18-08-2014, 16:32
- Hej, przystojniaku! - wielki ogier odwrócił się w prawo, skąd dobiegł hałas. Sekundę później dowiedział się, skąd dochodził głos klaczy. April zmaterializowała się sekundę później, gdy jej róg wbił się w oko kucyka ziemnego. Planowała owinąć bicz ogiera wokół jego pyszczka, ale szybko się zorientowała, że ciężko było dla jednorożca skoncentrować energię magiczną gdy jego róg tkwił w ciele innego kuca.
Ogier niemal natychmiastowo krzyknął w bólu i zaczął się rzucać w uchwycie klaczy, jednak jej magiczny organ wbijał się tylko coraz głębiej w jego głowę, zalewając czoło i grzywę klaczy w krwi strażnika. Widok z boku musiał być upiorny, gdyż druga obecna w pomieszczeniu klacz pisnęła i praktycznie przeskoczyła do Picky'ego, chowając się w rogu wraz ze swym ogierem. Nie mogła jednak odwrócić wzroku od makabrycznego pokazu, który właśnie dawała im ich współwięźniarka.
Jednorożcowi udało się objąć krwawiący łeb większego kucyka kopytami, jednak nie dawało to wiele. Wciąż się rzucał, tylko pogarszając sytuację w swoim oczodole. Próbował nawet ugryźć ucho klaczy, ale jego zęby kłapnęły tylko w powietrzu centymetry od czułego narządu.
- Nie tak brutalnie z nimi! - zaśmiała się klacz z dołu, słysząc odgłosy szamotaniny.
Po chwili mocowania kucyk, mimo swojej niebagatelnej siły przestał się rzucać, powoli się rozluźniając. Pyszczek April był zalany lepkim, czerwonym płynem wciąż wypływającym z oczodołu, nie brakowało go też w jej grzywie. W całym pomieszczeniu unosił się zapach krwi.
- C... coś ty zrobiła? - zapytała się skulona wraz ze swym mężem w rogu pomieszczenia klacz, patrząc na krwawy łeb jednorożca i wielkiego trupa, osuwającego się z jej rogu na podłogę.
PipBuck posłusznie wykonał polecenie, nadając sygnał do konkretnego celu. Karawana powinna znajdować się w zasięgu nadajnika, toteż problemy z przekazem czy jego jakością prawdopodobnie nie wystąpią.
Trójnoga klacz, po marszu w ciszy cały ten czas, spojrzała tylko na Blue, zaskoczona. Po kolejnych słowach wypowiedzianych przez klacz, spojrzała za siebie, w kierunku osady, przed spojrzeniem na niebieską.
- Light Ticker... na imię mam Light Ticker. - mówiła raczej cicho, ale zrozumiale - Do kogo mówiłaś? - wydawała się rozumieć w jakimś stopniu, że urządzenie na nodze Blue przekazało wiadomość dalej.
Sharp ledwo zdążył podnieść pyszczek znad tajemniczej konserwy, gdy ustrojstwo na jego nodze odezwało się całkiem głośnym piknięciem. Spojrzał na komputer w konsternacji. Co tym razem? Spojrzał na wyświetlacz EFSa i rozejrzał się na boki. Nic nie wskazywało na to, żeby wykrył przeciwnika... a Blue nic nie mówiła o sygnałach dźwiękowych.
- Hej Sharpi, Blue z tej strony - odezwał się głośniczek w PipBucku. Ogier zamrugał gwałtownie. Skinął głową reszcie i odszedł w kierunku jednego z wozów, aby reszta nic więcej nie usłyszała. Nie wiedział, co Blue ma do powiedzenia... choć najbardziej liczyło się to, że żyła. A on nie miał bladego pojęcia jak do cholery jej odpowiedzieć!
Wysłuchał reszty informacji z uśmiechem na pyszczku. Nie były one może pozytywne, ale Blue żyła. Skoro ona żyła, na pewno coś razem wymyślą. Spojrzał na gadający komputer na swej nodze. Były chyba jeszcze bardziej przydatne niż myślał.
