Starweave patrzyła na Rainfall, do której nic a nic z tego co mówiła, najwyraźniej nie dotarło. Widziała że ma problemy z przeanalizowaniem jej wypowiedzi i po prostu nie wie co ma odpowiedzieć. Na dobrą sprawę Starweave także nie wiedziała, jaką odpowiedz chciała by usłyszeć, lub co mogła by jeszcze ciemnoniebieskiej powiedzieć.
Z drugiej strony, była to jedna z najlepszy odpowiedzi jaką klacz usłyszała od dłuższego już czasu. Było w Rain coś, co Starweave bardzo się podobało. Jej bezpośredniość, jej otwartość, jej szczerość i prostota. Rainfall nie bawiła się owijaniem w bawełnę. Prawdopodobnie nie potrafiła. Styczność z tego rodzaju charakterem był dla Star niezwykle miłą odmianą. Nie musiała się ona doszukiwać ukrytego znaczenia jej słów. Uważnie analizować mimikę twarzy, śledzić drobne ruchy kopytek i czytać z jej oczu. Po prostu miała przed sobą kucyka, który zawsze był sobą. Prawdziwa tak samo za każdym razem w każdej sytuacji.
Oto była cała Rainfall z punktu widzenia Starweave. Spokojna i beztroska. Bo kiedy Star latała wzdłuż całej karawany , łamiąc swój kark setką różnych myśli i teorii spiskowych. Rain wolna od wszelkich zmartwień, od tak po prostu, cicho tu na tyłach wykonywała swoją pracę. Jednoróżka przez chwilę zastanawiała się nad złymi jak i dobrymi stronami takiego funkcjonowania. Z jednej stront przesadny optymizm mógł być katastrofalny. Z drugiej tak bardzo pasował on do Rainfall. Z trzeciej natomiast, poddanie się władzy i pozostawienie myślenia innym kucykom było dość kuszącą propozycją. Oczywiście nie dla takiej postaci jak Starweave. Chociaż klacz poczęta w Stajni, przez lata żyła pod pantoflem nadzorczyni i jej dyktatury. Pozwalało to Star w pewnym sensie zrozumieć drugą klacz.
W końcu doszła do prostego wniosku, że głupiutka klacz jest po prostu słodka. Nie wyglądało na to by miała ona w konkretny sposób zacząć rozmowę. Na szczęście wyratowała ją Iron. Star wyszła trochę przed Rain, rzucając okiem na wspomnianą klacz. Jej wzrok szybko powędrował w okolice klamer i pasów. Które z kolei uciskały pewne części ciała kucyka, wybrzuszać je w konkretny sposób. ”Iron też fajna.” Pomyślała klacz schodząc myślami z tematu. ”Gdyby nie była taka pogrzana i uspokoiła by się z tą swoją tęsknotą za dawnym życiem. Była by jeszcze fajniejsza. A tak to jest tylko...” Klacz rozgoniła swój nagły natłok niechcianych myśli, skupiając się na wypowiedzi klaczy. Większość przeleciała jej między uszami, poza bezsensownym pomysłem z wysłaniem zwiadowca.
- Iron bądź do cholery poważna, dobrze? Ja się martwię. Lada moment możemy znaleźć się w nie lada tarapatach, a ty zakrzątasz sobie głowę jakimiś bzdurnymi pomysłami. – Skarciła ją jednoróżka. – Nie wyślemy zwiadowców, sami nas odnajdą. Nie ma mowy aby jakiś kucyk się teraz odłączył i szedł samotnie przez pustynię.
Z drugiej strony, była to jedna z najlepszy odpowiedzi jaką klacz usłyszała od dłuższego już czasu. Było w Rain coś, co Starweave bardzo się podobało. Jej bezpośredniość, jej otwartość, jej szczerość i prostota. Rainfall nie bawiła się owijaniem w bawełnę. Prawdopodobnie nie potrafiła. Styczność z tego rodzaju charakterem był dla Star niezwykle miłą odmianą. Nie musiała się ona doszukiwać ukrytego znaczenia jej słów. Uważnie analizować mimikę twarzy, śledzić drobne ruchy kopytek i czytać z jej oczu. Po prostu miała przed sobą kucyka, który zawsze był sobą. Prawdziwa tak samo za każdym razem w każdej sytuacji.
Oto była cała Rainfall z punktu widzenia Starweave. Spokojna i beztroska. Bo kiedy Star latała wzdłuż całej karawany , łamiąc swój kark setką różnych myśli i teorii spiskowych. Rain wolna od wszelkich zmartwień, od tak po prostu, cicho tu na tyłach wykonywała swoją pracę. Jednoróżka przez chwilę zastanawiała się nad złymi jak i dobrymi stronami takiego funkcjonowania. Z jednej stront przesadny optymizm mógł być katastrofalny. Z drugiej tak bardzo pasował on do Rainfall. Z trzeciej natomiast, poddanie się władzy i pozostawienie myślenia innym kucykom było dość kuszącą propozycją. Oczywiście nie dla takiej postaci jak Starweave. Chociaż klacz poczęta w Stajni, przez lata żyła pod pantoflem nadzorczyni i jej dyktatury. Pozwalało to Star w pewnym sensie zrozumieć drugą klacz.
W końcu doszła do prostego wniosku, że głupiutka klacz jest po prostu słodka. Nie wyglądało na to by miała ona w konkretny sposób zacząć rozmowę. Na szczęście wyratowała ją Iron. Star wyszła trochę przed Rain, rzucając okiem na wspomnianą klacz. Jej wzrok szybko powędrował w okolice klamer i pasów. Które z kolei uciskały pewne części ciała kucyka, wybrzuszać je w konkretny sposób. ”Iron też fajna.” Pomyślała klacz schodząc myślami z tematu. ”Gdyby nie była taka pogrzana i uspokoiła by się z tą swoją tęsknotą za dawnym życiem. Była by jeszcze fajniejsza. A tak to jest tylko...” Klacz rozgoniła swój nagły natłok niechcianych myśli, skupiając się na wypowiedzi klaczy. Większość przeleciała jej między uszami, poza bezsensownym pomysłem z wysłaniem zwiadowca.
- Iron bądź do cholery poważna, dobrze? Ja się martwię. Lada moment możemy znaleźć się w nie lada tarapatach, a ty zakrzątasz sobie głowę jakimiś bzdurnymi pomysłami. – Skarciła ją jednoróżka. – Nie wyślemy zwiadowców, sami nas odnajdą. Nie ma mowy aby jakiś kucyk się teraz odłączył i szedł samotnie przez pustynię.