25-08-2014, 01:40
Opatrzenie Picky'ego było utrudnione bez użycia jakichkolwiek medykamentów. Klacz nie miała żadnych problemów z założeniem sobie prowizorycznej opaski uciskowej na nodze, za to ogier został trafiony tuż nad cutie markiem i cokolwiek ponad owinięcie rany szmatką było nie do zrobienia przy tych skromnych zasobach które miała przy sobie trójka kucyków.
Picky zacisnął zęby i spojrzał na dwa trupy leżące w pokoju, po czym zwrócił swój wzrok na April i kiwnął lekko głową na jej słowa. Jego klacz tylko ustawiła się za nim.
- Wiesz jak stąd uciec? - zapytał się ogier. W jego głosie było słychać ból, nie pozbył się też śladów ponurości słyszalnej wcześniej, ale była tam też determinacja i coś czego April nie mogła dokładnie zidentyfikować.
Klacz jednorożca nie usłyszała nic niepokojącego. Nikt nie biegł, nikt nie krzyczał... Po chwili rozległ się jednak kolejny wybuch. Podobny do poprzednich, ale nieco bardziej oddalony. Za wybuchem podążyły odgłosy wystrzałów. Terkot broni maszynowej i pojedyncze, potężne wystrzały z czegoś co musiało być ciężkim karabinem snajperskim.
Ogier uśmiechnął się do swej przyjaciółki. Wiedział doskonale, że musiała to zrobić... ale nie przekonywało go to wcale. Medyk miał ochotę zostać tak, w kopytach niebieskiej klaczy jak najdłużej. Żeby pomyśleć, że mogła już nie wrócić z tej wyprawy... Sharp nie chciał jej nigdy puścić ze swoich kopyt, ale wyglądało na to, że inne sprawy wymagały uwagi medyka. Pierwszą reakcją jednorożca niemalże nie było olanie sprawy i zajęcie się Blue w pierwszej kolejności, ale wiedział, że nie mógł tego zrobić. Westchnął w duchu. Czas wracać do pracy...
Blue odsunęła się od niego i spojrzała w bok. Gdy wzrok Sharpa podążył za tym spojrzeniem, ogier zauważył kolejnego kucyka którego wcześniej nie widział. I którego tu nie powinno być. Klacz była nieco mniejsza od przeciętnego kucyka, być może była po prostu młodsza niż jej styrany wygląd sugerował. Była obandażowana, ich przeprawa musiała być tak niebezpieczna jak wcześniej zasugerowały rany niebieskiej klaczy... ale najbardziej odróżniał tę młodszą klacz od reszty zebranych kucyków i zebr fakt, że miała tylko trzy nogi.
Widać było, że była to wada obecna od urodzenia. Medyk widział już wiele kucyków niepełnosprawnych w taki czy inny sposób. W zdecydowanej większości takie wady były efektem walk czy też przebytych chorób, ale niektóre kuce miały na tyle dobre otoczenie i warunki, że mimo defektów obecnych od urodzenia mogły funkcjonować w osadach, wśród rodzin i przyjaciół. Nie były to częste przypadki, ale zdarzały się. Jeżeli ta klaczka straciła nogę w wyniku wypadku czy w inny sposób już po urodzeniu, to musiało być to dawno temu. Było to wyraźnie widoczne w sposobie w jaki się poruszała.
Młoda klacz wyglądała też na nieco zdezorientowaną, ale nie przestraszoną. Spojrzała na Blue pytającym wzrokiem. Sharp skinął jej głową na powitanie.
- Jak ci na imię? - zapytał się, patrząc przyjaznym wzrokiem na kucyka. Musiała wiedzieć, że jest wśród przyjaciół...
- Light... - powiedziała cicho, ale nie wyglądała na przestraszoną.
- Dobrze, Light, użyję teraz pewnego zaklęcia żeby sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku - powiedział spokojnym głosem Sharp, skupiając swoją magię na kucyku.
Róg ogiera ponownie zaświecił się gdy medyk uaktywnił skan magiczny. Oprócz oczywistego braku kończyny którego nawet najlepszy lekarz nie naprawi, ciało klaczy wydawało się być pozbawione głębszych ran. Obandażowane zadrapanie było drobnostką. Choć zdecydowanie mogło być bolesne, nie prezentowało sobą żadnego zagrożenia. Mógłby je wyleczyć tu i teraz, ale większej uwagi wymagały rany na ciele Blue.
Ogier miał już wycofać zaklęcie z trójnogiego kucyka, gdy zauważył pewne charakterystyczne ślady po dość brutalnie przeprowadzanych aktywnościach w rejonach pod ogonem niepełnosprawnej klaczy. Zacisnął tylko zęby nieco bardziej, decydując się na razie nie komentować sprawy. Będzie musiał potem wypytać Blue, skąd ona wytrzasnęła to biedactwo...
- Nic poważnego ci nie jest, Light. To tylko zadrapanie - powiedział do trójnogiej, po czym odwrócił się do Blue - Bardziej bym się martwił tym. - wskazał na rany niebieskiej klaczy, zwłaszcza na głęboko rozdartą skórę nad ogonem - jeżeli teraz nic z tym nie zrobimy, mogą ci zostać blizny - dokończył, od razu uaktywniając pierwsze zaklęcia medyczne. Musiał wykryć jak głębokie dokładnie są rany zanim będzie wiedział czy będzie potrzebne wsparcie mikstur leczniczych... faktem było, że w zasadzie faktycznie potrzebne były tylko gdy jednorożec już padał z sił, ale zdecydowana większość medyków preferowała wspieranie się nimi, żeby nie wyczerpać swoich sił na błahostki.
