Szepty jednorożca były nie do usłyszenia dla zbliżającego się strażnika, jednak szczęk łańcuchów był dość głośnym i charakterystycznym odgłosem.
Sekundy później, przez drzwi wmaszerował pokaźnych rozmiarów kuc ziemny. Miał ciemnobrązowe umaszczenie i niebieską grzywę, nosił na sobie lekki ubiór, nie dający osłony przed obrażeniami. Jednak nie to było u niego charakterystyczne. Był przynajmniej o głowę wyższy od April i wyglądał na zdecydowanie od niej silniejszego. Nie miał przy sobie żadnej widocznej broni prócz skórzanego bicza przymocowanego do prawego przedniego kopyta. W każdej chwili mógł wziąć narzędzie w pyszczek i zadać ból o wiele mniejszym kucykom w pokoju.
- Co tu się wyprawa?! Gdzie jest trzeci więzień? - warknął na dwójkę widocznych kucyków. Picky położył uszy po sobie i skulił się w rogu pomieszczenia, podczas gdy jego żona patrzyła się tylko w podłogę przed wielkim kucem.
- U... uciekła... wyważyła drzwi i... - zaczęła, lecz przerwała gdy kucyk schylił pyszczek do bicza.
- Jak ma niewolnik zwracać się do pana? - zapytał się spokojnym głosem ogier, schylając się po swoje narzędzie do zadawania bólu. April stała tuż obok niego, ukryta pod całunem zaklęcia niewidzialności.
Sharp skinął głową z zadowoleniem gdy klacze doszły do końcowego wniosku. Wyglądało na to, że jakoś mają szanse jeszcze to ułożyć. Owszem, było to tylko dojście do konsensusu w kwestii zabrania wszystkich wozów, ale był to zawsze jeden problem mniej...
Ogier spojrzał z niepokojem do swojej własnej konserwy, szukając śladów kremu sianowego w środku. Okazało się jednak, że powitała go jakaś bliżej niezidentyfikowana papka koloru... mógłby powiedzieć, że był to czerwony, ale widział gdzieniegdzie też coś zielonkawego. W każdym razie nie smakowało źle. I na pewno nie było sianem.
- To siano też nie jest - skomentował, wciąż wpatrując się we wnętrze puszki.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.