- Trzymaj się, Blue - powiedział tylko cicho w ekran urządzenia, wiedząc doskonale, że jego przyjaciółka nie ma najmniejszej możliwości go usłyszeć. Albo i? W zasadzie nie wiedział, jak ustawiła mu to ustrojstwo. Ogier spojrzał na wóz, na którym powinien być sprzęt Rusty'ego. Blue miała rację, powinien mu wyjść naprzeciw. No i co ona miała na myśli mówiąc o 'prezencie'? Medyk westchnął. Domyślał się co to mogło być... i nie była to raczej dobra wiadomość, prędzej kolejna z tych złych.
Zwrócił wzrok w kierunku ogniska. Trzeba było teraz tylko spakować karawanę i ruszyć. Będzie musiał też wyprzedzić grupę, i to już niedługo, ale to nie powinno stanowić większego problemu.
Miał zamiar podejść do grupy kończącej właśnie śniadanie, ale, ku jemu zaskoczeniu, podszedł do niego kucyk, którego nie spodziewał się zobaczyć na nogach. Hilo nie wyglądał na kompletnie zdrowego, nawet magia lecznicza nie potrafiła zdziałać takich cudów, ale chodził i najwyraźniej miał do niego sprawę. A sprawa zamknęła się w trzech słowach.
- Mogę jakoś pomóc? - Sharp ponownie w ciągu ostatnich minut został zaskoczony. Pomyślał, co mógłby robić jednorożec. Spojrzał na jego róg.
Po chwili dyskusji z niedawnym jeńcem medyk podszedł wraz z nim do ogniska.
- Zwiadowcy się odezwali. Wracają, ale potrzebują pomocy medycznej. Idę nim na spotkanie. Star, wraz z Hilo zajmiecie się skrzynkami - zaczął, rzucając wymienionej klaczy spojrzenie, które mówiło jedynie 'pilnuj go' - Niech ktoś zaniesie śniadanie reszcie, przygotujcie też trzy porcje więcej - dodał. Niech się zastanawiają, dla kogo ta trzecia porcja, ogier nie miał zamiaru tego teraz tłumaczyć. Zwłaszcza, że sam za bardzo nie wiedział.
- Powinienem wrócić niedługo - zakończył, patrząc na zebranych.
// Jeżeli chcecie jeszcze coś zrobić w obozie, to teraz jest na to czas.
Ogier niemal natychmiastowo krzyknął w bólu i zaczął się rzucać w uchwycie klaczy, jednak jej magiczny organ wbijał się tylko coraz głębiej w jego głowę, zalewając czoło i grzywę klaczy w krwi strażnika. Widok z boku musiał być upiorny, gdyż druga obecna w pomieszczeniu klacz pisnęła i praktycznie przeskoczyła do Picky'ego, chowając się w rogu wraz ze swym ogierem. Nie mogła jednak odwrócić wzroku od makabrycznego pokazu, który właśnie dawała im ich współwięźniarka.
Jednorożcowi udało się objąć krwawiący łeb większego kucyka kopytami, jednak nie dawało to wiele. Wciąż się rzucał, tylko pogarszając sytuację w swoim oczodole. Próbował nawet ugryźć ucho klaczy, ale jego zęby kłapnęły tylko w powietrzu centymetry od czułego narządu.
- Nie tak brutalnie z nimi! - zaśmiała się klacz z dołu, słysząc odgłosy szamotaniny.
Po chwili mocowania kucyk, mimo swojej niebagatelnej siły przestał się rzucać, powoli się rozluźniając. Pyszczek April był zalany lepkim, czerwonym płynem wciąż wypływającym z oczodołu, nie brakowało go też w jej grzywie. W całym pomieszczeniu unosił się zapach krwi.
- C... coś ty zrobiła? - zapytała się skulona wraz ze swym mężem w rogu pomieszczenia klacz, patrząc na krwawy łeb jednorożca i wielkiego trupa, osuwającego się z jej rogu na podłogę.
PipBuck posłusznie wykonał polecenie, nadając sygnał do konkretnego celu. Karawana powinna znajdować się w zasięgu nadajnika, toteż problemy z przekazem czy jego jakością prawdopodobnie nie wystąpią.
