24-08-2014, 20:35
Ogier uśmiechnął się i skinął głową zebrze w geście, który miał oznaczać zwykłe 'nie ma za co'. Nie wiedział, co paskowany musiał przeżyć, żeby być tak podejrzliwym. Nie był pewien, czy naprawdę chciał się kiedykolwiek dowiedzieć. Wiedział, że rasizm wobec zebr w niektórych częściach Equestri jest powszechny.
Sam nigdy nie miał wielkiego kontaktu z tymi o wiele mniej kolorowymi nieparzystokopytnymi i nie rozumiał, czemu niby ktokolwiek miałby ufać takowemu mniej niż kucykowi. Od wojny minęło 200 lat, żyjące dzisiaj zebry miały tyle wspólnego ze zniszczonym krajobrazem ojczyzny kucyków co Sharp z wymysłami przedwojennego rządu. Wszyscy byli tu ofiarami jednej apokalipsy.
Zanim zdążył coś odpowiedzieć, w polu jego widzenia pojawił się kucyk. I to nie byle jaki, bo charakterystycznie niebieski. Na pyszczku ogiera pojawił się uśmiech. Odwrócił się do Blue.
Klacz nie wyglądała dobrze. Widać było oznaki zmęczenia, nie wyszła też z misji bez szwanku. W tej chwili dla medyka miało to niski priorytet.
- Blue! - przywitał się z przyjaciółką. Żyła i była tu, tylko to się liczyło.
Jakaś część umysłu ogiera przez chwilę się wahała, jednak reszta szybko stwierdziła, że należy pieprzyć wątpliwości. Medyk podszedł do niebieskiej i objął ją. Najchętniej by tak pozostał, przytulony do klaczy o którą jeszcze parę godzin temu się tak martwił.
- Nie uciekaj mi tak więcej, Blue - powiedział. Kąt pod jakim znalazł się jego pyszczek umożliwił mu zobaczenie dokładniej ran klaczy. Nie były to groźne czy poważne obrażenia, ale do zadrapań też nie należały. Ogier spojrzał na rozdartą skórę nad ogonem Blue.
- Coś ty z sobą zrobiła... - powiedział cicho, szybko skanując miejscowo rany. Trzeba było szybko je opatrzyć, albo zostaną paskudne blizny...
Light w tym czasie tylko stała obok, patrząc się na obu nieznanych jej ogierów i na leżącego nieprzytomnego strażnika. Nie wiedziała co z sobą zrobić, więc została przy czekaniu na rozwój wydarzeń.
Sam nigdy nie miał wielkiego kontaktu z tymi o wiele mniej kolorowymi nieparzystokopytnymi i nie rozumiał, czemu niby ktokolwiek miałby ufać takowemu mniej niż kucykowi. Od wojny minęło 200 lat, żyjące dzisiaj zebry miały tyle wspólnego ze zniszczonym krajobrazem ojczyzny kucyków co Sharp z wymysłami przedwojennego rządu. Wszyscy byli tu ofiarami jednej apokalipsy.
Zanim zdążył coś odpowiedzieć, w polu jego widzenia pojawił się kucyk. I to nie byle jaki, bo charakterystycznie niebieski. Na pyszczku ogiera pojawił się uśmiech. Odwrócił się do Blue.
Klacz nie wyglądała dobrze. Widać było oznaki zmęczenia, nie wyszła też z misji bez szwanku. W tej chwili dla medyka miało to niski priorytet.
- Blue! - przywitał się z przyjaciółką. Żyła i była tu, tylko to się liczyło.
Jakaś część umysłu ogiera przez chwilę się wahała, jednak reszta szybko stwierdziła, że należy pieprzyć wątpliwości. Medyk podszedł do niebieskiej i objął ją. Najchętniej by tak pozostał, przytulony do klaczy o którą jeszcze parę godzin temu się tak martwił.
- Nie uciekaj mi tak więcej, Blue - powiedział. Kąt pod jakim znalazł się jego pyszczek umożliwił mu zobaczenie dokładniej ran klaczy. Nie były to groźne czy poważne obrażenia, ale do zadrapań też nie należały. Ogier spojrzał na rozdartą skórę nad ogonem Blue.
- Coś ty z sobą zrobiła... - powiedział cicho, szybko skanując miejscowo rany. Trzeba było szybko je opatrzyć, albo zostaną paskudne blizny...
Light w tym czasie tylko stała obok, patrząc się na obu nieznanych jej ogierów i na leżącego nieprzytomnego strażnika. Nie wiedziała co z sobą zrobić, więc została przy czekaniu na rozwój wydarzeń.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.