25-08-2014, 23:51
”Pomyśl trochę Star. Przecież to jest oczywiste. Nie ma kutwa takiej opcji, aby jakikolwiek inny kuc nie spróbował cię w tej sytuacji wydymać. To jest niemożliwe, aby oni chcieli się tam pchać, z całą karawaną i tym ładunkiem. Dobić obóz? Co za kupa gówna. Jak, z kim, czym. Została nas garstka i to jest właśnie ich największy atut. Nie będą mieli żadnych problemów z przejęciem karawany. Która mało tego jeszcze sama do nich przyjdzie.” Star intensywnie myślała, niemal że mijając klacze przy ostatnim wozie.
”Trzeba być kompletnym idiotą aby pisać się na coś takiego. Powinniśmy rozwalić ładunek, dozbroić się czym się da i natychmiast zmienić kierunek. Po prostu wydymać ich zanim oni wydymają ciebie St...„ Natłok myśli rozdrażnionej jednoróżki zostały przerwany przez dość proste słowa Rainfall. Klacz spojrzała na nią zaskoczona, po czym na natychmiast zawróciła i zrównała tępo z dwoma innymi kucykami.
- Tak w porządku. – Powiedziała pospiesznie. Po czym na powrót się zamyśliła. Zaintrygowało ją słowo „dowodzisz”, które to podało z ust ciemnoniebieskiej klaczy. Starweave nigdy wcześniej tak otwarcie o tym nie myślała. Co prawda w swoim kupieckim gonienie raz i nie dwa się udzielała. Ale tam prawie zawsze był ktoś lepszy, którego przegadać się o prostu nie dało. Lub którego autorytet nie dawał nawet takiej możliwości. Prawie, bo zdarzały się też przypadki, kiedy klacz ze swoim wygadanym pyszczkiem zostawała sama wśród tłumoków.
Star wiedziała, że koniowate budują grupy wokół najsilniejszych, najsprytniejszych bądź najinteligentniejszych kucyków. To była podstawowa złota zasada funkcjonowania kuczej społeczności. W wielu sytuacjach prawo do głosu można było zdobyć z łatwością, i to tylko dlatego, że nikt inny się o nie starał. A gdy już się utarło, że jeden kucyk ma zawsze rację. Potem było już tylko z górki. Pomysł który podsunęła jej Rainfoll bardzo jej się podobał. Lecz nie do końca wiedział czy powinna do jego realizacji dążyć.
Jedno było pewne. Sytuacja w której się znalazła śmierdziała paskudnie i musiała ona coś z tym zrobić. Klacz ponownie spojrzała na kucyka ziemnego po swojej lewej stronię. Przez chwilę zastanawiała się ile powiedzieć jej może, a ile powinna.
- Cóż, Rain. Martwię się o to wszystko co tu się wyprawia. Jeżeli tamci szybko się nie pojawią, potrzebna nam będzie gruntowna zmiana planów. Trzeba by też zrobić postój, najlepiej przy jakiś ruinach. Sama na pewno nie zbliżę się tą karawaną do tamtego przeklętego miasta.
”Trzeba być kompletnym idiotą aby pisać się na coś takiego. Powinniśmy rozwalić ładunek, dozbroić się czym się da i natychmiast zmienić kierunek. Po prostu wydymać ich zanim oni wydymają ciebie St...„ Natłok myśli rozdrażnionej jednoróżki zostały przerwany przez dość proste słowa Rainfall. Klacz spojrzała na nią zaskoczona, po czym na natychmiast zawróciła i zrównała tępo z dwoma innymi kucykami.
- Tak w porządku. – Powiedziała pospiesznie. Po czym na powrót się zamyśliła. Zaintrygowało ją słowo „dowodzisz”, które to podało z ust ciemnoniebieskiej klaczy. Starweave nigdy wcześniej tak otwarcie o tym nie myślała. Co prawda w swoim kupieckim gonienie raz i nie dwa się udzielała. Ale tam prawie zawsze był ktoś lepszy, którego przegadać się o prostu nie dało. Lub którego autorytet nie dawał nawet takiej możliwości. Prawie, bo zdarzały się też przypadki, kiedy klacz ze swoim wygadanym pyszczkiem zostawała sama wśród tłumoków.
Star wiedziała, że koniowate budują grupy wokół najsilniejszych, najsprytniejszych bądź najinteligentniejszych kucyków. To była podstawowa złota zasada funkcjonowania kuczej społeczności. W wielu sytuacjach prawo do głosu można było zdobyć z łatwością, i to tylko dlatego, że nikt inny się o nie starał. A gdy już się utarło, że jeden kucyk ma zawsze rację. Potem było już tylko z górki. Pomysł który podsunęła jej Rainfoll bardzo jej się podobał. Lecz nie do końca wiedział czy powinna do jego realizacji dążyć.
Jedno było pewne. Sytuacja w której się znalazła śmierdziała paskudnie i musiała ona coś z tym zrobić. Klacz ponownie spojrzała na kucyka ziemnego po swojej lewej stronię. Przez chwilę zastanawiała się ile powiedzieć jej może, a ile powinna.
- Cóż, Rain. Martwię się o to wszystko co tu się wyprawia. Jeżeli tamci szybko się nie pojawią, potrzebna nam będzie gruntowna zmiana planów. Trzeba by też zrobić postój, najlepiej przy jakiś ruinach. Sama na pewno nie zbliżę się tą karawaną do tamtego przeklętego miasta.