Trójnoga klacz, po marszu w ciszy cały ten czas, spojrzała tylko na Blue, zaskoczona. Po kolejnych słowach wypowiedzianych przez klacz, spojrzała za siebie, w kierunku osady, przed spojrzeniem na niebieską.
- Light Ticker... na imię mam Light Ticker. - mówiła raczej cicho, ale zrozumiale - Do kogo mówiłaś? - wydawała się rozumieć w jakimś stopniu, że urządzenie na nodze Blue przekazało wiadomość dalej.
Sharp ledwo zdążył podnieść pyszczek znad tajemniczej konserwy, gdy ustrojstwo na jego nodze odezwało się całkiem głośnym piknięciem. Spojrzał na komputer w konsternacji. Co tym razem? Spojrzał na wyświetlacz EFSa i rozejrzał się na boki. Nic nie wskazywało na to, żeby wykrył przeciwnika... a Blue nic nie mówiła o sygnałach dźwiękowych.
- Hej Sharpi, Blue z tej strony - odezwał się głośniczek w PipBucku. Ogier zamrugał gwałtownie. Skinął głową reszcie i odszedł w kierunku jednego z wozów, aby reszta nic więcej nie usłyszała. Nie wiedział, co Blue ma do powiedzenia... choć najbardziej liczyło się to, że żyła. A on nie miał bladego pojęcia jak do cholery jej odpowiedzieć!
Wysłuchał reszty informacji z uśmiechem na pyszczku. Nie były one może pozytywne, ale Blue żyła. Skoro ona żyła, na pewno coś razem wymyślą. Spojrzał na gadający komputer na swej nodze. Były chyba jeszcze bardziej przydatne niż myślał.
- Trzymaj się, Blue - powiedział tylko cicho w ekran urządzenia, wiedząc doskonale, że jego przyjaciółka nie ma najmniejszej możliwości go usłyszeć. Albo i? W zasadzie nie wiedział, jak ustawiła mu to ustrojstwo. Ogier spojrzał na wóz, na którym powinien być sprzęt Rusty'ego. Blue miała rację, powinien mu wyjść naprzeciw. No i co ona miała na myśli mówiąc o 'prezencie'? Medyk westchnął. Domyślał się co to mogło być... i nie była to raczej dobra wiadomość, prędzej kolejna z tych złych.
Zwrócił wzrok w kierunku ogniska. Trzeba było teraz tylko spakować karawanę i ruszyć. Będzie musiał też wyprzedzić grupę, i to już niedługo, ale to nie powinno stanowić większego problemu.
Miał zamiar podejść do grupy kończącej właśnie śniadanie, ale, ku jemu zaskoczeniu, podszedł do niego kucyk, którego nie spodziewał się zobaczyć na nogach. Hilo nie wyglądał na kompletnie zdrowego, nawet magia lecznicza nie potrafiła zdziałać takich cudów, ale chodził i najwyraźniej miał do niego sprawę. A sprawa zamknęła się w trzech słowach.
- Mogę jakoś pomóc? - Sharp ponownie w ciągu ostatnich minut został zaskoczony. Pomyślał, co mógłby robić jednorożec. Spojrzał na jego róg.
Po chwili dyskusji z niedawnym jeńcem medyk podszedł wraz z nim do ogniska.
- Zwiadowcy się odezwali. Wracają, ale potrzebują pomocy medycznej. Idę nim na spotkanie. Star, wraz z Hilo zajmiecie się skrzynkami - zaczął, rzucając wymienionej klaczy spojrzenie, które mówiło jedynie 'pilnuj go' - Niech ktoś zaniesie śniadanie reszcie, przygotujcie też trzy porcje więcej - dodał. Niech się zastanawiają, dla kogo ta trzecia porcja, ogier nie miał zamiaru tego teraz tłumaczyć. Zwłaszcza, że sam za bardzo nie wiedział.
- Powinienem wrócić niedługo - zakończył, patrząc na zebranych.
// Jeżeli chcecie jeszcze coś zrobić w obozie, to teraz jest na to czas.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.