Picky zacisnął zęby i spojrzał na dwa trupy leżące w pokoju, po czym zwrócił swój wzrok na April i kiwnął lekko głową na jej słowa. Jego klacz tylko ustawiła się za nim.
- Wiesz jak stąd uciec? - zapytał się ogier. W jego głosie było słychać ból, nie pozbył się też śladów ponurości słyszalnej wcześniej, ale była tam też determinacja i coś czego April nie mogła dokładnie zidentyfikować.
Klacz jednorożca nie usłyszała nic niepokojącego. Nikt nie biegł, nikt nie krzyczał... Po chwili rozległ się jednak kolejny wybuch. Podobny do poprzednich, ale nieco bardziej oddalony. Za wybuchem podążyły odgłosy wystrzałów. Terkot broni maszynowej i pojedyncze, potężne wystrzały z czegoś co musiało być ciężkim karabinem snajperskim.
Ogier uśmiechnął się do swej przyjaciółki. Wiedział doskonale, że musiała to zrobić... ale nie przekonywało go to wcale. Medyk miał ochotę zostać tak, w kopytach niebieskiej klaczy jak najdłużej. Żeby pomyśleć, że mogła już nie wrócić z tej wyprawy... Sharp nie chciał jej nigdy puścić ze swoich kopyt, ale wyglądało na to, że inne sprawy wymagały uwagi medyka. Pierwszą reakcją jednorożca niemalże nie było olanie sprawy i zajęcie się Blue w pierwszej kolejności, ale wiedział, że nie mógł tego zrobić. Westchnął w duchu. Czas wracać do pracy...
Blue odsunęła się od niego i spojrzała w bok. Gdy wzrok Sharpa podążył za tym spojrzeniem, ogier zauważył kolejnego kucyka którego wcześniej nie widział. I którego tu nie powinno być. Klacz była nieco mniejsza od przeciętnego kucyka, być może była po prostu młodsza niż jej styrany wygląd sugerował. Była obandażowana, ich przeprawa musiała być tak niebezpieczna jak wcześniej zasugerowały rany niebieskiej klaczy... ale najbardziej odróżniał tę młodszą klacz od reszty zebranych kucyków i zebr fakt, że miała tylko trzy nogi.
Widać było, że była to wada obecna od urodzenia. Medyk widział już wiele kucyków niepełnosprawnych w taki czy inny sposób. W zdecydowanej większości takie wady były efektem walk czy też przebytych chorób, ale niektóre kuce miały na tyle dobre otoczenie i warunki, że mimo defektów obecnych od urodzenia mogły funkcjonować w osadach, wśród rodzin i przyjaciół. Nie były to częste przypadki, ale zdarzały się. Jeżeli ta klaczka straciła nogę w wyniku wypadku czy w inny sposób już po urodzeniu, to musiało być to dawno temu. Było to wyraźnie widoczne w sposobie w jaki się poruszała.
Młoda klacz wyglądała też na nieco zdezorientowaną, ale nie przestraszoną. Spojrzała na Blue pytającym wzrokiem. Sharp skinął jej głową na powitanie.
- Jak ci na imię? - zapytał się, patrząc przyjaznym wzrokiem na kucyka. Musiała wiedzieć, że jest wśród przyjaciół...
- Light... - powiedziała cicho, ale nie wyglądała na przestraszoną.
- Dobrze, Light, użyję teraz pewnego zaklęcia żeby sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku - powiedział spokojnym głosem Sharp, skupiając swoją magię na kucyku.
Róg ogiera ponownie zaświecił się gdy medyk uaktywnił skan magiczny. Oprócz oczywistego braku kończyny którego nawet najlepszy lekarz nie naprawi, ciało klaczy wydawało się być pozbawione głębszych ran. Obandażowane zadrapanie było drobnostką. Choć zdecydowanie mogło być bolesne, nie prezentowało sobą żadnego zagrożenia. Mógłby je wyleczyć tu i teraz, ale większej uwagi wymagały rany na ciele Blue.
Ogier miał już wycofać zaklęcie z trójnogiego kucyka, gdy zauważył pewne charakterystyczne ślady po dość brutalnie przeprowadzanych aktywnościach w rejonach pod ogonem niepełnosprawnej klaczy. Zacisnął tylko zęby nieco bardziej, decydując się na razie nie komentować sprawy. Będzie musiał potem wypytać Blue, skąd ona wytrzasnęła to biedactwo...
- Nic poważnego ci nie jest, Light. To tylko zadrapanie - powiedział do trójnogiej, po czym odwrócił się do Blue - Bardziej bym się martwił tym. - wskazał na rany niebieskiej klaczy, zwłaszcza na głęboko rozdartą skórę nad ogonem - jeżeli teraz nic z tym nie zrobimy, mogą ci zostać blizny - dokończył, od razu uaktywniając pierwsze zaklęcia medyczne. Musiał wykryć jak głębokie dokładnie są rany zanim będzie wiedział czy będzie potrzebne wsparcie mikstur leczniczych... faktem było, że w zasadzie faktycznie potrzebne były tylko gdy jednorożec już padał z sił, ale zdecydowana większość medyków preferowała wspieranie się nimi, żeby nie wyczerpać swoich sił na błahostki.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.